Komentarze
Nie dbają zmysły za czym tęskni dusza

Nie dbają zmysły za czym tęskni dusza

Być może felieton ten jest spóźniony o parę dni, a dodatkowo również pisząc go, nie mam możliwości przewidzenia tego, co będzie miało miejsce w dniu inauguracji pontyfikatu papieża Franciszka I. Tak, z całą rozmyślnością piszę cyfrę rzymską przy jego imieniu, ponieważ tak będzie zapisywany w annałach i to jest jego oficjalne imię. W modlitwach liturgicznych czy innych nie używa się tej numeracji, ponieważ Bóg nie jest w tym względzie rachmistrzem.

Doskonale pamiętam, że chociaż Jan Paweł był II, a Benedykt był opisywany jako XVI, to modląc się w kanonie używałem tylko imienia, jak zresztą wszyscy księża. Co nie przeszkadzało pamiętać o tejże cyfrze. Ale wróćmy do właściwego wątku. Otóż kreślę te słowa jako jedną z moich pierwszych reakcji na wieść o wyborze kard. Bergoglio na urząd Następcy św. Piotra. I przyznam się, że jestem cokolwiek skonfundowany. Nie osobą nowego Ojca Świętego, ponieważ zdaję sobie sprawę z działania Ducha Świętego, najważniejszego wszak elektora. Moje zmieszanie nie jest również wynikiem szybkości wyboru czy też emocjonalnymi reakcjami ludzi na wieść o tym wyborze. Tym, co najbardziej mnie martwi, jest całkowity brak logiki w większości wynurzeń czy też relacji z tego wydarzenia. Tak, proszę Szanownych Czytelników. Nie jest to z mojej strony żaden atak na nowego papieża, ani też próba zdyskredytowania go na początku pontyfikatu. Raczej jest to reakcja na medialny show, zafundowany nam na kanwie wydarzenia jak najbardziej duchowego.

Nad ochłapami pochyliwszy czoła szukać zasady porządku istnienia

Normalną wydaje się w dzisiejszym świecie reakcja mediów, które poszukując sensacji, kreują rzeczywistość na własną miarę. Śledząc te poczynania nietrudno jest zauważyć, iż medialny światek natychmiast rozpoczął dzieło przeciwstawiania obecnego papieża jego poprzednikowi. Zwracanie uwagi na brak czerwonych butów, odmowę założenia mucetu przed wyjściem na loggię Bazyliki św. Piotra, podkreślanie tak wielkiej bliskości nowego papieża wobec tłumów, że aż można go poklepać po ramieniu jak swojaka i inne tego typu wydarzenia są ukazywaniem przeciwieństwa wobec pancernego kardynała i niedostępnego papieża skostniałego w dawnych formach, na jakiego kreowany jest obecnie papież – senior. Problem w tym, że głupawi dziennikarze zdają się nie zauważać, iż w ten sposób obrywa się także innym poprzednikom Franciszka I. Wszak bł. Jan Paweł II wielokrotnie zakładał osławiony mucet, nosił czerwone buty oraz występował we wspaniałych szatach. I cóż z tego, że Franciszek I jako kardynał jeździł do pracy rowerem czy środkami komunikacji miejskiej. Kard. Ratzinger chodził piechotą i nikt o tym się nie zająknął. Co więcej, pamiętam krytykę mediów, gdy po wyborze Benedykt XVI, ukazując się na balkonie bazyliki, miał pod białą sutanną czarny sweter. Dzisiaj tym samym mediom nie przeszkadza fakt, że nowemu Ojcu św. spod białej sutanny prześwitują czarne spodnie. Zmienność naszych medialnych braci jest zaiste wzruszająca. Okazuje się, iż dla nich najważniejsze w papiestwie jest to, by papież nazwał ich braćmi, pogłaskał pieska, pozwolił się pocałować w oba policzki, sam sobie ugotował obiadek i zapłacił za pobyt w hotelu. Złośliwie zadałem pytanie jednemu z moich rozmówców, zwracającemu uwagę na to ostatnie „medialne wydarzenie”, skąd papież ma pieniądze. Odpowiedział, że z pensji biskupiej. A skąd jako biskup miał pieniądze? – ciągnąłem dalej. Mój rozmówca powiedział, że z diecezji. Więc zapłacił pieniędzmi, które ty nazywasz wydzieranymi otumanionym wiernym, czyż nie tak? Tu mój rozmówca zamilkł w swoim zachwycie nad idiotycznymi medialnymi faktami. O istocie tego pontyfikatu nie świadczą te medialne gierki, zresztą miałkie. I naprawdę nie wiem, z której strony profilu Franciszek I przypomina bł. Jana Pawła II. Być może z tego, który chcielibyśmy zobaczyć.

Poszukiwanie wszelki sens swój traci, gdy zwą szukaniem to, co jest niszczeniem

Dla mnie naprawdę nie ma znaczenia, czy papież na obiad jada chleb ze smalcem, czy raczy się homarami. Dla mnie najważniejsze jest to, by był strażnikiem prawdy. I tutaj właśnie zaczyna się mój prywatny spór z medialnym obrazem papieża Franciszka I. Bezsensowne dla mnie jest dopatrywanie się, jak tego chce rzecznik prasowy Watykanu, ewangelicznego pochodzenia imienia nowego papieża, ponieważ w całym Piśmie św. takie imię nie występuje. Dorabianie więc ideologii jest całkiem nie na miejscu. Wartym jednak podkreślenia jest fakt modlitwy na samym początku pontyfikatu. Oraz wspomnienie swojego poprzednika. Ciągłość wiary została utrzymana. A także jej duchowa głębia. Zaś próba przeciwstawiania Benedykta XVI i Franciszka I jest jednak co najmniej zastanawiająca. Być może kryje się pod tym próba odreagowania płytkości dziennikarskiej za zbyt pokaźną, jak dla pismaków, głębię teologii Benedykta XVI. Bo raczej nie jest to tęsknota za kremówkami. A może jest to paniczny strach przed prawdą. Poprzednik Franciszka I stał na straży prawdy nawet za cenę obelg i wyzwisk nań rzucanych. Widać to było po komentarzach bezpośrednio po wyborze, gdy stawiano przed nowym papieżem tak „ważkie” zadania, jak zniesienie celibatu, święcenia kobiet, akceptację dla antykoncepcji czy związków homoseksualnych i uznanie rozwodów. Gdzieś na forach internetowych znalazłem „pochwałę” Franciszka I za to, że rozpoczął swoje przemówienie od słów „Dobry wieczór!”, a nie od zwyczajowego „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystusa!”. Miało to świadczyć o jego otwartości na cały świat. Większej bzdury dawno nie widziałem. Czyż o naszej otwartości na świat ma świadczyć brak przyznawania się do Jezusa i publicznego oddawania Mu chwały? Nowy papież po prostu użył rzymskiej formuły i o niczym więcej to nie świadczy. Ale głupawa ideologia już jest mu przypisana.

Skarb ukryty w ziemi ujrzał jasno

Sam nowy Ojciec Święty wspomniał, iż imię przyjął na cześć św. Franciszka z Asyżu. W ferworze poszukiwania „ubogiego Kościoła” warto tylko przypomnieć, że tamten święty ratował Kościół w zgodności z papieżem i biskupem Asyżu. Trwał więc we wspólnocie Kościoła, odkrywając dla swoich współczesnych i na miarę swoich czasów głębię wiary. Myślę, że tak też należy postrzegać nowego Następcę św. Piotra.

Ks. Jacek Świątek