Komentarze
Źródło: PIXABAY
Źródło: PIXABAY

Nowy wspaniały świat

Znacie to? Nerwowe poszukiwanie kluczy, które się gdzieś zapodziały. A zapodziewają się wcale nierzadko i zawsze w momentach najmniej odpowiednich. Albo takie karty różniste.

Jakby tak policzyć, ile człowiek ich ma… A weź się w nich, człeku, rozeznaj, dopasuj, która do czego pasuje. A jeszcze gorzej - weź je, człowieku, i zgub. Albo choć pin zapomnij. Masakra! Albo zapomnij hasła do różnych miejsc, które wymagają logowania. I co? Nawet maila prostego nie odbierzesz. Pewnie, że są ludzie, którzy mają osobne kartki z zanotowanymi pinami, osobne dla wspomnianych różnych haseł. I tacy, którzy - jako że kartek nie mieli - zakładają nowe konta. Ale to i roboty sporo, i jeszcze więcej śmieci. W sieci.

Skoro o zapominaniu mowa… Wystarczy zapomnieć naładować najprostsze – jak choćby komputer czy telefon – urządzenia i klops. Albo zapomnieć, gdzie się kabel do ładowania ukrył – a ukrywa się, zbój, nader często – i kolejny klops.

Jeszcze niedawno nie do pomyślenia, dziś samoobsługowe kasy to standard. Tak jak już wkrótce – samoobsługowe samochody. Takie bez kierowcy. Chociaż – kolejka do kasy z kasjerką przy pustych samoobsługowych – to ciągle częsty widok. Podobnie jak bezradność zmagającego się z nimi klienta i konieczność skorzystania z – jednak – fachowej pomocy, która od czasu do czasu rzuca w stronę zdezorientowanego klienta słowa otuchy, że od czegoś trzeba zacząć. A kto doda otuchy w samoobsługowym samochodzie?

Są tacy, którzy mleko albo inne napoje w szklanych ciężkich butelkach pamiętają. I zachwyt, kiedy można było kupić to wszystko w plastikowych butelkach albo kartonach. I mieć na wyciągnięcie ręki zupełnie niedawny rarytas – plastikową torbę, tacki, sztućce, kubeczki na ukochanego grilla.

Świat ciągle do przodu. Teraz to mówią i piszą, że i klucze, i karty, i hasła, i kable do ładowania, i samoobsługowe kasy i nawet plastiki znikną. A jakby ktoś zapomniał, kim jest, to też łatwo go będzie można zidentyfikować. Ja to nawet w to wierzę. Bo ciągle pamiętam opowiadanie pewnego człeka, który przed laty – jako że był bogaty – kupił sobie radio. I nie jakiegoś tam kołchoźnika, co miał jeden program i jedno – ciszej-głośniej – pokrętło, tylko porządny, wielgachny na pół stołu mebel, z dwiema gałkami, klawiszami i na dodatek kolorowym oczkiem. I kiedy dotarła do niego wieść, że na świecie są już takie meble, w których człowieka nie tylko słychać , ale i – całego! – widać, nie wierzył. I do kolorowego oczka zaglądał, i tylnej ściance sporo czasu poświęcił. A i tak nie mógł uwierzyć. Ale przyszedł czas, że przed – mniej już – ale laty, facet – choć trochę – mniej bogaty, wziął telewizor na raty. A jak nadeszła pora pilota do telewizora, to siedział przed ekranem od rana do wieczora. Uwierzył. Zszedł na dziady. Na postęp nie ma rady.

Ciągle budujemy nowy wspaniały świat. Podobno z akcentem na „wspaniały”. Tylko – gdzie się będzie można przed nim skryć?

Anna Wolańska