Nie możemy zdezerterować
Najtrudniejsze są sytuacje, kiedy kobieta nie chce pomocy, nie chce z nikim rozmawiać, jest zdecydowana dokonać aborcji. Wiem, że nie rozwiążę jej wszystkich problemów, nie znajdę zamiennika w postaci ojca dziecka i mężczyzny dla tej kobiety, ale innym sprawom mogę zaradzić. Najczęściej jest ona w gronie osób, które ją opuszczają i nawet przez sam ten fakt, przez klimat w domu zachęcają do aborcji. Najlepsze wyjście w takiej sytuacji to zmiana miejsca zamieszkania tej kobiety, żeby znalazła swój kąt, zaczęła planować przyszłość. Nie chodzi o jakąś zdawkową pomoc, ale o nowe lokum. Do tego dochodzi obietnica pomocy w sprawach żywnościowych, opłaceniu rachunków, zakupie produktów dla dziecka. Kobieta, słysząc takie zapewnienia, dochodzi do wniosku: „dam sobie radę”. Fundacja podejmuje ten trud. Chciałbym, żebyśmy robili to w jeszcze większym wymiarze, ale to jest uzależnione od rozwoju fundacji, darczyńców. Nie korzystamy ze środków państwowych. Chcę zaznaczyć, że naszym celem nie są tylko pieniądze, ale gromadzenie ludzi pro-life, o których mówimy Bractwo Małych Stópek.
Jak Ksiądz zareagował na wyrok Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji eugenicznej i co Ksiądz czuje, oglądając relacje ze strajków kobiet?
Wyrok odebrałem jako wielką ulgę. Zawsze mnie dziwiło, jak to możliwe, że Konstytucja mówi jedno, a życie pokazuje zupełnie coś innego. Mam też świadomość, jakie nienarodzone dzieci są zabijane, m.in. z niepełnosprawnością intelektualną. Z takimi osobami mam kontakt poprzez wspólnotę Wiara i Światło. Zdawałem sobie sprawę, że TK swoją decyzją wsadzi kij w mrowisko. Uczestnicząc w marszach życia w Berlinie, obserwowałem dewiacyjno-lewackie kontrmanifestacje. W naszym kierunku leciały bluzgi. Kiedy byliśmy blisko siebie i odgradzał nas tylko szpaler policjantów, zaglądałem tym młodym ludziom w oczy. Byłem przerażony, bo widziałem w nich totalną pustkę. To było coś bardzo zasmucającego i zatrważającego. Nie ustrzegliśmy się tego także w Polsce. Kiedy dostałem informację, że tłum manifestujących będzie przechodził obok mojego kościoła w Szczecinie (na całe szczęście tak się nie stało), wyszedłem z plebanii, by stanąć przy świątyni. Chwyciłem za notes, który jest moim testamentem, i zrobiłem wpis, co świadczyło, że moja trwoga była autentyczna. Te manifestacje – podczas których padają przekleństwa, groźby – odbieram jako demonstrację złego, czegoś demonicznego. Poza tym bardzo przygnębiający jest cały kontekst błyskawic widoczny na facebooku. ...
Kinga Ochnio