Region

Nikt nas nie pytał o zdanie!

Kilka tygodni temu rozpoczęła się budowa wiaduktu nad linią kolejową Warszawa - Terespol.

Jej następstwem jest zamknięcie 18 października przejazdu kolejowego w ciągu ul. Kościuszki - Siteńska, co nie podoba się mieszkańcom Międzyrzeca Podlaskiego. Przejazd jest niedostępny nie tylko dla kierowców aut, ale także pieszych i rowerzystów. Na czas realizacji inwestycji obowiązuje objazd ul. Partyzantów. Jednak w godzinach szczytu bywa ona zakorkowana. Najgorzej jest w dni powszednie - przed 8.00 i od 15.00. To wszystko znacznie utrudnia życie mieszkańcom.

Tymczasem decyzja o zamknięciu przejazdu jest wynikiem porozumienia z Polskimi Kolejami Państwowymi, które swoje wysokie wsparcie finansowe, bo wynoszące aż 11 mln zł, dla tak wyczekiwanej przez międzyrzeczan inwestycji uzależniły właśnie od zlikwidowania przejazdu właśnie w tym miejscu.

 

To utrudnia codzienne życie

Mieszkańcy postanowili wystosować do władz miasta petycję. „Chcielibyśmy zwrócić Waszą uwagę na pilną potrzebę przywrócenia przejazdu kolejowego na ulicy Tadeusza Kościuszki. Zamknięcie tego przejazdu było wynikiem podpisania porozumienia pomiędzy miastem Międzyrzec Podlaski a PKP PLK S.A. o dofinansowanie budowy wiaduktu w tym rejonie, który miał zastąpić dotychczasowe rozwiązanie. Jednakże obecnie możemy zauważyć, jak uciążliwe są skutki tej decyzji dla naszego miasta i gminy. (…) Niestety, zamknięcie to nastąpiło (czego obie strony porozumienia były świadome) na długo przed oddaniem alternatywnego połączenia, co spowodowało istotne trudności i niedogodności dla mieszkańców” – twierdzą, dodając, że dla wielu mieszkańców tej części Międzyrzeca była to kluczowa droga do ważnych miejsc w mieście czy gminie, takich jak sklep, szkoła. „To utrudnia codzienne funkcjonowanie zarówno mieszkańcom, jak i przedsiębiorcom, których działalność opiera się na sprawnym dostępie do klientów i dostawców. Należy podkreślić, że brak blisko położonego alternatywnego przejazdu wpływa nie tylko na nasze codzienne życie, ale także na sprawność działań służb ratunkowych. W przypadku wypadków, pożarów lub innych nagłych sytuacji, każda minuta ma ogromne znaczenie, a zamknięcie tego przejazdu może opóźnić dostęp służb ratunkowych, co zwiększa ryzyko zagrożenia życia i zdrowia mieszkańców” – argumentują, apelując jednocześnie o: ustanowienie terminu przywrócenia przejazdu kolejowego tak szybko, jak to będzie możliwe, przyspieszenie prac nad budową wschodniej obwodnicy miasta i regularne informowanie społeczności lokalnej o postępach w realizacji tych działań, aby zapewnić przejrzystość i zaufanie.

 

To samowolka

Międzyrzeczanie pojawili się również na ostatniej sesji rady miasta, wyrażając swoje niezadowolenie. Głos w imieniu mieszkańców zabrała radna Izabela Trochymiuk. – Zamknięcie jedynego alternatywnego przejazdu kolejowego w mieście jest decyzją niewłaściwą i utrudniającą życie. Ruch samochodów ciężarowych i osobowych jest w tym rejonie bardzo duży. Ul. Partyzantów staje się z dnia na dzień coraz bardziej zakorkowana. Ul. Kościuszki czy Kolejowa obciążane są transportem ciężkim, a nawierzchnia nie jest do tego przygotowana – zauważyła radna, dodając, iż pewnym rozwiązaniem byłoby pozostawienia przejścia dla pieszych i rowerzystów. Zarzuciła również władzom miasta, że nie poinformowały o warunkach, jakie postawiły PKP. – Sądzę, że gdybyśmy o nich wiedzieli, nie zgodzilibyśmy się na tę inwestycję – podkreśliła.

Z kolei jedna z mieszkanek zaznaczyła, że władze miasta powinny reprezentować interesy mieszkańców, a nie firm. – Poza tym w Międzyrzecu jest niebezpiecznie, brakuje dróg dla rowerów, trudnie jeździ sią autem – zwróciła uwagę.

Krytycznie o likwidacji przejazdu wypowiedziała się także Karolina Branicz-Natkaniec. – W tej chwili dotarcie do szkoły czy pracy zajmuje o wiele więcej czasu. Przejazd został zamknięty z dnia na dzień. Nikt nie zapytał nas, mieszkańców, o to, jakie mamy zdanie na ten temat. Nikt nas nie poinformował. Przy takiej inwestycji powinien powstać projekt zmiany organizacji ruchu drogowego. Nie wiem, czy coś takiego miało tutaj miejsce. Jeśli nie, to mamy do czynienia z samowolką – oświadczyła.

 

Trzeba było podjąć niełatwą decyzję

Burmistrz miasta Zbigniew Kot starał się odpowiadać na zarzuty, przybliżając jednocześnie historię tej największej w historii międzyrzeckiego samorządu inwestycji. – Wszystko zaczęło się w 2015 r.

W kolejnym roku uzgodniliśmy przebieg wschodniej obwodnicy. W ustaleniach uczestniczyli przedstawiciele władz wojewódzkich i powiatowych. Warunki, jakie postawiły w tej sprawie PKP, były znane czterem samorządom. Zamknięcie przejazdu było bezwzględne, to PKP decyduje o swoich ciągach komunikacyjnych – wyjaśniał burmistrz. Przyznał, że wie, jak wygląda ruch w tych rejonach Międzyrzeca, ale – jak podkreślił – trzeba było podjąć tę niełatwą decyzję. – Bo stanie w miejscu to tak naprawdę cofanie się. Wybory spowodowały, że rozpoczęliśmy rozmowy z nowym sejmikiem. Zyskaliśmy sprzymierzeńców inwestycji. Podjęliśmy szereg działań związanych z problemami komunikacyjnymi w południowej części miasta – wyliczał. – Czy uważacie, że burmistrz i rada powinni działać tylko w taki sposób, by przypodobać się mieszkańcom? Tak się nie da, bo albo wspólnie dbamy o rozwój miasta i będziemy mieli uporządkowany układ komunikacyjny, albo nic nie róbmy – skwitował.

Burmistrz przypomniał również podobną sytuację sprzed lat, z którą mierzyli się mieszkańcy ul. 3 Maja i pobliskich ulic. Międzyrzeczanie przetrwali ten trudny czas, aby dziś – jak zauważył Z. Kot – móc cieszyć się znacząco zmniejszonym ruchem w tym rejonie. Włodarz zapewnił, że prace nad budową wiaduktu przebiegają sprawnie i zgodnie z harmonogramem. Mieszkańcy będą mogli korzystać z wiaduktu w najszybszym możliwym terminie.

Wartość budowy wiaduktu opiewa na kwotę ponad 31 mln zł. 19 mln zł to środki z Programu Inwestycji Strategicznych Rządowego Funduszu Polski Ład, 11 mln zł wykładają PKP, natomiast pozostałą kwotę dołoży z własnego budżetu samorząd Międzyrzeca.

Magdalena Frydrychowska