Historia
Źródło: MR SIEDLCE
Źródło: MR SIEDLCE

Nie obejdziesz się smakiem

Do 14 listopada można zwiedzać Muzeum Regionalnym w Siedlcach wystawę zatytułowaną „Wokół kuchni i stołu. Rzut oka na historię jedzenia w XX w.”, która pokazuje kuchenne klimaty z minionej epoki.

Nie bez powodu mówi się, że kuchnia jest sercem domu. To wyjątkowe miejsce kojarzące się przede wszystkim z ciepłem. Zapachy i smaki kuchni w domu rodzinnym chodzą za nami przecież przez całe życie. Dlatego tę wystawę ogląda się z przyjemnością. I choć jest skromna, przywołuje ogrom wspomnień. Na wystawie zgromadzono bardzo zróżnicowane eksponaty. Wśród tekstyliów mamy makatkę, obrusy i serwety czy też kuchenny fartuszek. Zobaczymy młynek do pieprzu i kawiarkę do kawy, naczynia i sztućce, jakie służyły naszym dziadkom - można przy tym zachwycić się misternie rzeźbioną lipową tacką i zadziwić rozmiarami łyżek. Uwagę przyciąga forma do masła, a przede wszystkim pomysłowość autora drewnianej skrzyneczki do wyciskania maślanej kostki. Podobnie - turystyczny „składak” tworzony przez nóż i widelec.

Pytanie, kto jeszcze pamięta obcinarkę do jajek, syfon i musztardówki, kartki żywnościowe… Jeżeli ktoś nie wie, z czym się to je – warto sprawdzić to naocznie. Prawdziwym cymesem jest butelka po miodzie Zagłoba, którą w 1947 r. – o czym wnosimy z nalepki – użyto do przechowania domowego wina babci. Mnie osobiście najbardziej zachwyciła służąca do zabawy i nauki imitacja kuchni węglowej z żeliwnym blatem i drzwiczkami.

 

Żywienie zbiorowe

Jak ważki jest temat tego, co na talerzu, oddają dzieła artystów: Michała Borucińskiego, Konstantego Laszczki, Kazimierza Szwainowskiego, Teresy Szczurowskiej-Buchczewej i Zygmunta Urbanowicza. Warto, a nawet trzeba, zatrzymać się przy planszach ze zdjęciami Adama Ganiewskiego (Gancwola). Mamy na nich święcenie pokarmów na Wielkanoc i uroczysty posiłek z okazji Bożego Narodzenia. Uwiecznione zostały też okolicznościowe spotkania – piknik na trawie z udziałem żołnierzy pułku dragonów narwskich sprzed 1915 r. oraz wesołe okolicznościowe spotkanie przy stole. Na jednej z plansz umieszczono zdjęcia zrobione w czasie posiłku w placówkach opiekujących się dziećmi. A co mają na talerzach bohaterowie tych fotografii? To naprawdę da się sprawdzić.


Warto rozbudzać apetyty

 

PYTAMY Kamilę Woźnicę, kustosza wystawy „Wokół kuchni i stołu. Rzut oka na historię jedzenia w XX w.”

 

Jaki cel towarzyszył powstawaniu wystawy?

 

Wystawa nawiązuje do 29 edycji Europejskich Dni Dziedzictwa, którym w tym roku przyświeca hasło „Smaki dziedzictwa”. Z założenia nie stanowi dogłębnego ujęcia problematyki historii jedzenia XX w. Można powiedzieć, że dotyka zaledwie tematu wskazanego w tytule. Chodziło nam o rzucenie światła na dziedzinę, którą warto się zainteresować – rozbudzenie apetytu. Na Zachodzie historią jedzenia badacze zajmują się od pierwszej połowy ubiegłego wieku. W Polsce ten kierunek badań historycznych popularyzuje od niedawna, ale chyba skutecznie, prof. Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu dr hab. Jarosław Dumanowski, uznawany za prekursora polskiej historii jedzenia.

 

Skąd eksponaty?

 

Nacisk położyłam na historię Siedlec i regionu – stąd w większości pochodzą przedmioty prezentowane w gablotach. Część z nich należy do zbiorów etnograficznych naszego muzeum pozyskanych w okolicznych wsiach, niektóre zostały przekazane do działu archeologiczno-historycznego muzeum. Autorami obrazów są artyści związani z regionem siedleckim. Prezentujemy też zdjęcia Adama Ganiewskiego pokazujące życie codzienne siedlczan.

 

Czy kultura jedzenia zawsze szła w parze z samym jedzeniem?

