Region
Źródło: BZ
Źródło: BZ

Nie chcą takiej promocji

Radni zrzeszeni w klubie Nasza Gmina w Międzyrzecu są zbulwersowani gazetką gminną, której pierwsze wydanie w obecnej kadencji ukazało się w kwietniu.

Informator wydawany jest w gminie Międzyrzec Podlaski od ponad dziesięciu lat. To gazetka bezpłatna, o nakładzie 1 tys. egzemplarzy, kolportowana w miejscowościach całej gminy. Radni uważają, że taka publikacja jest samorządowi potrzebna, ale nie życzą sobie promocji gminy w takiej formie, jak ostatni numer gazetki. Na ostatniej sesji nie omieszkali powiadomić o swoich wątpliwościach wójta Mirosława Kapłana. Zobowiązali go także do tego, by rozliczył osoby piszące artykuły do gminnego wydawnictwa za błędy i przekłamania, jakie znalazły się w publikacji.

Nie taka forma

Radnym nie podoba się, że gazetka nie ma formy informatora, a zamieszczone w niej teksty mają charakter taniej sensacji i są subiektywne. Ponadto stawiają radnych w złym świetle i zawierają jednostronne opinie oraz zbędne komentarze, które mogą mieć wpływ na postrzeganie ich w środowisku lokalnym. Największe oburzenie wzbudził artykuł „Decyzja radnych może zaszkodzić gminie” o ujęciu wody w Rzeczycy. Natomiast radny Adam Kwiatkowski jest urażony, że w gminnej publikacji krytykuje się jego projekt wprowadzenia do budżetu kwoty 500 tys. zł na remont drogi w Misiach. Nie podobają mu się zamieszczone w publikacji komentarze typu „inwestycje drogowe w Niemczech przyspieszyły proces wyludniania obszarów wiejskich”. Na sesji wymienił stwierdzenia, które uważa za błędne, takie jak na przykład nazwanie szkoły w Krzewicy podstawówką, podczas gdy jest to gimnazjum oraz przekłamania w wynikach głosowania. Radny uważa, że w gminnej gazecie powinny znajdować się tylko informacje, bez subiektywnych opinii i komentarzy, tak by czytelnik mógł sam wyrobić sobie zdanie.

Kto jak odczytuje

– Na wydawnictwo w tegorocznym budżecie zaplanowano 12 tys. zł. Zmniejszyliśmy tę kwotę do 8 tys. zł. Jest to kwartalnik, szczuplejszy niż poprzednie i ze skromniejszą szatą graficzną. Znajdują się w nim również prezentacje straży, promocja wydarzeń i informacje z sesji – wyjaśnił wójt. – Nie będę się odnosił do wrażeń, tego kto jak czyta, kto jak rozumie. Jest to kwestia światopoglądu, umiejętności czytania ze zrozumieniem i wielu czynników wpływających na to, jak kto odczytuje dany tekst. Każdemu może się coś podobać albo nie i mamy prawo do wyrażania opinii – dodał.

Publikacją oburzony jest także wiceprzewodniczący Krzysztof Adamowicz, który zaproponował wójtowi, by przyjrzał się innym samorządowym informatorom i wziął z nich przykład.

– Tyle się dzieje w naszych szkołach, organizacjach, w kulturze. O takich inicjatywach warto informować, a w tym wydawnictwie tego brakuje – podkreślił.

BZ