Historia
Niespokojny pow. łukowski i wizyta duszpasterska bp. Szymańskiego

Niespokojny pow. łukowski i wizyta duszpasterska bp. Szymańskiego

Władzom rosyjskim wydawało się, że po straceniu ks. Brzóski nastanie błogi spokój.

Tymczasem na początku czerwca 1865 r. Andrzej Lasota, chłop z Róży Górnej, spotkał pięcioro uzbrojonych ludzi w stodole Jana Syroszka w Jamielnikach. Lasota twierdził, że puszczono go wolno dopiero wtedy, gdy złożył przysięgę, iż nie doniesie władzom. Wieśniak wkrótce jednak o tym zameldował.

Naczelnik rejonu wybrał się zaraz do tej miejscowości, by sprawdzić informację, lecz nic nie zobaczył. Zarządził w okolicy pięciodniowe poszukiwanie. Nikogo jednak nie ujęto. Powstańcy przeszli tymczasem w okolice Żelechowa, gdzie 7 czerwca widziano czterech zbrojnych w folwarku Emilianówka. Zarekwirowali oni z pasącego się pod lasem stada jedną owcę i udali się ku lasom Jagodne. Na wiadomość o tym 8 czerwca naczelnik pow. łukowskiego wysłał oddział kozaków dońskich na poszukiwanie. Powiadomiono też dowódcę siedleckiego naczelnika woj., który wysłał jeszcze dwa oddziały z Łukowa i Siedlec. Tymczasem 12 czerwca powstańcy przybyli do Róży. Jeden pilnował straży wiejskiej, a trzech weszło do karczmy, konfiskując karczmarzowi 54 rbs. Dopiero po ich odejściu miejscowa straż dała znać żandarmom. Powiadomiono też straże wiejskie w gminach: Prawda, Tuchowicz, Celiny i Dąbie. Pomimo zdwojonej czujności władz powstańcy jeszcze tej samej nocy przybyli do wsi Gręzówka, gdzie wymierzyli chłostę jednemu z powołanej przez zaborcę straży wiejskiej. W pościg ruszyły natychmiast oddziały wojska z Żelechowa i z Łukowa, ale na ślad powstańców nie natrafiono. Kozacy z Łukowa zebrali informację, że zbrojni z Róży należeli do dawnego oddziału ks. Brzóski. Członkami grupy byli rzekomo: Władysław Buszkowski – syn młynarza z Dębowicy, zbiegły z więzienia w Siedlcach, Feliks Krasuski – szlachcic z Celin, Piotr Soczewka z Róży i kleryk Bujanek z Latowicza. Natomiast pod zarzutem wprowadzenia w błąd władz rewirowych kozacy aresztowali Syroszka i Karpiarza z Jamielnik. Odesłano ich pod konwojem do Łukowa, a potem do więzienia w Siedlcach. W Róży pozostał jeszcze przez pewien czas oddział wojska ros. Naczelnik łukowski kpt. Tur meldował 17 czerwca oberpolicmajstrowi Trepowowi, że powstańców jeszcze nie ujęto. Wzmocniono straże w gminach Prawda, Tuchowicz, Celiny i Dąbie i ostrzeżono ludność, że jeśli włóczędzy nie zostaną ujęci w tej wsi, w której się pokażą, wszyscy mieszkańcy zostaną ukarani. Mimo to jeszcze tego samego dnia czterech zbrojnych powstańców przybyło do Gręzówki i dokonało rekwizycji. Uwagę władz rosyjskich zaprzątały także inne wieści. 19 czerwca naczelnik rewiru z Kosowa Lackiego ppor. Bochan pisał do naczelnika wojennego w Siedlcach, iż w czasie wizytacji parafii dekanatu węgrowskiego bp B. Szymański rozgłaszał, że przyjechał pożegnać się ze swymi owieczkami, bo więcej już ich nie zobaczy, czym bardzo nieprzychylnie nastrajał ludność do rządu. Rewirowy donosił, iż kler narzeka na Czerkasskiego. Powód? Zatrzymanie biskupowi pensji, a tym samym robienie z niego męczennika, i popieranie postępowania biskupa odrzucającego reformę w seminarium duchownym i odmawiającego przyjęcia zarządu nad zakonnikami bez upoważnienia Stolicy Apostolskiej. Sugerował, że należałoby zabronić bp. Szymańskiemu odbywania dalszych wizytacji. 30 czerwca naczelnik pow. łukowskiego nakazał wójtom gmin przestrzegać obowiązku wystawiania straży pod surową odpowiedzialnością. W dzień na rogatkach miało stać po dwóch pieszych, nocą zaś trzech i jeden konny. Na początku lipca siedlecki naczelnik wojenny w raporcie do władz szczegółowo relacjonował sposób witania przez banderie chłopskie w ilości do 100 koni, przybrane na modłę wojskową, bp. Szymańskiego w czasie wizytacji w parafii. Pisał o uroczystych procesjach, jakie wychodziły naprzeciw biskupa w celu powitania go, o udziale kleru obu obrządków przybranego w stroje liturgiczne oraz wiernych wszystkich stanów. Relacjonował też o asystowaniu duchowieństwa unickiego w czasie nabożeństw. Donosił, że bp Szymański zwracał się do nich ze słowami prośby i zachęty, ażeby byli pomocą kapłanom łacińskim w sprawowaniu funkcji liturgicznych i sakramencie pokuty. Podawał do wiadomości władz, że biskup rozpowiadał księżom o uciskach, jakich doznaje ze strony rządu, a kapłani rozpowszechniali te wiadomości wśród wiernych. Na końcu raportu zaznaczył, że biskup wizytuje parafie o mieszanej ludności. W drugim piśmie z 4 lipca, skierowanym do gub. Lubelskiego, mjr Kaliński z Siedlec charakteryzował kler unicki, który jego zdaniem skłaniał się ku łacinnikom, czego m.in. miał dowodzić fakt dopuszczenia księży łacińskich do słuchania spowiedzi unitów, jak uczynił to paroch z Seroczyna. W rezultacie unici zbiorowo przechodzą na rzymski obrządek. Podawał np., że zmieniło go w Seroczynie dziewięć rodzin. Następnie przywoływał dane z pow. siedleckiego, gdzie na 11 cerkwi tylko cztery miały stałych parochów, trzy były zamknięte, a w pozostałych nabożeństwach odbywały się sporadycznie. Z tego stanu rzeczy wyciągał wniosek, że niektóre świątynie rozmyślnie pozostawiono bez opieki i obsługi kapłańskiej, by prędzej skłonić tamtejszych greko-katolików do zmiany obrządku. Jako przykład podał parafię w Łazówku, przypominając, iż podobnie już uczyniono z cerkwiami w Ceranowie i Kosowie. Pierwszą zamieniono na kaplicę łacińską, a ziemię pocerkiewną przyłączono do łacińskiej parafii. Po zapoznaniu się z treścią tych raportów Dyrektor KRSWiD W. Czerkasski 8 lipca natychmiast wystosował pismo do gen. policmajstra Trepowa, zwracając uwagę szefowi żandarmerii na brak należytej inwigilacji bp. Szymańskiego i zalecając utrudnianie duchownemu normalnego toku zajęć wizytacyjnych.

Józef Geresz