Rozmowy
Źródło: ARCHIWUM
Źródło: ARCHIWUM

Nigdy więcej in vitro

Przekonywałem się coraz bardziej, że można pracować fachowo, zgodnie z wytycznymi nauki i żyć zgodnie z wiarą. Wiara nie jest przeciwnikiem nauki. Tego przecież uczył Jan Paweł II.

Rozmowa z dr. Tadeuszem Wasilewskim, ginekologiem położnikiem, założycielem pierwszej w Polsce kliniki leczenia niepłodności małżeńskiej, stosującej metodę naprotechnologii.

Ile zabiegów in vitro wykonał Pan przez czternaście lat swojej praktyki?

Nie liczyłem, ale pewnie kilka tysięcy. Pracę w klinice leczenia niepłodności rozpocząłem w kwietniu 1993 r. Była to medycyna bardzo wysublimowana, cząstkowa. Medycyna, która daje dużo satysfakcji, kiedy w wyniku pomocy lekarza pojawia się dziecko. Ale powodująca dużo frustracji, kiedy tego dziecka nie ma.

Robił Pan to z przekonaniem?

Całkowitym. Praca jest dla mnie nie tylko pasją i misją – mimo że leczenie niepłodności to żmudne zajęcie. To praca w soboty i w niedziele, w Boże Narodzenie, bo jajeczkowanie nie czeka i lekarz musi być dyspozycyjny przez cały ten czas. Musi więc to kochać. Bycie ginekologiem leczącym niepłodność to bycie człowiekiem z wielkim sercem, pracującym miłością i cierpliwością. To także umiejętność doznawania uczucia pokory i spuszczania głowy, bo natura jest silniejsza. W trakcie kilkunastu lat pracy w klinice poznałem wielu ludzi z całego świata. Przyjeżdżali nie tylko z Polski, ale również ze Stanów Zjednoczonych, Kanady. Mieliśmy nawet pacjentkę, która przyjechała do Białegostoku z Nowej Zelandii. ...

Jolanta Krasnowska

Pozostało jeszcze 85% treści do przeczytania.

Posiadasz 0 żetonów
Potrzebujesz 1 żeton, aby odblokować ten artykuł