Niech św. Szarbel działa w waszym życiu!
- Przez siedem lat borykałam się z zespołem napadowego lęku panicznego. Zaczęło się to w 2009 r., po moim nawróceniu, które dokonało się dzięki cudownej ingerencji św. Jana Pawła II. Wcześniej byłam zaangażowana w religie Wschodu oraz wróżbiarstwo - rozpoczyna swoją opowieść o długiej drodze, jaką musiała przejść. Silne ataki lęku dopadały ją kilka razy dziennie. - Podczas napadu cała się trzęsłam, a trwało to nawet do kilku godzin - tłumaczy. Z tego powodu często nie było mowy o wyjściu do pracy czy choćby zrobieniu zakupów. Ratunkiem były mocne leki uspokajające i nasenne. Ceną chwil spokoju, który dzięki nim odzyskiwała, było - niestety - uzależnienie. Niezależnie od leczenia farmakologicznego i terapii behawioralnej, której się poddała, pomocy szukała w Kościele. Przeszła dwa egzorcyzmy, uczestniczyła w Mszach św. z modlitwą o uzdrowienie i spotkaniach z katolickimi charyzmatykami, nawiedziła San Giovanni Rotondo, prosząc o uzdrowienie św. o. Pio. Choroba była jednak silniejsza.
Kiedy w 2014 r. przyjaciółka opowiedziała pani Barbarze o św. Szarbelu, nie ujął jej niczym szczególnym: odległy święty, niewyróżniający się czymś szczególnym, daleki Liban, słowem – inny świat – stwierdziła wtedy. Ale ziarno zostało zasiane. Ciąg kolejnych zdarzeń w jej życiu spowodował, że zaczęła szerzej otwierać oczy. Można powiedzieć, że temat zaczął „pracować”. Pewnego dnia nieoczekiwanie pojawił się w rozmowie z szefem, który – jak się okazało – był kiedyś w Libanie i tam dowiedział się o św. Szarbelu. W grudniu, podczas rekolekcji adwentowych, Barbara wraz z wspólnotą, do której należy, obejrzała film o maronickim świętym i została namaszczona olejem św. Szarbela. – Uderzyła mnie jego pokora. Dlatego podczas namaszczania modliłam się właśnie o tę łaskę – tłumaczy.
– W lutym 2015 r. przyśnił mi się św. Szarbel. Było to w hotelu w Pile, podczas podróży służbowej. Tamtej nocy śniła mi się spowiedź. Rozmawiałam z kapłanem o tym, że bardzo chcę być pokorna. ...
LI