Komentarze
Źródło: PIXABAY
Źródło: PIXABAY

Nie chcę odchodzić

Ostatnie wydarzenia w czasie szczytu G20 w sprawie kryzysu klimatycznego wykazały, jak silne jest wśród niektórych zatroskanie o kurczenie się pokrywy lodowcowej. Mnie natomiast martwi bardziej dramatyczne kurczenie się przestrzeni publicznej.

Przez „przestrzeń publiczną” rozumiem zwykłą dyskusję o ideach i instytucjach, polityce i osobowościach, która ma miejsce w każdym społeczeństwie wśród sąsiadów oraz przypadkowych znajomych. Rozmowy, jakie odbywają się w miejscu publicznym, różnią się od bardziej intymnych rozmów między bliskimi przyjaciółmi i członkami rodziny. Ale różnią się także od debat politycznych tym, że niekoniecznie wiążą z kontrowersją. Lub mówiąc inaczej: debaty polityczne są jednym z rodzajów rozmów, które odbywają się w miejscu publicznym. Jednak ożywiona debata polityczna zakłada istnienie przestrzeni publicznej; możemy swobodnie rozmawiać o kontrowersyjnych kwestiach, ponieważ nauczyliśmy się prowadzić otwartą, obywatelską rozmowę.

Wielkość przestrzeni publicznej, rozumiana w tym sensie, ograniczona jest jedynie granicami taktu i dobrego wychowania. W każdym społeczeństwie są tematy, o których za obopólną zgodą po prostu „nie dyskutuje się” w dobrze wychowanym towarzystwie. Ludzie uporczywie naruszający te granice są odrzucani. Jeśli debaty polityczne stanowią jeden z podzbiorów w sferze dyskusji publicznej, prawdą jest również, że granice przestrzeni publicznej wyznaczają także większość granic debat politycznych. Politycy, którzy nie przestrzegają standardów ustalonych w przestrzeni publicznej, zwykle spotykają się z odrzuceniem. W zdrowej demokracji przestrzeń publiczna jest miejscem tętniącym życiem, z szerokim zakresem dyskusji. Każdy ma możliwość porozmawiania o sprawach, które są dla niego ważne, nowe pomysły są mile widziane. Teoretycznie internet, umożliwiając każdemu znalezienie odbiorców dla jego myśli na całym świecie, powinien zwiększyć rozmiary owej przestrzeni publicznej. Ale w praktyce, ponieważ najpotężniejsze instrumenty komunikacji online znalazły się pod kontrolą monopolisty, nasza publiczna rozmowa została poważnie zahamowana.

 

Granice taktu

Każde społeczeństwo nakłada pewne ograniczenia na uprzejmy dyskurs. Zniesławienie i „słowa walki” są niedopuszczalne, podobnie jak krzyki „ogień!” w zatłoczonym teatrze. Wiemy niemal instynktownie albo uczymy się boleśniej, poprzez afronty, nagany i kary, że są pewne rzeczy, których nie powinniśmy mówić. Nie jest łatwo zdefiniować rodzaj wykroczeń, które czynią kogoś niepopularnym, ale jak powiedział sędzia Potter Stewart o pornografii: „wiem, kiedy to widzę”. Jednak te wspólne standardy szybko się zmieniają, jak w rzeczywistości pokazuje powszechność pornografii. Nie tak dawno temu mogło wydawać się, że większość Amerykanów podziela przynajmniej ogólne poczucie o tym, co stanowiło naruszenie norm cywilnych. Teraz najokrutniejsze rodzaje materiałów pornograficznych są w zasięgu zaledwie kilku kliknięć myszką, a celebryci bez skrupułów rozmawiają o swoich preferencjach dotyczących pornografii. Jak zauważył Irving Kristol: „Liberał to taki człowiek, który mówi, że 18-letnia dziewczyna może występować w filmie pornograficznym, o ile otrzymuje płacę minimalną”. Zauważcie teraz, że w gorzkim zobrazowaniu problemu przez Kristola wciąż istnieją uznane wykroczenia przeciwko dobremu wychowaniu. Pornografia jest do przyjęcia według liberalnych standardów, płaca poniżej normy nie jest. Zmiana standardów publicznych nie oznacza, że mamy szerszy, swobodniejszy zakres publicznej wypowiedzi – oznacza to tylko, iż granice zostały przerysowane, a różne rodzaje ekspresji są teraz poza nawiasem. W rzeczywistości, podczas gdy wczesne pokolenie stroniło od tych, którzy mówili o seksie, dziś sugerowanie jakichkolwiek ograniczeń w ekspresji seksualnej jest uważane za wykroczenie przeciwko liberalnym standardom. Drag queens mają większe szanse znaleźć akceptację w przestrzeni publicznej niż zwolennicy tradycyjnej moralności judeochrześcijańskiej. Ci ostatni w rzeczywistości mogą zostać oskarżeni o „mowę nienawiści” za krytykę tych pierwszych. A to jest ulica jednokierunkowa: drag queens nie zostaną oskarżone o potępienie chrześcijaństwa.

