Historia
Nowe poszukiwania i niesłuszne oskarżenia

Nowe poszukiwania i niesłuszne oskarżenia

29 sierpnia 1864 r. dziesięciu zbrojnych powstańców zatrzymało się w karczmie Warkocz w pobliżu Jagodnego. Po wypiciu okowity odeszli - jak zapisano - w niewiadomym kierunku.

Wieść tę przekazały penetrujące okolicę dwa rosyjskie oddziały wydzielone z 5 roty estlandzkiego pułku stacjonującego we wsi Stanin.

Przypuszczalnie ta sama grupa powstańców następnej nocy – z 30 na 31 sierpnia – natrafiła pod Żdżarami na Żyda – handlarza prowadzącego stado bydła i, zarekwirowawszy mu jednego woła, dali pokwitowanie z pieczęcią powstańczego naczelnika powiatu łukowskiego i podpisem gen. Brzezińskiego [ps. ks. S. Brzóski]. Na wieść o tym 1 września ruszyły z Żelechowa dwa oddziały wojska rosyjskiego. Przez dwa dni inne jednostki rosyjskie dokonywały nowych poszukiwań w rejonie Łukowa, gdyż naczelnik łukowski otrzymał wiadomość, że ks. Brzóska z Mierzejewskim i ich powstańcy ukrywają się w błotach otaczających wieś szlachecką Jastrzębie Daćbogi. O 9.00 wieczorem wysłano więc trzy jednostki: dwie kolumny z Łukowa, z których jedna pomaszerowała na północ na Gręzówkę, zaś druga łukiem ze wschodu na Biardy, oraz – z północy w kierunku południowym – jedną rotę z Domanic. Wszystkie miały zejść się około północy w Jastrzębiach Daćbogach. Poza oddziałami miejscowymi do akcji włączono też oddział pościgowy żandarmerii z Dęblina pod dowództwem mjr. Jediłowa. Cała operacja zakończyła się fiaskiem. Powstańców nie znaleziono. Gen. policmajster Trepow, stojący na czele władz wojskowo-policyjnych Królestwa Polskiego, poważnie się zaniepokoił. Wydano rozkaz aresztowania wszelkich włóczęgów i podejrzanych. 1 września został zatrzymany w Pratulinie Andrzej Mikinka, chłop z miejscowości Bohukały, unita, 24-letni kawaler. Postawiono mu zarzut należenia do szajki żandarmów powstańczych. 5 września aresztowano mającego troje dzieci Mateusza Matuszewskiego z Cegłowa, 47-latka podejrzanego o ukaranie chłostą dwóch chłopów. Z kolei 6 września aresztowano w Dobrem Jana Grondskiego. Jako powód podano wcześniejszą przynależność do bandy. Tego samego dnia aresztowano w Gułowie mającego 41 lat chłopa z Podlodowa Andrzeja Kosa i oskarżono go, że przedtem opiekował się składem broni powstańczej. 7 września zatrzymano w Dobrem – pod zarzutem kontaktów z szajką i zbiórki pieniędzy dla buntowników – Franciszka Pólkowskiego. Ponadto w tym dniu został aresztowany Franciszek Izdebski, 23-latek, szlachcic ze wsi Popławy, katolik, żonaty, ojciec dwojga dzieci posiadający dom i ziemię. Zarzucono mu wywieranie złego wpływu na otoczenie. W siedleckim więzieniu stosowano podstępne intrygi. K. Borowski, który doczekał się zwolnienia z izolatki i przeniesienia do celi dla trzech osób, wspominał: „Pewnego dnia, leżąc rozciągnięty na naszym płóciennym łożu, rozmawiałem, żartując ze swymi współlokatorami, gdy wtem w otwartej klapie nagle stanęła jakaś pani, młoda przystojna kobieta. Zerwałem się prędko z łóżka, pobiegłem do drzwi i pytam się: «Kogo pani szuka? Co pani chce?». «Nic nie chcę, szukam między więźniami znajomego». Powiedziawszy to, odeszła od drzwi. Po chwili staje we drzwiach towarzyszący jej podoficer i pyta się mnie o imię i nazwisko. Gdy mu powiedziałem, jak się nazywam, usunął się za klapę, przyłożył papier do ściany, coś pisał na nim ołówkiem, po czym owa kobieta w towarzystwie tegoż podoficera obeszła wszystkie cele, szukając niby owego znajomego. Po niejakim czasie przyszedł z kartką w ręku feldfebel Dergaczow, pomocnik Iwanowa, i wezwał mnie, abym szedł z nim do komisji. Gdym zeszedł na dół, tam stało już kilku więźniów otoczonych sołdatami, którzy zaraz poprowadzili nas do komisji, a raczej przed audytora. Tu, gdyśmy weszli, czekała już na nas, stojąc za kratkami, owa pani. Była to szpieg, Niemka spod Iwangrodu, czyli Dęblina, o czym zaraz się dowiedzieliśmy. Audytor wywoływał nas z listy, a ona oskarżała każdego, nawet tych, których pierwszy raz w życiu widziała. Do mnie przyczepiła się i oskarżała, że jakobym był adiutantem dowódcy, którego oddział stał w Warszewicach, gdzie mnie tam jakoby właśnie widziała. W Warszewicach ja nigdy nie byłem i nawet nie wiem, koło jakiej one są miejscowości. Jednego z wezwanych ciężko oskarżyła, iż jakoby on zamordował swoją żonę i inną jakąś jeszcze kobietę, że dokonawszy tej zbrodni wyszedł do powstania. Nie wiem, czy było cokolwiek prawdy w tym oskarżeniu, ale biedaka zaraz wobec nas okuto w ciężkie na nogi kajdany, odprowadzono do celi i tam tylko samego jednego zamknięto. Co się z nim później stało, nie wiedzieliśmy. Gdy szpieg z audytorium na korytarz główny wyszła, brać nasza powiadomiona już była „telegraficznie” i skoro tylko ukazała się na korytarzu, grad kamieni, pecyn i kawałki cegły posypały się z cel na nią. Żandarmi porwali ją i wyprowadzili nie głównym już dziedzińcem, a bocznym korytarzem”. Do dzisiaj nie wiadomo, czy kobieta ta działała z własnej inicjatywy, czy też była to podstępna intryga gen. Maniukina, aby znaleźć ostrzejszy wymiar kary dla poszczególnych więźniów. W odniesieniu do Konstantego Borowskiego także można było spodziewać się skrytego działania naczelnika więzienia Iwanowa, który podejrzewał go o znajomość z żandarmem powstańczym Olędzkim i szukał pretekstu. Nie ulega wątpliwości, że pod koniec sierpnia 1864 r. dotarła na Podlasie wiadomość o egzekucji gen. Romualda Traugutta i jego współtowarzyszy. Wiadomo, że wieści o powieszeniu ich rozpowszechniane były w oficjalnej prasie. Wśród powstańców ks. Brzóski panowało jednak przekonanie, że Rząd Narodowy istnieje nadal. Taką wiarę żywił sam ks. S. Brzóska i starał się nawiązać z nim kontakt.

Józef Geresz