Niebezpieczna naiwność
Zbyt wiele w tym współczesnym świecie pieniądza, który zbyt wiele dla zbyt wielu znaczy, żeby wierzyć. Zbyt wiele biznesów, biznesików, układów i układzików. I zdecydowanie zbyt wiele paradoksalnych zaprzeczeń. Dzisiaj na wszystkim i przede wszystkim trzeba zarobić, najlepiej zarobić jak najwięcej, a to nie zawsze daje się pogodzić z ideami, ideałami i filantropią. Tam, gdzie pieniądz jest celem najważniejszym miejsca na sentymenty zostaje bardzo niewiele. Właściwie tego miejsca nie ma wcale. Tam, gdzie pieniądz jest wartością nad inne wartości, nie ma też przypadków, a nawet jeżeli i zdarzą się przypadkiem, to już wyjątkowo przypadkowe. Weźmy kwestię klimatu. Klimat, jaki by „sorry” nie był, to jednak zmienia się bez dwóch zdań.
Szczególnie łatwo te zmiany zauważyć, gdy wszystkie medialne głośniki każdą burzę krzykliwie nazywają nawałnicą, podmuch wiatru orkanem, a kilka stopni mrozu i pięć centymetrów śnieżnej pokrywy zimą stulecia. No weź i nie zauważ…I nie pomyśl przez chwilę, że to wszystko przez tę szufelkę węgla, którą właśnie wrzuciłeś do pieca. Być może pojawi się również dodatkowy sumienia wyrzut, że chcąc troszkę zaoszczędzić, wspierasz być może imperialistyczną gospodarkę syberyjskiego niedźwiedzia. To nic, że w tym samym czasie gdzieś tam, po dnie Bałtyku płynie sobie ten imperialistyczny gaz, a na arenach futbolowej Ligi Mistrzów pobłyskują reklamy pewnej gazowej spółki. To, to nic…
No i tak…skoro ty najbardziej ten klimat szufelką węgla degradujesz, to i ty musisz go ratować. Dosłownie i w przenośni, za wszelką cenę. No i nie jest to raczej cena niska, ale cel przecież tak istotny, że pieniądze powinny zejść dla ciebie na plan numer dwa. Natomiast dla tych, którzy sposoby ratunku podsuwają, lub wręcz narzucają, zysk bezwarunkowo pozostaje najważniejszy i swoje ratunkowe pomysły, i technologie cenią oni niezmiennie wysoko. No i jak ma nie zrodzić się pytanie, co jest ważniejsze w takim razie: kasa, czy ratowanie środowiska? No jasne, że ratowanie…Kwestia za czyje pieniądze…Co tam amerykańskie i chińskie fabryki…To nasze kominy są groźniejsze od Wezuwiusza.
Z pokojem jest trochę jak z klimatem. Wszystkim zależy, wszyscy się troszczą. Szczególnie w trakcie rozmaitych rocznicowych uroczystości i przemawiając do mikrofonu. Tylko jak pogodzić troskę o pokój z jednoczesną troską o zyski przemysłu zbrojeniowego? No nie wiadomo jak, czyli wiadomo dlaczego się nie da. A najwyższą cenę znowu płacą ci najmniej winni. I znowu w przenośni, i w dramacie dosłowności.
I jeżeli jeszcze ktoś nie wie, o czym tak naprawdę jest ten tekst, to podpowiem: o naiwności, która – także w obliczu trwającej wyborczej kampanii – jest cechą raczej niebezpieczną w konsekwencjach.
Janusz Eleryk