Rozmaitości
Źródło: ARCHIWUM
Źródło: ARCHIWUM

Nie wypalaj!

Początek wiosny to - niestety - okres wypalana traw. Oprócz szkód w środowisku zwyczaj ten niesie również ryzyko dla ludzkiego życia. Początek wiosny to czas w którym gwałtownie rośnie liczba pożarów spowodowanych wypalaniem traw na łąkach, roślin na nieużytkach czy terenach przydrożnych. Działanie takie przynosi wiele strat w przyrodzie.

– Ogień niszczy wszystkie organizmy, które spotyka na swojej drodze, a które nie są w stanie w porę uciec przed płomieniem – tłumaczy dr Ryszard Kowalski, kierownik Instytutu Biologii Uniwersytetu Przyrodniczo-Humanistycznego w Siedlcach. – Owszem, rośliny po pożarze szybko się odnowią, ponieważ mają pod ziemią ukryte organy wegetatywne, jak korzenie, bulwy, kłącza – mówi, dodając, że biolodzy wymyślili nawet specjalny termin określający rośliny odporne na działanie ognia – pirofity.

Lenistwo i wygoda

Dlaczego więc od lat tyle osób, mimo apeli i ostrzeżeń czy nawet groźby kary, decyduje się podpalać? Zachętą często jest lenistwo, bo niepotrzebnej roślinności trzeba się pozbyć, a to jest najszybszy i najłatwiejszy sposób. Niektórzy poddają się złudnemu wrażeniu, że rośliny nawet bujniej się rozwijają po spaleniu części nadziemnej. – To prawda, bowiem popiół zawiera wiele składników cennych dla roślin i spełnia rolę mineralnego nawozu – wyjaśnia R. Kowalski, ale jednocześnie podkreśla, że jest to pożytek na krótką metę. – Pozbawia się w ten sposób glebę cennej próchnicy, która powstaje z obumarłych części roślin w powolnym procesie humifikacji. Po powtarzających się corocznie wypaleniach gleba staje się coraz bardziej jałowa, degraduje się i zamienia w nieużytek – zauważa.

Efekt: kleszcz?

Zwolennicy wypalania traw tłumaczą się na wszelkie sposoby. Niektórzy uważają, ze zakaz wypalania traw spowodował wzrost populacji kleszczy. Naukowcy się z tym nie zgadzają. – To że wzrasta populacja kleszczy jest wynikiem zachwiania równowagi biologicznej w przyrodzie – tłumaczy R. Kowalski. – W sieci powiązań pokarmowych zabrakło najwidoczniej ogniwa, które w zrównoważonym środowisku odpowiadało za redukcję tych pajęczaków, stąd też mnożą się one na potęgę. Wzniecanie pożarów na łąkach, trzcinowiskach, pasach przydrożnej zieleni, a więc na tych terenach, gdzie obecnie kleszczy jest bardzo dużo, niczego nie zmieni. Ponieważ ogień nie działa selektywnie, lecz totalnie, oprócz kleszczy spłonie wiele innych organizmów składających się na lokalną bioróżnorodność. Jest to zatem w prostej linii działanie pogłębiające stan nierównowagi i dysharmonii w przyrodzie. Proszę zatem – nie wypalajcie suchych traw – apeluje. – To przyrodzie bardzo szkodzi, a jeśli szkodzi przyrodzie to także człowiekowi. Walki z kleszczami w ten sposób nie wygramy, tego jestem absolutnie pewien – podkreśla.

JAG