Nie tędy droga?
Już któryś rok z kolei PKP prosi kierowców o zachowanie ostrożności podczas pokonywania przejazdów kolejowych, uświadamiając przy tym, że lekceważenie znaku „Stop” czy przejazd slalomem pomiędzy zamkniętymi półrogatkami to, delikatnie mówiąc, bardzo niebezpieczne manewry. Niestety, kierowcom nadal trudno zrozumieć, że wtargnięcie na przejazd przed rozpędzony pociąg daje nikłe szanse wyjścia z tego spotkania cało. Co jakiś czas słychać o tragicznych wypadkach świadczących o zaskoczeniu kierowcy tym, że pociąg nie ustąpił mu pierwszeństwa. Łamanie tego ostatniego przepisu jest ponoć główną przyczyną wypadków drogowych, o czym mówi kolejna kampania społeczna poświęcona zasadom obowiązującym na drodze. W telewizyjnym spocie nieuważny kierowca musi wybrać... swoją ofiarę.
Problem w tym, że użytkownicy dróg wciąż w głębokim poważaniu mają przepisy (o kulturze jazdy nie wspominając), o czym świadczą policyjne statystyki. Jak powszechnie wiadomo, wystarczy zdać egzamin na prawo jazdy, aby automatycznie stać się świetnym kierowcą, królem szos, którego nikt nigdy, zwłaszcza na długiej prostej, nie wyprzedzi. Bo wyprzedzanie – szczególnie, gdy ktoś przed nami tamuje ruch, jadąc zgodnie z przepisami 50 km/h – jest niebezpieczne i może doprowadzić do wypadku. Co trzeba zrobić, gdy jakiś niedzielny kierowca chce wyjechać z drogi podporządkowanej? Olać go, bo gdy puści się go przodem, będzie się wlókł przed nami. Kolejna ciekawa kwestia to parkowanie. Najlepiej lekceważąc białe linie, zająć dwa miejsca, żeby nikt się nie dokleił.
Największymi wrogami kierowców są piesi, a wiadomo, że ci w starciu z rozpędzonym pojazdem nie mają żadnych szans. Polska, niestety, jest w niechlubnej czołówce wśród krajów europejskich pod względem rozjeżdżania przechodniów. Na pocieszenie – na wschodzie jest jeszcze gorzej. Podobno w Moskwie panuje zasada: „samochód jedzie, co robi pieszy, to jego sprawa”. Zazwyczaj kierowcy patrzą na niezmotoryzowanych użytkowników dróg jak na zawalidrogi – podkreślając klaksonem swoją wyższość – bo przecież, gdyby nie oni, dawno już byliby w miejscu docelowym… Starsza pani na przejściu z siatami? Tyle lat czeka, już się przyzwyczaiła… Poczeka jeszcze trochę.
Lepsze drogi, nowe autostrady, drogie samochody czy wspomniane kampanie, póki co, nie wpłynęły na poprawę bezpieczeństwa. Tu potrzeba zmiany mentalności, a do tego jeszcze daleka droga.
Kinga Ochnio