Nawrócenie czy chwyt marketingowy?
Jeszcze kilkanaście lat temu A. Rice była znana z dość specyficznych wypowiedzi na temat Chrystusa. Głosiła wszem i wobec swój negatywny stosunek do Jego osoby i uparcie twierdziła, że nie wierzy w głoszone przez Niego słowa. Do znudzenia powtarzała, że to wytwór ludzkiej wyobraźni, mitologizacja pewnego kultu stworzonego na potrzeby słabej i opuszczonej jednostki. Jednak pod koniec XX w. przekonania religijne pisarki uległy zmianie i spowodowały chaos w jej życiu oraz zamęt w umysłach czytelników.
Oto mamy znanego literata, który od lat żyje z książek o wampirach, wilkołakach i innych mrocznych istotach. Ten chwyt marketingowy idealnie sprawdził się w latach siedemdziesiątych – czasach wielkich poszukiwań, zainteresowania życiem pozagrobowym, mitologiami i opowieściami sprzed kilkunastu wieków. Anne Rice idealnie wpasowała się w ówczesną literaturową niszę.
Ale chwileczkę – co ma do tego wiara? Ano dużo. Chlubiąc się ateizmem łatwiej jest pisać o rzeczach mrocznych. Osoba zafascynowana powieściami A. Rice czuje się pewniej, mając świadomość, że ich autorka całkowicie popiera poglądy wyrażone w swoich utworach. Nie ma więc mowy o oszukiwaniu czy okłamywaniu czytelników. Co jednak stało się z pisarką, skoro nagle zerwała ze swoimi obyczajami i zapragnęła wrócić na łono odrzuconego niegdyś Kościoła? Ciężko to stwierdzić, sama pisarka nie potrafi tego wytłumaczyć. Sceptycy jednak znają odpowiedź – nowe książki, tym razem o Jezusie. I tu autorka trafia w oczekiwania czytelników, koncentrując się na Nim jako człowieku. Jej powieści można nazwać współczesnymi apokryfami. Ona sama mówi, że „nienapisanym pamiętnikiem Jezusa”. Nie trzeba dodawać, iż – podobnie jak dzieła o wampirach – i te produkcje Anny Rice sprzedają się świetnie.
Czy zatem zmiana wiary jest tylko chwytem marketingowym, mającym sprawić, żeby jej powieści lepiej się sprzedawały? A może u schyłku życia pisarka postanowiła naprawdę i szczerze pogodzić się z Bogiem? Zapewne nigdy nie poznamy całej prawdy. Nie pozostaje nam nic innego niż wiara, że jej nawrócenie miało charakter duchowy, a nie czysto materialny. W przeciwnym razie mielibyśmy do czynienia z kłamstwem skierowanym w kilkumilionowy tłum.
Olga Guzenda