Kultura
Źródło: ARCH
Źródło: ARCH

Nie spieszmy się dorastać

Komplet garnuszków dla lalki z okresu międzywojnia, gry karciane sprzed 100 lat, lalka Petronela wyprodukowana w siedleckim zakładzie „Miś”, szkolne mundurki, tabliczki do pisania - m.in. takie unikatowe eksponaty znajdziemy na wystawie pt. „Nie spieszmy się dorastać… Dzieciństwo naszych dziadków”, którą przygotowało Muzeum Regionalne w Siedlcach. Niestety, na razie ekspozycję możemy oglądać tylko online. Mimo to naprawdę warto!

Zamknięte z powodu pandemii instytucje kultury zachęcają do wirtualnego zwiedzania. Również Muzeum Regionalne w Siedlcach zaprasza do oglądania swoich zbiorów online na facebookowym profilu. Jedną z propozycji jest ekspozycja „Nie spieszmy się dorastać… Dzieciństwo naszych dziadków”, która prezentuje zabytkowe zabawki, gry, przedmioty związane ze szkołą, ubrania oraz pamiątki rodzinne itd. Najstarsze eksponaty pochodzą z okresu międzywojnia, a najmłodsze z lat 80 XX w. - Przygotowywaliśmy tę wystawę z ogromną przyjemnością z myślą nie tylko do najmłodszych, ale także o ich rodzicach i dziadkach. Miała to być sentymentalna podróż w przeszłość skłaniająca do wspomnień i opowieści w stylu „A za naszych czasów to było…”, do rodzinnych wizyt w muzeum. Niestety koronawirus bardzo pokrzyżował nam plany - mówi Agnieszka Hyckowska, kustosz wystawy. Muzealnicy zapraszają jednak do zwiedzania online.

Wszystkie eksponaty pochodzą ze zbiorów MR. Są wśród nich prawdziwe perełki. – Żal byłoby ich nie zaprezentować innym. Poza tym dzieciństwo to taki okres, który raczej każdy z nas dobrze wspomina, ponieważ kojarzy się z domem rodzinnym, zabawą, beztroską, bezpieczeństwem. I tak narodził się pomysł ekspozycji – opowiada A. Hyckowska.

 

Prawdziwe perełki

Wystawa mieści się zaledwie w kilku gablotach, ale zawiera prawdziwe skarby. Są to m.in. zabawki, które mają ok. 100 lat. Podarowała je muzeum jedna z mieszkanek. Były to jej rodzinne pamiątki. – Komplet plastikowych garnuszków zastawa kuchenna, mebelki dla lalki, klocki konstrukcyjne – jakże inne od tych, jakie mamy dzisiaj – metalowy kubeczek, wyglądają praktycznie jak nowe. To są rzeczy stare mające ok. 100 lat. Trafiły do nas starannie posegregowane w pudełeczkach. Stan tych przedmiotów świadczy o tym, że musiały być bardzo cenne dla właścicielki – podkreśla kustosz wystawy.

Perełką wśród eksponatów jest kuchenka do zabawy z otwieranymi drzwiczkami, fajerkami, pogrzebaczem. To miniatura dawnej kuchni opalanej na węgiel lub drzewo, na której gotowano obiad. – To bardzo oryginalna rzecz. Myślę, że mogła być zrobiona na zamówienie przez rzemieślnika – podkreśla kustosz wystawy.

Do unikatów z kategorii „rzemiosło artystyczne” zaliczyć można też dziecinny stolik z szufladkami i krzesełkiem z pierwszej połowy XX w. oraz drewniany domek dla lalek.

 

Rozrywka nie tylko rodzinna

Uwagę zwracają również pochodzące z międzywojnia karty do gry. Dość wysłużone. Jednak to nic dziwnego, bo w tamtym czasie jedną z ulubionych rodzinnych rozrywek była właśnie gra w karty. Zawrotną karierę robił wówczas brydż. Grywali w niego wszyscy, niezależnie od pozycji społecznej, i wszędzie: w mieszczańskich kamienicach i ziemiańskich dworach, na prywatnych salonach i oficjalnych bankietach, w kawiarniach i pociągach, a nawet na manewrach wojskowych. Popularnością cieszyły się także „Zalecanki”, czyli towarzyska gra karciana polegająca na prowadzeniu flirtu przez zdania znajdujące się na kartonikach. Jakie podpowiedzi serwują graczom autorzy zestawu kart z początku XX w.? M.in.: „Kochać to żyć”, „Ukorz się grzeszniku, gdyż będzie źle z tobą”, „Dobremi chęciami piekło brukowane”.

