Nie dziwi nic?
A żeby przyszłą zasługę już dziś zasługą uczynić, objaśnił, że Polska jest jedynym krajem w UE, „do którego ani jedno euro, ani jedna złotówka z tych pieniędzy nie trafiły”. A choć znane porzekadło przekonuje, że pieniądze szczęścia nie dają, to inne mu odpowiada, że może i tak, ale brak pieniędzy niejednemu życie schrzanił. Bazując na tej drugiej ludowej mądrości, najwyżej europejsko utytułowany nasz rodzimy polityk obiecuje, że jak tylko on i jego ferajna wygrają, to się Polakom od razu od tej wiekopomnej godziny polepszy. Bo wystarczy odrobina dobrej woli i kompetencji, które, jak wiadomo, szef PO/KO posiada, żeby te pieniądze stały się udziałem umiłowanych rodaków. A wtedy i sopocka plaża, i sopockie knajpy, i Monciak – wszystko zapełni się, bo dzięki odblokowaniu ludzi będzie znowu na takie fanaberie stać.
Spowodowane obietnicą radosne ożywienie psują, niestety, malkontenci. „Ale jak to tak od razu odblokuje? Czyli że teraz blokuje?” – wydziwiają. Skoro jednak obiecuje… Ale obiecywał już sporo. „Ja się do Brukseli nie wybieram”, „nie będzie podwyżek podatków”, „nie podniosę wieku emerytalnego”. To już tak do końca nie wiadomo: wierzyć czy nie wierzyć? Na mieście mówią, że te wszystkie obietnice to żeby zagrać Kaczyńskiemu na nosie. Tak jak wystawienie Giertycha. I tu znowu patriotyczne poświęcenie pana ekspremiera i ekskróla Europy widać. „Czuję – tłumaczył się wyborcom z umieszczenia na swoich listach wyborczych pana mecenasa – dyskomfort. Ale najważniejsze, że większy dyskomfort czuje Kaczyński”. „Rachunek – przekonywał pan były premier – jest prosty”. Zdziwko?
Można też – jak się nie ma jeszcze układów w Brukseli – próbować wabić wyborców innymi koneksjami. Na przykład znajomością, a nawet zażyłością ze śp. ojcem aktualnego premiera Kornelem Morawieckim i przekonywać, jak to serdecznie on przed swoim synem i przed współpracą z nim przestrzegał nową gwiazdę na polskim politycznym firmamencie, czyli Michała Kołodziejczaka. A wygadywać takie dyrdymały to mogłaby Kołodziejczakowi zabronić tylko zwykła ludzka uczciwość. Ale ta się chyba z ambitnym rolnikiem gdzieś w polu rozminęła.
W politycznej pomysłowości trudno będzie jednak przebić nieznaną szerszej publiczności Wielkopolankę, która zażyczyła sobie wyryć na nagrobku osiem antypisowskich gwiazdek. Gwoli wspomnianej wyżej uczciwości: nie do końca wiadomo, czy wyryto je na życzenie mieszkanki grobu czy może jej rodziny.
Jak tylko kuzynka moja w czasie politycznych rozważań uznała, że jesteśmy na wirażu, to od razu mi się taki kawałek starej piosenki przypomniał. Ale boję się go tu upublicznić. Chyba że sami Państwo odgadną. I przemyślą sprawę.
Anna Wolańska