Nie dać się zaskoczyć
Opublikowane ostatnio dane wskazują, iż w ubiegłym roku sakrament przyjęło 7 tys. dorosłych (wzrost o 30% w stosunku do ubiegłego roku) i 5 tys. nastolatków (wzrost o 50%). Szacuje się, że w tym roku poprosi o niego jeszcze więcej osób. Wzrost liczby chrztów dorosłych nie rekompensuje jednak w pełni liczbowo ciągłego spadku chrztów dzieci. Okazuje się jednak zjawiskiem bardzo ciekawym - przede wszystkim zaś jest znakiem szczególnego działania Ducha Świętego. I zapewne forpocztą wyzwań, jakie również nas czekają w polskim Kościele.
W ubiegłym roku (cytowany przez Vatican News) dziennik „La Croix” postanowił przeprowadzić badanie mające na celu stworzenie profilu kandydata do sakramentu chrztu. Okazało się, że ponad dwie trzecie katechumenów ma poniżej 40 lat, a połowa z tej grupy jest między 18 a 25 rokiem życia. Wielu z nich wywodzi się z rodzin w jakiś sposób – przynajmniej kulturowo – powiązanych z chrześcijaństwem. Często ich rodzice postanawiali „dać im wybór” i teraz korzystają z szansy. Liczni podkreślają rolę babci – to ona najczęściej uczyła ich modlitwy, dała podstawową wiedzę o Panu Bogu. Ważną rolę odegrali także przyjaciele – praktykujący katolicy. Innym elementem zachęcającym do przyjęcia Chrystusa za Pana i Zbawiciela okazuje się być piękno liturgii. Ostatnio też znaczącą rolę w drodze nawrócenia, jak mówią sami kandydaci do chrztu, odgrywa serial… „The Chosen” (10 kwietnia wchodzi do kin piąty sezon – film jest niebanalną opowieścią o Jezusie snutą przez świadków Jego życia). Ok. 5% kandydatów do chrztu to muzułmanie.
Ludzi spragnionych Boga trzeba dobrze przygotować do przyjęcia sakramentów i zintegrować z lokalną wspólnotą Kościoła – podkreślają przedstawiciele francuskiego Kościoła. Wielu z nich potrzebuje dostosowanego do indywidualnych potrzeb podejścia. Aby sprostać wyzwaniu, arcybiskup Lyonu i prymas Galii zaapelowali o tworzenie w parafiach małych, co najwyżej dziesięcioosobowych wspólnot, składających się zarówno z katechumenów, jak i zwykłych parafian. „Chodzi o to, aby przyszli katolicy, już na etapie przygotowań do przyjęcia sakramentów, zostali włączeni w życie wspólnotowe” – mówi abp Olivier de Germay w wywiadzie dla tygodnika „Famille Chrétienne”. Zauważył też, że pomiędzy osobistym życiem chrześcijanina i niedzielną Eucharystią istnieje brakujące ogniwo, którym jest wspólnota. „Chodzi o stworzenie miejsca, w którym wyrażamy wiarę własnymi słowami, gdzie uczymy się mówić, kim jest dla nas Chrystus i jak jest obecny w naszym życiu. W ten sposób stajemy się świadkami”.
Szacuje się, że w całej Francji 10 tys. osób jest dziś zaangażowanych w przygotowanie dorosłych do chrztu. Są to zarówno kapłani, diakoni stali, jak i świeccy.
Czas na pointę.
Czy z podobnym procesem możemy mieć do czynienia wkrótce w Polsce? Myślę, że tak. „Gonimy” Europę na wielu polach, także (niestety) laicyzacji. Wielu ludzi deklaruje odejście od Chrystusa (często z hukiem), choć ono tak naprawdę już dawno się dokonało. Aby stracić wiarę, trzeba ją najpierw mieć. Wielu też będzie wracać – już wraca. Co wtedy? Gdzie mają się udać? Pierwszym, naturalnym miejscem wydają się być parafie. Czy są do tego przygotowane? Czy istnieją grupy, które – tak jak przywołane wyżej dziesięcioosobowe zespoły – będą w stanie pomóc przeżyć czas katechumenatu, wesprzeć powrót do Kościoła tym, którzy go opuścili, wprowadzić do wspólnoty? Kto ma to robić? Koło różańcowe? KSM czy Akcja Katolicka? Domowy Kościół? Grupa pielgrzymkowa? Obawiam się, że to się nie uda. Kiedy pytałem o zdanie osoby ze wspólnot, którymi się opiekuję, bez wyjątku wszyscy byli zdziwieni. I przerażeni.
Może zatem czas wybiec w przyszłość i już o tym myśleć? Patrzeć na Francuzów i uczyć się?
Ks. Paweł Siedlanowski