Nauczyciele gorszego sortu
Do tej pory przepisy oświatowe nie przewidywały możliwości pełnienia obowiązku wychowawcy klasy przez nauczyciela - katechetę. Zakaz taki wprowadzono w 1992 r. Jak podała Komisja Wychowania Katolickiego Konferencji Episkopatu Polski, w roku 2017/2018 religii w polskich szkołach uczy łącznie 31,3 tys. katechetów: 18,3 tys. osób świeckich, 9,7 tys. księży diecezjalnych, 2,2 tys. sióstr zakonnych, 1 tys. zakonników. Ponieważ struktura szkoły przez minione ćwierć wieku znacząco się zmieniła, wielu katechetów świeckich uczy również innych przedmiotów - bycie katechetą, nawet w ograniczonym wymiarze w szkołach publicznych uniemożliwiało im jednak wychowawstwo klasy. Od lat Kościoły i związki wyznaniowe zwracały uwagę na ten fakt, zmian domagali się też rodzice. MEN zatem tylko wyszedł naprzeciw postulatom większości.
No i się zaczęło…
Nietrudno zgadnąć, kogo ministerialny pomysł dotknął najbardziej. „To naturalny element przeobrażenia naszego kraju w państwo fundamentalistyczne!” – zagrzmiała Magdalena Środa na łamach „Gazety Wyborczej”. Dołączył do niej chór zwolenników „świeckiej szkoły”. „To szok!” – zaalarmowały parówkowe portale internetowe! Nikt tego nie napisze, ale przecież wiadomo, że katecheci to „gorszy sort” nauczycieli – to „oczywista oczywistość” dla różowo-czerwonej ferajny. Rzecz jasna lament różnej maści lewaków – jak sami tłumaczą – dotyczy przede wszystkim niebezpieczeństwa „indoktrynacji” tych, którzy np. na katechezę nie chodzą. Bo wiadomo z góry, że będzie. Skąd? A tego akurat nie wiadomo. Ale to lewacki dogmat, a z dogmatami się nie dyskutuje. Jezus? No way!! Nie łapie się w konwencjach poprawności politycznej. Do tego dochodzi paniczny lęk, że rękami katechetów do młodzieży „dobiorą się” biskupi, którzy przecież wyznaczają im misję kanoniczną, czyli wyrażają zgodę na nauczanie religii. Wiadomo – kim oni są. Strach pomyśleć! Brrrr! Zgroza! Katoliban czyha u bram! Trzeba wiać z „tego kraju”!
Na potwierdzenie faktu, że polskie szkoły są świeckie tylko z nazwy, inny guru lewicy podaje przykład organizowanych w ich murach… spotkań wigilijnych i jasełek. To jest klerykalizacja, zawłaszczanie przestrzeni publicznej przez Kościół i nie powinno mieć miejsca w publicznej placówce! Co zatem powinno być, skoro dzielenie się opłatkiem i poczciwe kolędy zostają wpisane na „indeks rzeczy zakazanych”? Rzecz jasna „nowa świecka tradycja!” Coś Państwu to przypomina?
Niesamowite, jak wielkie zdolności profetyczne posiadał mistrz Bareja. „Miś” w pełnej krasie!
Przy okazji dyskusji nad nowym rozporządzeniem wypłynął „zamrożony” od dwóch lat w sejmie projekt obywatelski „Świecka szkoła”, którego sygnatariusze domagają się, by finansowaniem religii zajęły się Kościoły i organizacje wyznaniowe, ewentualnie, by ten ciężar wzięli na siebie bezpośrednio rodzice. A poza tym, najlepiej, jakby religię ze szkół wyrzucić, bo „program jest przepełniony”, „brakuje psychologów” itp. Aż dziwne, że autorzy projektu nie pomyśleli, że obraża on inteligencję przeciętnego myślącego człowieka. Przecież rodzice, którzy w miażdżącej większości chcą, by ich dzieci miały przedmiot pt. religia w szkole, płacą podatki tak, jak każdy obywatel RP. A zatem dorzucają się też znacząco do finansowania oświaty. Dlaczego zatem mieliby płacić dodatkowe podatki? Bo – według ideologów „nowego porządku” – są z założenia gorsi, ponieważ zdarzyło im się nieszczęście być „katolami”?
Taka to jest tolerancja lewaków dla nielewaków. Nie ma tolerancji dla wrogów tolerancji!
Ks. Paweł Siedlanowski