
„Nie” dla takiej szkoły
Minął rok od wprowadzenia zakazu zadawania uczniom prac domowych. I choć prawie wszyscy gołym okiem widzą, że pomysł nie był zbytnio przemyślany (według badań aż 80% Polaków uznaje go za nietrafiony), resort edukacji nie potrafi przyznać się do błędu. Pytana o komentarz w tej sprawie minister Barbara Nowacka powiedziała, że „zostanie przeprowadzona ewaluacja tego, jaki efekt edukacyjny przyniosło wprowadzenie nieobowiązkowości prac domowych w szkołach podstawowych.
Będziemy też współpracować z nauczycielami, by mieli poczucie, że to, że prace domowe nie są obowiązkowe, to nadal mogą być zadawane”. Tymczasem i nauczyciele, i rodzice przyznają, że pomysł, delikatnie rzecz ujmując, był nietrafiony i wcale nie przyniósł korzyści. Przeciwnie: młodzież ma gorsze wyniki w nauce, a poziom np. stypendiów naukowych w niektórych szkołach spadł nawet o 50%. – Jak mam zweryfikować, czy uczniowie nauczyli się pisać rozprawkę lub przemówienie, skoro nie mogę im zadać napisania wypracowania do domu? – zauważa Anna, polonistka z 20-letnim stażem, która z przerażeniem patrzy na to, co dziś dzieje się w edukacji. – Owszem, mogę zadać do domu, sprawdzić tym, którzy przyniosą, ale jestem pewna, że zrobi to 20%, a egzamin muszą zdawać wszyscy i to ja jestem niejako oceniana, czy „umiałam nauczyć”. ...
JAG