Niebo istnieje. Naprawdę!
W sieci przed świętami można było spotkać zabawny mem, ilustrujący tzw. syndrom fenstera. Dopada on sporą grupę Polaków (szczególnie piękniejszą część populacji) mniej więcej w drugiej połowie grudnia. Objawia się przyspieszonym biciem serca, zmęczeniem i chroniczną gonitwą, a przede wszystkim przekonaniem, iż Boże Narodzenie nie będzie „ważne”, jeśli odpowiednio wcześniej nie umyje się okien, nie odkurzy każdego centymetra kwadratowego dywanu w mieszkaniu i nie zapakuje w supermarkecie, a następnie nie przetransportuje do domu kilku koszy wszelakiego rodzaju „żarła i napitku” w ilości sugerującej, jakby rychło miał nastąpić koniec świata. Naukowcy nie zbadali jeszcze, czy „syndrom fenstera” przekłada się na podobną gorliwość w przygotowaniu do świątecznej spowiedzi, uczestnictwo w rekolekcjach adwentowych, roratach, w narastającą ekscytację faktem, że „Pan jest blisko!”.
To oczywiście żart. Aczkolwiek problem istnieje.
Z Bogiem face to face!
Dwa tysiące lat dzielą nas od wydarzeń, które niedługo – poprzez liturgię – zaktualizują się ponownie, staną naszym udziałem tu i teraz! To ważne zdanie: nie chodzi o odkurzanie archiwów, sięganie li tylko do historii, w której fakt narodzenia oczekiwanego Mesjasza został odnotowany przez ewangelistów – Boże Narodzenie DZIEJE SIĘ na naszych oczach! Bóg, który istnieje poza czasem i przestrzenią, w liturgii konkretyzuje swoją obecność. Nie jest ona teatrem, spektaklem, ornamentem czy niezobowiązującym dodatkiem do świętowania – przenosi nas do innego wymiaru życia, stawia wobec wydarzenia Wcielenia Syna Bożego face to face…
Rzecz w tym, że „syndrom fenstera” (z j. niem. ...
Ks. Paweł Siedlanowski