Niech cię Pan błogosławi i strzeże
Najczęściej przywoływanym słowem było „szczęście”. Być może w noworocznym ferworze umknęły nam treści, które zostały zawarte w liturgii słowa 1 stycznia. Warto do nich powrócić, ponieważ w sposób niezwykle precyzyjny sytuują nas wobec Boga, podkreślając, co tak naprawdę w niespokojnym, ciągle zmieniającym się świecie jest ważne. Warto do nich powrócić, ponieważ jest to najlepsza możliwa treść życzeń. „Niech cię Pan błogosławi i strzeże. Niech Pan rozpromieni oblicze swe nad tobą, niech cię obdarzy swą łaską. Niech zwróci ku tobie oblicze swoje i niech cię obdarzy pokojem” – pisze autor natchniony w Księdze Liczb.
Błogosławiony Jan Paweł II podczas Światowych Dni Młodzieży w Toronto w 2002 r. tłumaczył młodym: „Błogosławieni to znaczy szczęśliwi”. Zatem Boże błogosławieństwo jest fundamentem ludzkiego szczęścia! I tak naprawdę ono powinno być istotą życzeń, jakimi się wzajemnie obdarowujemy. Nie siła nabywcza portfela, poczucie znaczenia, władza, gadżeciarska mentalność każąca otaczać się mnóstwem zbędnych przedmiotów. Obecność Stwórcy w życiu człowieka stanowi największe jego dobrodziejstwo i źródło spełnienia. Dla wielu to prawda tak nierzeczywista, że aż niemożliwa do przyjęcia.
Boże błogosławieństwo skłonni jesteśmy pojmować według klucza znanego nam z codzienności: jako wymianę handlową. Coś za coś. Poprawność religijna, pacierze, posty – w zamian spodziewamy się, że Bóg spełni nasze życzenia, w różnych codziennych sytuacjach stanie po naszej stronie. Dużo tu myślenia pogańskiego. Rzecz w tym, że owa Boża przychylność, umiłowanie przez Stwórcę jest… za darmo. Św. Paweł pisze: „wszyscy bowiem zgrzeszyli i pozbawieni są chwały Bożej, a dostępują usprawiedliwienia darmo, z Jego łaski, przez odkupienie, które jest w Chrystusie Jezusie” (Rz 3,23-24). Na pytanie, kogo Chrystus usprawiedliwia swoją łaską, apostoł podpowiada: tych, którzy w Niego uwierzyli. „Jest to sprawiedliwość Boża przez wiarę w Jezusa Chrystusa dla wszystkich, którzy wierzą” (Rz 3,21-22).
Nie znaczy to, że o Boże błogosławieństwo nie należy zabiegać. Trzeba się o nie troszczyć. Bardziej tu jednak chodzi o otwieranie się na Bożą moc, gotowość do przyjęcia Jego darów, zgodę, aby spełniły się dzieła zamierzone przez Boga, niż przekonanie, że możemy cokolwiek na Nim wymusić.
W najważniejszym momencie Eucharystii celebrans wypowiada słowa: „Dziękujemy Ci, Panie, za to, że nas wybrałeś, abyśmy stali przed Tobą i Tobie służyli” (fragm. II Modlitwy Eucharystycznej). To jest biblijne „zwrócenie boskiego oblicza” – najpełniej dokonało się w fakcie Wcielenia (pełni czasu – por. Ga 4,4), ciągle aktualizuje się w Kościele, wzmacnia w Boskim przebaczeniu, uświęca w sakramentach. Dopóki tego nie zrozumiemy, dalej będziemy traktować Jezusa jako przykrego „nakazywacza” bądź wiecznego „zakazywacza”, Kościół jako instytucję opresyjną, obecność Boga w życiu społecznym jako zagrożenie dla wolności jednostek. Najpierw samemu trzeba się poczuć kochanym, aby dalej nieść miłość innym.
Każdy z ochrzczonych jest „wybrany przez Boga”. Nie musimy szukać szczęścia daleko. Ono jest na wyciągnięcie ręki. Bóg nieustannie „rozpromienia nad nami swoje Oblicze”. Rzecz w tym, że nie chcemy bądź nie potrafimy tego dostrzec. Wolimy narzekanie i marne podróbki szczęścia, których mnóstwo wokół.
Może teraz, w pierwszych dniach nowego roku warto zatrzymać się nad biblijnym tekstem błogosławieństwa, skorygować życie, zacząć inaczej na nie patrzeć.
Ks. Paweł Siedlanowski