Sport
Źródło: BZ
Źródło: BZ

Niepełnosprawny aktywista ze sportowym zacięciem

Robert Pasko przez wiele lat biegał o kulach. Jego karierę przerwała choroba serca. Jednak sport pozostał pasją. Pomaga też innym niepełnosprawnym i uczy osoby starsze obsługi komputera i internetu.

Robert urodził się z porażeniem mózgowym i od dziecka ma problemy z chodzeniem - porusza się o kulach. W wieku kilkunastu lat zaczął pływać, a wkrótce potem biegać o kulach.

Szybko przyszły sukcesy. Pierwsze dyplomy i medale pochodzą z czasów szkolnych.

Sportowy talent rozwijał w Busku-Zdroju, gdzie uczył się zawodu ślusarza-mechanika. Po zawodówce wrócił do domu w Pościszach, w gminie Międzyrzec. Wtedy jeszcze nie wierzył w swoje siły i nie brał udziału w zawodach, ale trenował biegi w pobliskich lasach. Dzięki Warsztatom Terapii Zajęciowej w Międzyrzecu Podlaskim, w których uczestniczył przez cztery lata od 1999 r., Robert stał się bardziej samodzielny i zyskał nowych znajomych. Tam też odkrył kolejne hobby: haftowanie.

Doping zagrzewa

Do uprawiania sportu zachęcił go Andrzej Pankiewicz z klubu „Start” w Siedlcach. Pod jego okiem Robert trenował rzut dyskiem i oszczepem. W 2001 r. postanowił spróbować swoich sił w olimpiadzie specjalnej w Zalutyniu. Zdobył medal, poznał innych, podobnych do siebie ludzi, a przede wszystkim utwierdził się w tym, że sport jest dla niego bardzo ważny. Bieganie stało się istotną częścią jego życia. Aby mieć dobrą formę i siły, zaczął intensywnie trenować na basenie i siłowni. W 2005 i 2006 r. wziął udział w Biegu Sapiehów w Kodniu i Jesiennych Ulicznych Biegach Niepodległości w Międzyrzecu. W 2005 r. zdobył pierwsze miejsce w XI Ogólnopolskich Biegach im. ks. Stanisława Brzóski w Łukowie. Wystartował w kategorii „sprawni inaczej”, pokonując 10 km. Sukces powtórzył także rok później. Zwyciężył również w VIII Powiatowych Biegach Ulicznych Konstytucji 3 Maja w Radzyniu Podlaskim.

Mobilizacja i aktywność

Pierwsze sukcesy zmobilizowały Roberta do jeszcze większej pracy. W 2007 r. bieganiem zajął się na dobre. Wręcz rozwinął skrzydła. Efektem ogromnego wysiłku, jakiego wymaga przebiegnięcie o kulach kilku- lub kilkunastokilometrowych dystansów, były medale, dyplomy, puchary oraz nagrody rzeczowe i pieniężne. Startował kilkanaście razy rocznie, pokonując coraz dłuższe dystanse. Wraz z kolegą z Lublina wyszukiwali przez internet biegi, w których mogliby wziąć udział.

Najbardziej intensywny był rok 2009. Robert startował bowiem aż 18 razy, przywożąc z zawodów kolejne statuetki, puchary, medale, nagrody.

Biegał nawet w Szczecinie i w Policach, a najdłuższy dystans, jaki pokonał, to 21 km. – Sport stał się nie tylko pasją. Odnalazłem w nim sens życia. Spotkałem ludzi takich jak ja, mających te same problemy, ale i kochających aktywność, którzy nie poddali się chorobie – opowiada. – Ludzie zdrowi z podziwem patrzyli na to, co robię, a ich doping zagrzewał mnie do dotarcia do mety. Odczuwałem satysfakcję ze swoich osiągnięć. Chcę, aby inni – i zdrowi, i tacy jak ja – zobaczyli, że bycie niepełnosprawnym nie oznacza siedzenia w domu i zamartwiania się nad swoim losem – podkreśla z uśmiechem.

