Nie oczekujmy od matek jeszcze więcej
Ostatnio słyszałam znanego prawnika, uważanego za eksperta, który na spotkaniu publicznym wesoło podsumował sytuację kobiet: najchętniej sam byłby kobietą, bo ktoś by go utrzymywał, a on miałby przecież sprzątaczkę, zawoziłby dzieci do szkoły i ładnie wyglądał, czekając na rodzinę w domu. Obawiam się, że trudno tłumaczyć ludziom przyzwyczajonym do oceniania wymiernych, twardych kompetencji, że matka to ktoś więcej niż suma kucharki, sprzątaczki, pielęgniarki i korepetytorki. Z drugiej strony mamy newsy medialne o zabieraniu dzieci do domu dziecka, bo rodzice nie byli dość szybko posłuszni zaleceniom psychologa. Być może słowa o sercu matki w domu są zbyt poetyckie i nieuchwytne, ale istnieją badania naukowe mówiące o traumie dzieci zabieranych nagle z rodzinnego domu oraz różnicy między dziećmi z rodzin a dziećmi z placówek wychowawczych, niezależnie od ciężkiej pracy opiekunów.
A jakie jest współczesne macierzyństwo? Przede wszystkim odpytywane, podejrzewane, oskarżane… Ilość ekspertów od macierzyństwa zaskakuje. Można przeczytać, że za wszelkie niepowodzenia odpowiadają matki, które nie dość albo za bardzo zajmowały się dziećmi. Jakoś mniej się słyszy na temat mężów, ojców. Nie dziwię się kobietom, które boją się mieć dzieci. ...
Jolanta Krasnowska