 

To zależy gdzie i w jakim czasie. Zapracowani mieszkańcy wsi nie celebrowali jedzenia – jedli proste potrawy, byle szybciej zjeść. W domach bogatszych – magnackich, szlacheckich czy mieszczańskich – starano się jadać posiłki wspólnie i o określonych godzinach. Kto się spóźnił, chodził później głodny. Zdarzało się, że podawano dwa posiłki: późne śniadanie ok. 13.00, i kolację o 18.00, za to obfite. Co ciekawe, czym innym była kolacja, czym innym wieczerza – kolacja to potrawy zimne, na wieczerzę serwowano dania na ciepło. Ludziom ubogim zależało tylko na tym, żeby się najeść. A trzeba pamiętać, że niedożywienie było powszechne. Jeszcze na początku XX w. ludzie byli dużo niżsi.

 

Jadłospis, siłą rzeczy, też był uboższy.

 

Na pewno nie było w nim takiej różnorodności potraw i produktów egzotycznych jak dzisiaj – z małymi wyjątkami, bo np. Sobieski uwielbiał pomarańcze, czekoladę i kawę… Natomiast niedostatek zmuszał do pomysłowości. Do garnka trafiało więcej roślin dostępnych w zasięgu ręki. Popularna była np. bylina z rodziny traw zwana manną. Jej nasiona gotowano jak kaszę, robiono z nich mąkę. Duże znaczenie miał w kuchni topinambur, dzisiaj niemal zapomniany. O dawnych polowaniach dzisiaj myślimy jak o rozrywce wyższych sfer. Tymczasem wcześniej miały one znaczenie praktyczne – trzeba było czymś wyżywić rodzinę, a na dworze także służbę. Łowiono i spożywano dużo ryb. Podstawą naszego narodowego posiłku od wieków były kasze i mięso. Zanim upowszechniły się ziemniaki, które jeszcze w XIX w. uważano za pokarm biedoty, pierwsze miejsce w chłopskiej kuchni zajmował pożywny groch. Stale na stołach Polaków gościła też kapusta. Nie bez kozery jeden z historyków mawiał, że w pierwszej połowie XX w. na wsi królowały dwie główne potrawy: jadano kapustę z ziemiankami albo ziemniaki z kapustą… Ale dzięki temu w Polsce rzadko chorowano na szkorbut, nawet w wojnę, ponieważ to dwa produkty bogate w witaminy i mikroelementy. Poza tym w spiżarniach pełno było kiszonek – kiszono nie tylko warzywa, ale też mięso czy ryby.

 

Jakie stereotypy o polskiej kuchni zdominowały nasze myślenie o tym, jak dawniej jadano?

 

Na pewno nie było w niej nudy. Z prawdą rozmija się też nasze wyobrażenie o kuchni staropolskiej. Ukształtowały je przepisy zawarte w książce „Kucharz doskonały…” Wojciecha Wielądko z 1786 r. będącej tłumaczeniem z francuskiego. Kuchnia francuska była dość delikatna, tymczasem na polskich dworach jadano bardzo wyraziste potrawy. Używano dużo przypraw, bawiono się smakiem, przygotowywano potrawy-zagadki, które miały zaintrygować, zszokować jedzących, jak ser z pigwy. Potwierdzeniem tego są receptury zawarte w pierwszej zachowanej polskiej książce kucharskiej, za jaką uważa się wydaną w 1682 r. „Compendium Ferculorum albo zebranie potraw” autorstwa sekretarza królewskiego Stanisława Czernieckiego.

 

Kuchnia to temat rzeka – niewyczerpany i dynamiczny, czego potwierdzeniem są choćby portale z przepisami, programy o gotowaniu itd. Czy obserwując dzisiejsze trendy kulinarne, można zauważyć, że do łask wraca „dawne”?

 

Odżywają stare przepisy, wracają zapomniane produkty, jak lebioda, pokrzywa, brukiew, orzechy bukowe – potrawy z nich jedzono z konieczności, z biedy. Współcześnie uchodzą za rarytas, a tzw. kuchnia głodowa jest wręcz modna. Grill to powrót do czasów, gdy gotowano na dworze albo w tzw. letniakach. Kuchnia otwarta na salon jest dzisiaj w co drugim domu; kiedyś jednoznacznie wskazywałoby to na ubóstwo, teraz uchodzi za trendy… Przykłady można by mnożyć.

 

Stół, miejsce posiłkuw każdym domu, niezależnie od epoki pełni rolę mebla, który integruje…

 

Wspólne spożywanie posiłków jednoczy i zacieśnia więzi – zostało to udowodnione naukowo i jest często podkreślane przez psychologów. Potwierdzenie tego odnajdujemy na zdjęciach wybranych na wystawę – na twarzach osób spotykających się na wspólnym posiłku widać radość.

 

Dlaczego warto obejrzeć wystawę?

 

Dla osób dorosłych, które odwiedzą Muzeum Regionalne, wystawa z pewnością będzie swego rodzaju sentymentalną podróżą w przeszłość. Dzieci, poznając życie w kuchni, czeka dużo niespodzianek. Niektóre nie słyszały o kartkach żywnościowych, nie widziały drewnianej łyżki czy syfonu. Warto przyjść i rozbudzić apetyt na kulinarną wiedzę.

 

Dziękuję za rozmowę.

LI