Nasze zdrowie w naszych rękach
Przypadający 11 lutego Światowy Dzień Chorego każe nam przede wszystkim pochylić się nad człowiekiem chorym, cierpiącym. Jak rozumie Pani jedno z zasadniczych przesłań tego święta: dowartościować cierpienia chorych na płaszczyźnie ludzkiej, a przede wszystkim duchowej? Nie wszyscy pamiętamy, że Światowy Dzień Chorego Jan Paweł II ustanowił 13 maja 1992 r., w 11 rocznicę zamachu na jego życie. Wydaje mi się, że chciał uświadomić nam, iż choroba i związane z nią cierpienie zawsze przychodzi nagle, zawsze zaskakuje - zarówno tego, kogo dotyka, jak i bliskich tej osoby. Powinniśmy być na taki stan rzeczy przygotowani.
Ojciec Święty sam znienacka doznał ogromnego cierpienia fizycznego i duchowego, a z pomocą przyszedł mu personel medyczny, przyjaciele i wszyscy, którzy w jego intencji modlili się do Boga o życie i zdrowie. A zatem w obliczu choroby – z jednej strony – nie bójmy się prosić o pomoc i modlitwę, a z drugiej – nie odmawiajmy tej pomocy, bo nigdy nie wiemy, kiedy my będziemy jej potrzebować. Dobrze, że Światowy Dzień Chorego obchodzony jest nie tylko w kościołach, ale również w wielu polskich szpitalach i innych placówkach medycznych. Każdy, nawet symboliczny gest pochylenia się nad człowiekiem chorym i cierpiącym jest oznaką cywilizacji. Gdy człowiek uświadamia sobie, że jego życie dobiega końca, nie prosi o wiele. Nie szuka już więcej bogactw. Nie chce już więcej władzy. Prosi tylko o zachowanie autonomii i utrzymanie kontaktu z drugim człowiekiem.
Myśląc o chorych, nie sposób pominąć w tej refleksji ogromnego postępu w medycynie, który dokonuje się na naszych oczach. Które z osiągnięć ostatnich kilku dekad zaliczyć można, Pani zdaniem, do przełomowych?
Z pewnością dla Polaków epokowym wydarzeniem w medycynie były pierwsze przeszczepy narządów, m.in. nerki, wątroby, serca, oraz pierwsze polskie sztuczne serce, wszczepione przez prof. ...
LA