Nie można żyć bez Ducha!
Uważam, że ten, kto poszukuje, już ma w sobie Ducha. Ktoś, kto czuje, choćby mały, wewnętrzny głód Pana Boga, ma Ducha i On w nim działa. Nawet jeśli ten człowiek żyje w grzechu, jest potwornie zmiażdżony, nie widzi Boga i nie ma żadnego doświadczenia osobistego spotkania z Jezusem Chrystusem. Kiedy tylko tęskni, czuje w sobie niepokój wypływający z poszukiwania i chce coś zmienić, to znak, że Duch Święty zaczyna w nim działać.
Proszę Księdza, dlaczego przeciętny katolik zapomina o istnieniu Ducha Świętego?
Jesteśmy skażeni grzechem i skaleczeni, szczególnie w wymiarze duchowym. To dlatego łatwiej nam wejść w świat materialny, zredukować nasze człowieczeństwo do tego, co widzialne i zagubić to, co duchowe. Każdy z nas dużo szybciej stanie się materialistą niż człowiekiem uduchowionym.
Dlaczego częściej pamiętamy o Bogu Ojcu i Jezusie, a o Duchu Świętym przypominamy sobie dopiero na hasło „bierzmowanie”?
W naszej wierze możemy skoncentrować się na Jezusie Chrystusie, czy na Ojcu. Pokusiłbym się jednak o stwierdzenie, że ktoś, kto autentycznie wchodzi w głębszą relację z Ojcem lub Synem, nie zapomina również o Duchu, on Go na pewno otrzyma i będzie odkrywał. Nie wierzę w głęboką więź z Synem i Ojcem bez relacji z Duchem. Byłaby to fikcja.
Niestety sakrament bierzmowania ciągle przyjmujemy nie całkiem świadomie. Patrzymy na innych i też ustawiamy się w kolejkę. Nie wiemy, po co idziemy i jak korzystać z otrzymanych darów.
Tak, widać to zagrożenie, że sakramenty przeżywamy „z tradycji”, płytko, nominalnie, bez osobistego zaangażowania. Przypomina mi się świadectwo bp. Edwarda Dajczaka, który opowiadał o spotkaniu z młodzieżą mającą przystąpić do bierzmowania. To była duża parafia. Kandydaci przygotowywali się dwa lata. ...
Agnieszka Wawryniuk