Nigdy nie przestaniemy dziękować
Zdjęcie z ostatnich, majowych rekolekcji z o. Jamesem Manjackalem: Iwona trzyma na rękach synka; obok niej stoi kobieta, która, patrząc z uśmiechem w obiektyw, również prezentuje kilkumiesięczne niemowlę. Dzieci są mniej więcej w tym samym wieku. Tak samo ubrane. Pod spodem zamieszczonej na facebooku fotografii podpis: Dwie mamy, dwóch synów. Niby dwa światy, a jeden. Po lewej Jakub Jan, po prawej Jan Jakub - owoce rekolekcji.
To zdjęcie staje się jeszcze bardziej niezwykłe, kiedy pozna się jego historię: kilka miesięcy wcześniej obie kobiety uczestniczyły w spotkaniu z o. Manjackalem; nie znały się, nigdy się nie widziały. Tymczasem mniej więcej w tym samym czasie zaszły w ciążę, urodziły dzieci, którym nadały te same imiona. Przypadek, zbieg okoliczności? – Cud – mówi bez wahania Iwona. Czekali na to prawie 11 lat.
Cisza pod sercem
Iwona i Sebastian pobrali się 24 września 2005 r. Po ślubie chcieli jeszcze przez chwilę nacieszyć się tylko sobą, ale – jak przyznają – od samego początku byli otwarci na dziecko. Kiedy po trzech latach wciąż go nie było, zaczęli podejrzewać, że coś może być nie tak. – Znajomy podpowiedział nam, że w Siedlcach przyjmuje dobry lekarz. Tak trafiliśmy do doktora Józefa Fąka. Okazało się, że mam problemy natury fizjologicznej i hormonalnej. Jeździliśmy do Siedlec ponad rok. Następnie doktor Fąk polecił nam dr. Macieja Barczentewicza, lubelskiego lekarza specjalizującego się w naprotechnologii. Po dziewięciu miesiącach byłam w ciąży. Jednak po kilku tygodniach okazało się, że serduszko dziecka nie bije – opowiada kobieta. Znowu kolejne badania, leki, zabiegi, wizyty u specjalistów. Efekt: po dwóch latach ponownie dwie kreski na teście ciążowym. – Byliśmy szczęśliwi, ale i ostrożni. Radość przeplatała się ze strachem – wyznaje kobieta. ...
MD