Kultura
J. Kurzawa
J. Kurzawa

Nasza Janeczka

Zapisała się w pamięci i sercach wielu osób - prof. Janina Gardzińska nie daje o sobie zapomnieć, choć od jej śmierci minęły już dwa lata.

Okazją do wspomnień o tej wspaniałej profesor, eleganckiej, ale przede wszystkim ciepłej i serdecznej kobiecie są spotkania promocyjne książki „Portret Wielkiej Damy. Profesor Janina Gardzińska (1944-2022)”, która pokazuje ją z perspektywy ponad 30 osób. Podczas tego, które odbyło się 7 lutego w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Siedlcach, wszyscy zgodnie podkreślali, że dzięki lekturze tej niecodziennej pozycji Janeczka, jak wielu na nią mówiło, stała się im jeszcze bliższa.

W wydarzeniu udział wzięli współpracownicy, studenci, znajomi i rodzina J. Gardzińskiej: syn Michał oraz wnuczka Karolina.

 

Piszemy!

Pomysłodawczyni książki prof. Violetta Machnicka, która przez wiele lat pracowała z J. Gardzińską na siedleckiej uczelni, tłumacząc zamysł powstania publikacji, przytoczyła słowa, że cmentarze pełne są nienapisanych biografii. – Nie można zapominać ludzi, którzy niosą dobro, mają siłę, by dawać tę siłę innym – podkreśliła V. Machnicka. – Janka taka była nie tylko dla rodziny, dla mnie, ale dla wielu osób: w pracy, wśród sąsiadów – mówiła, zwracając uwagę na fakt, że po jej pogrzebie odczuła, zresztą nie tylko ona, pewien niedosyt. – Że odszedł taki ładny, mądry człowiek. Bo pogrzeb była cichy, nie zauważono, iż odszedł ktoś ważny – wspominała. – Wtedy kilka osób z polonistyki stwierdziło: zróbmy coś, napiszmy o niej! Pomysl przyszedł łatwo, ale realizacja już była trudniejsza. Jednak udało nam się zaangażować wiele osób, które przysłały dobre teksty, pomagały przy zbieraniu informacji. Jestem dumna, że taka książka powstała – podkreślała.

Każdy z zawartych w publikacji tekstów jest inny, ale wspólny mianownik stanowi osoba prof. J. Gardzińskiej. – Takie było główne założenie – zaznacza V. Machnicka, dodając kolejne – dowolność stylu. – Każdy autor napisał to, co chciał, w dowolnej formie, np. list do Janki, wspomnienie, epizod, opisał ułamki zapamiętanych chwil, ciekawostki – wylicza. 

 

Wracając pamięcią

Jakie emocje towarzyszyły twórcom, którzy pamięcią wracali do lat minionych, bliższych i dalszych, by wydobyć z niej to, co utkwiło najbardziej, a wiązało się z prof. J. Gardzińską?

– To wszystkie czuć w tej książce: zachwyty, dobre wspomnienia, bo nie znam nikogo, kto by krytykował Janeczkę – zauważyła V. Machnicka.

Publikacja jednak nie traktuje tylko i wyłącznie o emocjach, bo zawiera sporo faktów, liczb, miejsc, dat. Jest również bogato ilustrowana, także fotografiami ze zbiorów prywatnych. – Zdjęcie, które znalazło się na okładce, od razu przykuło moją uwagę – zdradziła szczegóły pracy nad książką V. Machnicka. – Ujęło mnie siłą wyrazu, jej sokolim wzrokiem. To po prostu portret wielkiej damy – przyznała, opowiadając o innych fotografiach, na których można również dostrzec męża J. Gardzińsiej – cenionego rzeźbiarza Mariana Gardzińskiego, a także pracowników siedleckiej uczelni. Bo książka mówi również o rodzinie, przyjaźniach, pracy, kreśląc historię 40 lat miasta oraz środowiska siedleckiego życia naukowego. Wielu absolwentów Wyższej Szkoły Pedagogicznej, Wyższej Szkoły Rolniczo-Pedagogicznej czy Akademii Podlaskiej odnajdzie na kartach swoich wykładowców, miejsca, gdzie się uczyli, włącznie z „barakami”, które choć straszyły wyglądem, miały swój klimat.

