Nikt nie jest doskonały
Rola ojców ciągle jeszcze sprowadza się głównie do zapewnienia potomkowi materialnego bytu i rozliczania zachowania. I choć cieszy wzrastająca liczba urlopów tacierzyńskich vel ojcowskich, opieka nad niemowlęciem wciąż z założenia przypisywana jest matce. Ojciec - kiedyś, potem. I czemuż to, ach, czemuż, o, tatusiowie najbardziej małoletnich, nie chcecie spędzać czasu ze swoją - bądź co bądź - pociechą? Nie potraficie? Uważacie, że to babska robota i że na pewno prawdziwemu mężczyźnie uwłacza? A może też niektóre mamusie dziecka - w najmędrszości swojej - stoją za przekonaniem, że mężczyzna nie dopatrzy, nie pośpieszy, że mało giętki jest? A może naprawdę nie za bardzo wiecie, jak się takim maluchem zająć - nakarmić, przewinąć tudzież w płaczu utulić?
Albo zwyczajnie, po męsku, wystarcza wam cierpliwości najwyżej na pięć minut? Albo może po pracy tak jesteście zmęczeni, że nie dajecie rady, żeby się szkrabem zająć? Zwłaszcza jeśli – o, pomsto! – „baba w domu siedzi”. Albo może czekacie, żeby dziecię dorosło do tego, kiedy będziecie mogli/potrafili się nim zająć. Oj, przestańcie, chłopaki, „bo się źle bawicie!”. Czas leci i co minęło, „to se ne wrati”. Czyli na nasze: „minionych kształtów żaden cud nie wróci do istnienia”. Zatem – jeśli nie chcecie zmarnować życia sobie i swojemu dziecku – do roboty! Nie, nie jutro – już dziś! Z przekonaniem, że nie ma innej rady, jak próbować, próbować, próbować. I co z tego, że na początku będzie szło jak po grudzie!? Nobody’s perfect! Wierzycie, że po każdej nocy wstaje nowy dzień, a po zimie słońce? To i w to, że dacie radę, wierzcie. Chyba że… nie kochacie swojego dziecka. Ale w to – ja nie uwierzę.
Bycie razem z dzieckiem – to wasza życiowa misja. I wasz najlepszy interes. Żadnej ujmy na honorze nie przynosi ani zajmowanie się dzieckiem, ani okazywanie mu uczuć, ani nawet(!) przytulanie go. To od was zależy, czy wasze dzieci wyrosną na dojrzałych i szczęśliwych ludzi.
„Jesteśmy w ciąży” – wykrzyczał niedawno młody człowiek radosną nowinę. „Wszyscy?” – zapytał żartobliwie jeden z odbiorców komunikatu. „My z żoną” – nie dał się zbić z pantałyku przejęty rolą młodzieniec. Też się uśmiechnęłam. Ale głównie do myśli, że dobrze chłopak rokuje.
Pewnie wiele dzieci przypomniało wielu ojcom o rodzicielstwie na okoliczność ich dopiero co minionego święta. Chcę wierzyć, że coraz więcej brzdąców będzie mogło z przekonaniem powiedzieć: „Mój tata – mój bohater”. Bo choć – jako się wcześniej rzekło – nikt nie jest doskonały, to może, a nawet powinien do doskonałości dążyć. I właśnie tego Wam, Tatusiowie, życzę.
Anna Wolańska