Serce nie sługa

Jednak bieganie o kulach nie jest łatwe. I właściwie każdy start w zawodach Robert odchorowywał. Swoją karierę zakończył 13 lutego 2010 r. w Stoczku Łukowskim. Wtedy pobiegł po raz ostatni. Wkrótce serce odmówiło mu posłuszeństwa. Przeszedł zawał. Kiedy usłyszał diagnozę, na chwilę się załamał. Jednak ze sportu nie zrezygnował. – Nie mogę bez tego żyć. W końcu jestem sportowcem – zaznacza.

Taki manifest…

Robert codziennie dojeżdża do Powiatowego Ośrodka Wsparcia w Międzyrzecu, gdzie uczy się różnych przydatnych w życiu czynności, np. gotowania, i spotyka ze znajomymi, z którymi może porozmawiać. Skończył kurs obsługi komputera. Ma rentę, ale chciałby pracować. Brał udział w unijnym programie „Gotowi do pracy”. Podczas szkolenia w Dąbrowicy k. Lublina uczył się, jak zrobić dobre wrażenie na pracodawcy i zachęcić go do zatrudnienia niepełnosprawnego. – Mam sprawne, silne ręce. Potrafię obsługiwać komputer, jestem systematyczny i wytrwały. Tylko nogi odmawiają mi posłuszeństwa. Nie powinno mnie to dyskwalifikować na rynku pracy. Tymczasem do tej pory nie znalazł się nikt, kto dałby mi szansę udowodnienia, że mogę być dobrym pracownikiem – dodaje.

Na znak protestu zaczął przywozić ze sobą do miasta szczotkę, a następnie zamiatał przed międzyrzeckim urzędem i na skwerze Armii Krajowej. Wcześniej robił to także przed szkołą w rodzinnych Pościszach.

– Żadna praca nie hańbi i każda forma rehabilitacji jest dobra – mówi mężczyzna. Jednak chodzi o coś więcej. – To taki mój manifest. Chcę pokazać, że my, niepełnosprawni, mamy wiele do zaoferowania – mówi stanowczo, żywiąc nadzieję, iż ktoś go w końcu dostrzeże i zatrudni, by mógł zarabiać samodzielnie na swoje utrzymanie, ale przede wszystkim chce czuć się potrzebny.

Robert jest bowiem typem aktywisty i nie lubi siedzieć bezczynnie. Póki co żyje z renty, mieszka z mamą w Pościszach. To inteligentny 42-latek, który chciałby pracować, marzy miłości. – Na razie nie mam szczęścia ani do jednego, ani do drugiego – stwierdza ze smutkiem.

Potrzebuje ludzi

Robert organizował biegi uliczne w ramach akcji charytatywnych, a swoje trofea oddawał na aukcje. Chciałby zachęcać niepełnosprawnych oraz młodzież i dzieci do aktywności, sportu. Niedawno zaangażował się w organizację biegu w gminie. Zresztą sam w nim wystartował, pokonując dystans 1,2 tys. m z Jelnicy do Pościsz. W Kocku był drugi na 5 km, a w Łukowie pierwszy na 3,3 tys. m w swojej kategorii. Uczestniczył także w projekcie lokalnego tygodnika o barierach i przeszkodach czyhających na niepełnosprawnych w mieście.

Przez internet udziela rad innym, a ostatnio uczy obsługi komputera i internetu. Co poniedziałek jako wolontariusz przychodzi do PIAP Telecentrum, gdzie pomagać w prowadzeniu zajęć dla osób 50+. Jednak dla niego to za mało. Robert jest pełen chęci, energii i pomysłów. Potrzebuje aktywności, bo w niej widzi sens swojego życia. Tylko trudno mu jest znaleźć ludzi, którzy chcieliby działać razem z nim…

BZ