Jest też historyczna gra karciana „Zabawa grunwaldzka” z 1910 r., gry „Smok wawelski” i „Pajtuś” z lat 70.

 

Czar PRL

Wśród zabawek jest lalka Petronela wyprodukowana w siedleckiej spółdzielni pracy Miś. – Warto przypomnieć, że mieliśmy taki zakład, pracy, który przez ponad 50 lat jego działalności wyprodukował ok. 60 mln zabawek Mieścił się on na dawnej ul. Marchlewskiego, dzisiaj jest to ul. Sokołowska – dodaje A. Hyckowska.

W kolejnej gablocie umieszczono opakowania po słodyczach: po wedlowskich bombonierkach z dawnych lat, po ptasim mleczku wyprodukowanym w słynnych w PRL zakładach „22 lipca”, po krówkach z Jutrzenki czy czekoladzie popularnej kakaowej. – Wydaje mi się, że pamiętam nawet jej smak. Był to wyrób czekoladopodobny, który z czekoladą niewiele miał wspólnego. Mimo to smakował wybornie i dla dzieci stanowił prawdziwy rarytas. Dlatego z uśmiechem na twarzy i sentymentem wspominamy tamte czasy – dodaje A. Hyckowska.

 

Trendy międzywojnia

Ekspozycja przypomina też, jak dawniej wyglądały szkolne przybory, m.in. liczydło, wykonana z łupka i drewna tabliczka do pisania, stalówki, pióra, czy mundurki. Czapka gimnazjalisty z „Żółkiewskiego”, oryginalne ubrania dziecięce z międzywojnia pokazują, jakie trendy panowały w ówczesnej modzie. Na topie były trapezowe płaszczyki, kapelusiki, sukieneczki, a uważany za szczyt elegancji strój marynarski zakładano na specjalne okazje.

 

Ukochanej Matusi

– Warto również zwrócić uwagę na pochodzące z lat 1919-1960 laurki ze zdjęciami dzieci, wykonywane dla rodziców i dziadków. W dobie maili i esemesów sztuka kaligrafii dawno poszła w zapomnienie. Z tym większym podziwem patrzy się na wyrysowane równo linijki, nieraz przypominające nasze szkolne zeszyty w trzy linie – mówi A. Hyckowska, zwracając uwagę na ich treść, a szczególnie język, jakim były pisane. – Staś, Zosia czy Józio mozolnie stawiali piękne, równe literki, aby sprawić radość „Ukochanej Matusi”, „Kochanemu Dziadziowi” czy „Drogiemu Papie”. Dbałość o piękny charakter pisma była wyrazem szacunku do adresata powinszowań – zauważa.

 

Świat zatrzymany w kadrze

Ekspozycję dopełniają fotografie rodzinne, dzieci, komunijne z początku XX w., wykonane m.in. w atelier siedleckiego fotografa i działacza społecznego Adolfa Gancwola-Ganiewskiego, który prowadził swój zakład przy ul. Ogrodowej 29. – Te zdjęcia kompletnie różnią się od tych wykonywanych współcześnie. Przede wszystkim robiono je na szklanych negatywach, co wymagało absolutnego bezruchu od osób pozujących do fotografii. Poza tym wyjście do atelier stanowiło wyjątkową okazję, zakładano więc odświętne ubrania. Uwagę zwracają też poważne miny, stroje, zwłaszcza małych chłopców, którzy nosili sukienki, ówczesne zabawki, jak np. kusza czy pistolet. Zdarzały się również plenery, np. w sadach, gdzie na specjalnie rozłożonych dywanach pozowały wielopokoleniowe rodziny. Te zdjęcia pokazują, jak bardzo zmienił się świat – zaznacza A. Hyckowska.

Wystawa „Nie spieszmy się dorastać… Dzieciństwo naszych dziadków” miała być dostępna w Muzeum Regionalnym dla zwiedzających do 17 maja. Muzealnicy jednak myślą o jej przedłużeniu, tak by po złagodzeniu związanych z koronawirusem obostrzeń mogło ją zobaczyć więcej osób.

MD