 

Pełna ciepła

To nie jest tradycyjna biografia, która pokazuje czyjeś życie od urodzenia do śmierci. – W tej książce to wszystko jest, ale trzeba ją przeczytać, żeby ułożyć sobie biogram – podkreślała V. Machnicka z uwagą, że tytuł nie jest przypadkowy. – Wiele osób, pisząc o J. Gardzińskiej, używa słowa „dama” i jest to w pełni uzasadnione – zaznacza. A słowa tych, którzy podczas spotkania w siedleckiej książnicy podzielili się swoimi wspomnieniami o Janeczce, to potwierdzały. – Miałem okazję ją poznać, kiedy zacząłem studia – mówił historyk dr Wiesław Charczuk, który dziś sam redaguje książki. – Zapamiętałem ją zawsze uśmiechniętą, z włosami upiętymi w kok, z filiżanką kawy w dłoni – wspominał. Także Jerzy Kucharuk, który wiele lat pracował na siedleckiej uczelni i miał przyjemność poznać państwa Gardzińskich, z sentymentem wspominał ich sylwetki. – Kiedy prof. Gardzińska była magistrem, angażowała się w działania społeczne, związek zawodowy, komisję mieszkaniową, a wtedy to były naprawdę ważne problemy – wspominał lata 70 XX w. – Uczelnia otrzymała od miasta ok 40 mieszkań i trzeba było je rozdysponować. Pani Janeczka bardzo się zaangażowała, poznawała życie pracowników uczelni, odwiedzała ich, by ocenić warunki lokalowe. Bardzo obiektywnie podejmowała te decyzje. Zapamiętałem ją z jej dobroci. Potrafiła podejść i powiedzieć: „Nie martw się, jakoś się ułoży”. Jestem wdzięczny za ręce i serce, które mi podała – podkreślił.

 

Ona nadal żyje

Po tym, jak uczestnicy wieczoru promocyjnego podzielili się wrażeniami z osobistych spotkań z prof. Gardzińską – wśród których najczęściej powtarzano: to była naprawdę wielka dama i bardzo ciepła osoba – głos zabrał jej syn, który podkreślił, że rodzinie bardzo spodobała się taka forma upamiętnienia mamy. – Ale dla nas to również duże zaskoczenie – przyznał. – Niedawno przeczytałem książkę i jestem pod wielkim wrażeniem, że mama żyje we wspomnieniach tylu ludzi. Dla mnie to także powrót do dzieciństwa, osób, których już nie ma, a bywały u nas w domu, bo były znajomymi rodziców – mówił. Z kolei wnuczka Karolina przyznała, że mimo iż na publikację składają się wspomnienia 30 autorów, przekaz płynący z każdego tekstu jest taki sam. – Zaskoczyło mnie to: wszyscy widzieli ją tak jak ja: ciepła, mądra, elegancka – zauważyła. A V. Machnicka dodała, że to właśnie słowa wnuczki Karoliny, która przygotowała mowę pogrzebową, zainspirowały ją do podjęcia wyzwania, jakiego efektem jest „Portret Wielkiej Damy”. – Punktów mi nie da [pracownicy naukowi za publikacje otrzymują punkty, które brane są pod uwagę przy przyznawaniu tytułów naukowych czy stypendiów], fortuny z tego nie będzie, ale było warto – podsumowała autorka.

Dr hab. Janina Gardzińska – prof. nzw. Uniwersytetu Przyrodniczo-Humanistycznego w Siedlcach – związana była z tą uczelnią od 1971 r. do 2014 r., kiedy odeszła na emeryturę. Była: asystentem, starszym asystentem, adiunktem oraz profesorem nadzwyczajnym. Piastowała funkcję prodziekana (dwukrotnie) oraz wieloletniego członka rady wydziału, senatora, członka komisji wydziałowych i uczelnianych. Przez kilkadziesiąt lat była filarem siedleckiej polonistyki, lubiana przez studentów i współpracowników, wspierała wszystkich pragnących poszerzać swoją wiedzę filologiczną. Jej zainteresowania naukowe skupiały się wokół zagadnień badawczych historii języka polskiego, onomastyki, dialektologii, socjolingwistyki i komunikacji językowej. Opublikowała kilkanaście monografii oraz kilkadziesiąt szkiców naukowych. Współredagowała wydawnictwa periodyczne afiliowane przy UPH. Recenzowała wiele prac naukowych. Chętna do pomocy i życzliwa – na co dzień pogodna – potrafiła zjednywać sobie innych i tworzyć niezwykłą oraz niepowtarzalną atmosferę wspólnoty akademickiej.

JAG