Komentarze
Nie idźcie tą drogą

Nie idźcie tą drogą

Za nami pilotażowe odcinki kolejnego sezonu opery mydlanej pt. „Cyrk na Wiejskiej”.

Już po obejrzeniu pierwszych, mrożących krew w żyłach scen, nietrudno odgadnąć, jak dalej potoczy się akcja tego wiekopomnego dzieła. Pieniędzy nie ma i nie będzie, bo wszystko przejadł PiS wraz z patoelektoratem. W budżecie państwa widać wyłącznie gigantyczną dziurę, którą nie wiadomo czym zaczopować. W sądach demolka. Unia wypłaci nam jedynie (wiadomo przez kogo) mizerną zaliczkę na KPO. W wyzwolonych obywatelkach szczytuje poziom agresji na tę część społeczeństwa, która wali kłody pod nogi i przeszkadza zrobić skrobankę. Ich złość udziela się tęczowym „facetom”, którzy nie mogą zrobić zakupów w niedzielę.

Na politykę miłości między wybrańcami narodu nie ma co liczyć. Każda ze stron idzie wyłącznie na podziały, bo to się najlepiej sprzedaje, i to nie tylko w mediach. 

Póki co nie wiadomo, jakie konkretnie reformy chce zrealizować przyszły rząd, gdyż cały czas poruszamy się w świecie projekcji niewiele różniących się od tych z okresu kampanii wyborczej. Wiadomo natomiast, że – jak mawiał kolumbijski myśliciel Nicolás Gómez Dávila – „demokratyczne wybory rozstrzygnęły o tym, kto będzie uciskany w majestacie prawa”. Nikt nie ma pomysłu na to, co zaoferować w zamian za kończącą się za chwilę większość tarcz antykryzysowych. Nikt nie mówi o tym, że wraz z wygaśnięciem zerowej stawki VAT na część artykułów spożywczych ich ceny poszybują w górę. Nikt również nie informuje społeczeństwa, że z końcem roku przestaną funkcjonować mechanizmy powstrzymujące, wywołany przez Unię i jej idiotyczną obsesję, wzrost cen energii. Słowem lepiej, taniej, mądrzej i sprawiedliwiej to już było. A skoro ma być gorzej, głupiej i kolejny raz przyjdzie nam zaciskać pasa, by starczyło na chleb, to w zamian dostaniemy igrzyska. Pytanie tylko, czy lud głosujący się tym pożywi? Ekstremalni zapewne tak. Wszak w ich głowach cały czas tak dudni od żądzy zemsty, że długo jeszcze nie usłyszą burczenia w brzuchach. A co z innymi…

Popularne stwierdzenie, że parlament to niezły cyrk – ku uciesze jednych i zatroskaniu drugich – znajduje coraz więcej potwierdzeń. Nie od dziś wiadomo też, że prawdziwego cyrku nie ma bez zwierząt. I tak oto jedna z pierwszych deklaracji świeżo wybranej większością rotacyjnej koalicji wicemarszałek Sejmu RP z ramienia Koalicji Obywatelskiej, dotyczy właśnie zwierząt. – Chcę, żeby na teren sejmu można było wejść z psem – powiedziała Dorota Niedziela. I choć do końca nie wiadomo, czy miała na myśli salę plenarną czy jedynie tereny zielone wokół sejmowego kompleksu, to wiadomo, że obecność psów na Wiejskiej nie jest zagadnieniem nowym. Pierwszy pies, a raczej suczka, który zrobiła prawdziwą furorę i weszła do głównego gmachu najwyższej izby, wabiła się Saba. Jej właścicielem był „trzeci bliźniak” – marszałek sejmu V kadencji Ludwik Dorn. Obecność uroczej suni na sejmowych korytarzach budziła różne reakcje, od entuzjazmu po falę oburzenia. Autorem najgłośniejszej wypowiedzi na temat Saby i jej właściciela był prezydent Aleksander Kwaśniewski. W październiku 2007 r. głowa państwa podczas konwencji wyborczej SLD w Szczecinie, znajdując się w stanie wskazującym na spożycie, mówiła: „(…) Myśmy to już przeżyli. Nie idźcie tą drogą (…) Ludwiku Dorn… i Sabo!, nie idźcie tą drogą. Nie idźcie!”. Jednak Ludwik Dorn i Saba ostatecznie poszli drogą, którą wszyscy pójdziemy, i od jakiegoś czasu nie ma ich wśród nas.

Leszek Sawicki