Nie widzieć, nie słyszeć, nie myśleć
Jakiś czas temu na pudełkach papierosów zaczęto umieszczać realistyczne obrazki pokazujące zmiany nowotworowe, zdjęcia osób na łóżkach szpitalnych itp. Nic przyjemnego. Brrr... Z pomocą pośpieszył rynek. Aby uchronić palaczy przed niebezpieczeństwem utraty dobrego samopoczucia, natychmiast zaproponowano odpowiednie osłonki, którymi można zakryć nieprzyjemne ilustracje. Swego czasu spore zaciekawienie wzbudziła jedna z moich znajomych, wyciągając z torebki pakę „fajek” opakowaną... w różowe, silikonowe etui. Pali papierosy od lat. Co prawda - jak tłumaczyła - to slimy i pali „tylko” paczkę dziennie, więc, „proszę, bez przesady...”. A etui? Cóż, sumienie szarpie jedynie przy przepakowywaniu zawartości. Potem jest już OK. Można kopcić do woli, nie myśląc o konsekwencjach... Lepiej nie wiedzieć.
To „lepiej nie widzieć” jest dziś plagą nie tylko sytuacji tak prozaicznych, jak wyżej opisana, ale staje się częścią systemu politycznego, istotnym elementem modelowania społeczeństwa. Heglowskie stwierdzenie, iż „jeśli teoria nie zgadza się z faktami, tym gorzej dla faktów” materializuje się na wielu polach. Jakiś czas temu władze Uniwersytetu Warszawskiego nie wyraziły zgody na zorganizowanie na terenie uczelni międzynarodowej konferencji poświęconej tematyce homoseksualizmu. Powód? Wykłady podczas konferencji mieli wygłosić dr Paul Cameron z amerykańskiego Family Research Institute oraz Mathias von Gersdorff, członek niemieckiego Stowarzyszenia Obrony Tradycji, Rodziny i Własności. Obaj naukowcy byli na „czarnej liście” środowisk LGBT, ponieważ naukowo demaskowali kłamstwa przez nie propagowane. Odebrano im zatem głos.
Histeria, z jaką mamy do czynienia przy okazji różnorakich dyskusji, nader często dotyczy nie tyle argumentów, ale faktu, że ktoś w ogóle śmiał ruszyć dany temat! I tak np. ...
Ks. Paweł Siedlanowski