Nie uciekajcie od krzyża
W homilii podkreślał, że odpust to okazja do tego, by zacząć od nowa, ponieważ jest on darowaniem kary za grzechy już odpuszczone co do winy. - Bóg chce to wszystko wymazać i trzeba, byśmy z tego skorzystali - zachęcał kapłan. Potem nawiązał do nazwy tutejszego odpustu. - W 1820 r. postawiono w Kolembrodach drewniany unicki kościół pw. Podwyższenia Krzyża Świętego; stąd zapewne pozostała tradycja tego odpustu. Dziś nie tylko chcemy coś uczcić i upamiętnić, ale też zrozumieć, czym jest owo Podwyższenie Krzyża Świętego - zaznaczył ks. J. Kozak. Później opowiedział o historii odnalezienia krzyża Chrystusa. - Dziś chętnie go używamy, bo jesteśmy do tego przyzwyczajeni. Widzimy w nim pewien symbol, ale czy rozumiemy jego sens? Dzisiejsze czytania pokazują, że krzyż Jezusa jest niezbędny do zrozumienia miłości Boga - tłumaczył kaznodzieja.
– Jezus mógł oddać życie na rożne sposoby. Gdyby był Rzymianinem, zostałby ścięty mieczem. Gdyby umierał jako Żyd, byłby ukamienowany. On jednak nieprzypadkowo za narzędzie swojej śmierci wybrał krzyż. W Jego czasach tak umierali… niewolnicy. Są oni obecni w każdej kulturze, co dodatkowo pokazuje, że Jezus umiera nie tylko za Żydów. On ginie za wszystkich, którzy są zniewoleni grzechem. Przyszedł na świat, by dać świadectwo prawdzie o tym, że człowiek w pewnym sensie jest skazany na krzyż i cierpienie; przyszedł, by podjąć ten krzyż. (…) Utrwalono to nawet w nabożeństwie Drogi krzyżowej. Często mówi się, że Jezus całuje swój krzyż i przed nim klęka. Dlatego trzeba nam patrzeć na krzyż i uczyć się go rozumieć – głosił ks. Jakub.
Taki przykład dał nam urodzony w 1807 r. Karol Antoniewicz. Był świetnie wykształcony m.in. w zakresie prawa i filozofii. Brał też udział w powstaniu listopadowym. Potem ożenił się i doczekał piątki dzieci. Niestety, wszystkie zmarły. Na końcu odeszła do wieczności także żona.
– Jego ból stał się inspiracją do napisania „Pieśni o krzyżu”, którego sam doświadczył w nadmiarze, i który upewnił go, że został przeznaczony do stanu kapłańskiego. Znamy tę pieśń. Zaczyna się od słów: „W krzyżu cierpienie, w krzyżu zbawienie….”. Jak wielką trzeba mieć miłość do Boga, by tak rozumieć krzyż, żeby po takich wydarzeniach swojego życia móc napisać takie słowa? To pieśń człowieka zakochanego w krzyżu. Tak, okazuje się, że można się w nim zakochać i da się go nieść – tłumaczył kaznodzieja.
Weź krzyż!
Ks. J. Kozak przypominał, że krzyżem nazywamy też rożnego rodzaju trudności i słabości.
– Jesteście w stanie mówić tak o swoich cierpieniach, niepowodzeniach i o tym, co was trapi? Co dziś nazwalibyście krzyżem? Dziś krzyża uczymy się w czasach, gdy w telewizji i internecie widzimy reklamę sukcesu. Wszyscy chcemy być pierwsi, najlepsi, zawsze mieć rację, chcemy być bogaci, ale to jest pogaństwo. Tak trzeba myśleć o tych wszystkich sytuacjach, kiedy powodowani pragnieniem wątpliwego sukcesu, cały czas się sądzimy, walczymy, kłócimy, wyzywamy… Jezus, idąc na śmierć, pokazał nam, że jedyną drogą do tego, byśmy mogli zacząć żyć na nowo, jest… podjęcie krzyża. Dziś, w dzień odpustu, odbieramy właśnie taką lekcję.(…) Trzeba podjąć to, co trudne, nie uciekać za wszelką cenę. Kiedy składamy sobie życzenia, często mówimy: „żeby nic złego cię nie spotkało”, ale to przecież oczywiste kłamstwo. Jesteśmy ludźmi i przydarzają się nam różne rzeczy. Chodzi o to, byśmy mieli siłę podjąć to, co trudne, żebyśmy się wspierali. Niestety, cały czas skupiamy się na tym, czego nam brakuje, a nie doceniamy tego, co mamy. Nie umiemy nawet za to podziękować! – mówił kapłan.
Znak zwycięstwa
Ks. J. Kozak zachęcał do tego, by zmienić swoje odniesienie do krzyża. – On jest tym, co nas, chrześcijan, wyróżnia. W jakiej religii mówią nam: „weź swój krzyż”? Jakie bóstwo wzięło na siebie twoje słabości? W buddyzmie siedzą i wmawiają sobie: „nic mnie nie boli, nie mam strapień”. Jeszcze w innej religii uczą, ilu trzeba zabić niewiernych, żeby osiągnąć niebo. A Jezus bierze krzyż, niesie go i nie odwraca się. Nierzadko jesteśmy podobni do Szymona Piotra, który czasem chciał uciec od krzyża. Może po to jest ta dzisiejsza uroczystość, aby udało się nam zaprzyjaźnić z naszymi krzyżami? Pamiętacie Piotra, który uciekając z Rzymu, spotkał Jezusa? Usłyszał od Niego: „Idę, by ukrzyżowano mnie po raz drugi”. (…) Nie uciekajcie od krzyży i módlcie się o nadzieję, byście dali radę je nieść. Jeśli dostajesz jakiś krzyż, to znaczy, że Bóg daje ci go w jakimś celu i że masz siłę, aby go przetrzymać. On nie chce się nad nami znęcać! Pamiętajmy też, że poprzez kult krzyża nie czcimy jakiejś starożytnej szubienicy, ale zwycięski krzyż, na którym jest Chrystus Pan. (…) Niech ten krzyż na piersiach, na ścianach, ten przydrożny i ten z porannego pacierza, krzyż błogosławieństwa matki nad dzieckiem i męża nad żoną stają się dla nas znakiem zwycięstwa – podsumowywał ks. J. Kozak.
Suma odpustowa zakończyła się wspólnym odmówieniem Litanii o Krzyżu Świętym i procesją eucharystyczną.