 

Kiedy prawda jest niemile widziana

Na tym tle warto zauważyć pewne wydarzenie ze Stanów Zjednoczonych, którego bohaterem był kongresmen Jim Banks, republikanin z Indiany. Jego konto na Twitterze zostało zawieszone, gdy uznał za mężczyznę Rachel Levine, transpłciową asystentkę sekretarza ds. zdrowia i opieki społecznej. Nagłówek „Washington Post” sapnął, że Banks „celowo przeinaczył” Levine’a. Twitter poinformował go, że jego konto zostanie odblokowane dopiero wtedy, gdy usunie obraźliwy komentarz, ponieważ: „nie możesz promować przemocy, grozić ani nękać innych ludzi…” na platformie Twittera.

Co właściwie powiedział Banks? Kiedy Levine otrzymał stopień czterogwiazdkowego admirała, jako nowy szef Korpusu Komisji Służby Zdrowia USA, kongresmen z uporem maniaka pisał, iż: „tytuł pierwszej czterogwiazdkowej żeńskiej gwiazdy zostaje przejęty przez mężczyznę”. Banks stwierdzał fakt. Rachel Levine jest biologicznym mężczyzną i miarą zamieszania naszego społeczeństwa jest fakt, że czołowy urzędnik ds. zdrowia publicznego nie jest w stanie zaakceptować niezaprzeczalnych dowodów na własne chromosomy. Kongresman Banks nie „promował przemocy wobec Levine’a, nie groził mu ani nie nękał”, po prostu odmówił uznania za fakt fikcji, że Levine może aktem woli zmienić biologiczną rzeczywistość. Ale fakty nie mają znaczenia. Banks został wygnany z przestrzeni publicznej, a przynajmniej z tej znacznej części publicznej rozmowy, która odbywa się na Twitterze. Inne platformy mediów społecznościowych szybko pójdą w jego ślady, podobnie jak główne media drukowane i nadawcze, które czerpią wskazówki z tych samych arbitrów liberalnych standardów. A gdzie są ludzie, którzy powinni stanąć w obronie kongresmana Banksa? Dziwne w amerykańskim systemie politycznym jest to, że urzędnik ds. zdrowia publicznego może mieć status czterogwiazdkowego oficera wojskowego, a żołnierze, którzy zasłużyli na własne rangi w walce, już nie. Co więcej: feministki twierdzące, że promują sprawiedliwość dla kobiet, powinny być oburzone, że ktoś, kto nie jest biologiczną kobietą, zdobył nagrodę, której mogą pożądać. Nie słyszałem jednak oburzonych protestów feministek. Czy obawiają się, że oni również mogą zostać wykreśleni z debaty publicznej? Czy są uciszane przez politycznie poprawne siły, które pomogli stworzyć?

 

Kadzidło dla cesarza online?

Najbardziej kłopotliwym aspektem tego dziwacznego epizodu jest żądanie, które Twitter skierował do Banksa: aby usunąć swój post o Levine. Kongresmen może mówić, co chce na sali Izby Reprezentantów, bez obawy przed negatywnymi konsekwencjami prawnymi. Ale nie ma takiej wolności w internecie. Tam, jeśli chce pozostać częścią rozmowy, musi zgodzić się lub przynajmniej powstrzymać od sprzeciwu wobec nieprawdy. Były w historii inne czasy, kiedy ci, którzy nie chcieli zaakceptować fałszu, zostali wypędzeni z publicznego placu. Te precedensy są alarmujące. Myślę o imperium sowieckim, w którym wszelka krytyka teorii marksistowskiej była tłumiona. Albo późne imperium rzymskie (być może nieprzypadkowo społeczeństwo naznaczone nieskrępowaną ekspresją seksualną), w którym obywatele mogli być zobowiązani do palenia kadzidła na cześć bogów, w których nie wierzyli. Niektórzy obywatele, zwłaszcza chrześcijanie, odmówili. Czy przesadzam z niebezpieczeństwami, przed jakimi stoimy? W tym tygodniu filozof lingwistyczny Noam Chomsky zasugerował, że ludzie, którzy odmawiają szczepień przeciwko Covid, powinni dosłownie zostać wyprowadzeni poza przestrzeń publiczną. Wypędzeni ze swoich społeczności. Kiedy przypomniano, że tacy wyrzutkowie mogą mieć problem ze znalezieniem wystarczającej ilości jedzenia, Chomsky odpowiedział: „Cóż, to właściwie ich problem”. Pamiętajcie, że ten komentarz nie został potępiony jako mowa nienawiści. Chomsky’emu nie grozi wygnanie z grzecznego społeczeństwa. Czy to zaakceptujemy?

Ks. Jacek Świątek