Historia
Źródło: ARCHIWUM
Źródło: ARCHIWUM

O Bogu w obozie śmierci

„To były lata dla wieczności” - mówił o swoim pobycie w obozie koncentracyjnym Buchenwald ks. Leonhard Steinwender. W spisanych po wojnie wspomnieniach ukazuje bezmiar zła, ale też żyjącej wśród więźniów Bożej łaski.

Urodził się 19 września 1889 r. w Tamsweg w Austrii. Dorastał w gospodarstwie rolnym w atmosferze zakorzenienia życia w wierze chrześcijańskiej. Pierwszą placówką kapłańskiej posługi L. Steinwendera było probostwo Brixlegg w archidiecezji Salzburga. Jako ksiądz i dziennikarz z determinacją walczył z rodzącym się narodowym socjalizmem. W swoich wystąpieniach - m.in. na łamach „Kroniki Salzburskiej”, której był redaktorem naczelnym - stanowczo ostrzegał przed tą uwłaczającą godności ludzkiej ideologią i nie ustawał w wysiłkach, by podkreślać, że narodowosocjalistycznych poglądów nie da się pogodzić z wiarą katolicką. Zdolny mówca z dużą siłą przekonywania, jeżdżący z wykładami do niemieckojęzycznej ludności także poza granice swojego kraju, w tym do Polski, stał się dla narodowych socjalistów znienawidzonym przeciwnikiem.

11 marca 1938 r. głównym tematem „Kroniki” było zbliżające się referendum w sprawie przyszłości Austrii. Wstępniak „Szlaban w górę – Austria!” okazał się ostatnim artykułem opublikowanym przez ks. Leonharda. Nocą przed jego mieszkaniem zebrał się tłum demonstrujących nacjonalistów krzyczących: „Steinwender, wychodź!”. Kilku mężczyzn wtargnęło do środka, po czym bijąc księdza do krwi, wywlekło go na zewnątrz.

Osadzony w areszcie prewencyjnym, zwolniony i ponownie aresztowany, początkowo przebywał w Salzburgu. 16 listopada 1938 r. – na polecenie Gestapo w Berlinie – został przewieziony do obozu koncentracyjnego Buchenwald.

„W dniu mojego przybycia funkcję starszego obozowego (tj. przedstawiciela więźniów wobec załogi SS) pełnił zawodowy przestępca. Był znany z brutalności. Zawsze nosił przy sobie pałkę, którą bił innych więźniów” – notował we wspomnieniach.

Ks. Leonhard jako więzień polityczny – „faktyczny wróg państwa” – nosił czerwony trójkąt, podobnie jak jedna czwarta osadzonych, których liczba w Buchenwaldzie wahała się wówczas od 15 do 20 tysięcy. Żydzi oznaczeni byli żółtą gwiazdą Dawida. Polacy nosili trójkąt brązowy. Według trójkątów przydzielane były m.in. bloki mieszkalne – opisywał ks. Steinwender.

 

Ratunek przed otchłanią

„Więzień prewencyjny w obozie koncentracyjnym był człowiekiem pozbawionym wszelkich praw. Oczywiste jest zatem, że w tych warunkach nie było też mowy o prawie do opieki religijnej” – wyjaśniał kapłan, sugerując, że choć nie wydano nigdy zakazu praktyk duszpasterskich, w praktyce udzielanie religijnego wsparcia w obozie obłożone było karą śmierci wymierzaną w bunkrach SS lub tzw. komandach wniebowstąpienia. Tymczasem – jak pisze – „tylko ten, kto widział, jakie próby i wstrząsy mogło przynieść życie w obozie z całym jego bezprawiem i ciągłym zagrożeniem śmiercią, tylko ten zrozumie, że opieka duszpasterska była często niczym innym jak ratunkiem przed strąceniem w otchłań”.

Książka „Chrystus w obozie śmierci” autorstwa ks. Steinwendera pokazuje próby tworzenia życia religijnego w niewyobrażalnych warunkach obozowych – m.in. odprawiania niedzielnych Mszy św. mimo ryzyka i bez jakichkolwiek pomocy liturgicznych. „Nie mieliśmy żadnego pomieszczenia przeznaczonego na cele religijne. Brakowało krucyfiksu, brewiarza, Pisma Świętego, mszału” – odtwarza trudy opieki duszpasterskiej. Religijne spotkanie uniemożliwiały też regulamin obozowy i ciężka praca obowiązujące wszystkich osadzonych, w tym księży. „Każdemu z nas groziło bicie na koźle czy okrutne wieszanie na drzewie. Razem z innymi musieliśmy tarzać się podczas karnych ćwiczeń na stosach ostrych kamieni albo w błocie placu apelowego” – wspomina ks. Leonhard.

 

Jest pan mordercą!

Złączeni wspólną niedolą i wiarą więźniowie Buchenwaldu wyczuleni byli na każdy powiew Bożej łaski. „Cudem” autor wspomnień nazywa znalezioną na obozowej ulicy autentyczną relikwię z sarkofagu św. Konrada z Alttötting, jak też spisane po kryjomu z pamięci modlitwy eucharystyczne umożliwiające sprawowanie Mszy św. „Bez ołtarza i wspaniałego ornatu, w ponurych pasiakach czuliśmy całą głębię i bezkres modlitw Kościoła” – zapisze po latach.

Bożą łaską ks. Steinwender określa każda spowiedź odbytą w obozowych warunkach i każdy znak krzyża uczyniony nad skatowanym i umierającym. Umocnieniu wiary – co podkreśla – służyły też spotkania z innymi księżmi, w tym z setkami przybyłych do Buchenwaldu i opisujących wstrząsające sceny eksterminacji Kościoła w ich ojczyźnie duchownych z Polski.

Na tle licznych przykładów przywoływanego w książce heroizmu złotymi literami do księgi bohaterów – ofiar obozu – wpisuje się m.in. nazwisko ewangelickiego księdza Paula Schneidera. Za niezdjęcie czapki przed flagą ze swastyką trafił on do bunkra, gdzie przez 13 miesięcy cierpiał – jak zaznaczył świadek jego męczeństwa – „udrękę sadystycznego traktowania”. Więźniowie zgromadzeni na placu apelowym słyszeli nieraz dochodzące z wnętrza bunkra – uciszane pałkami strażników i ciosami pięścią – słowa niezłomnego kapłana rzucane w twarz komendantowi: „Jest pan masowym mordercą! Oskarżam pana przed sądem wiecznego Boga! Oskarżam o zamordowanie tych więźniów” – po czym wyliczał nazwiska ofiar, które w ostatnich tygodniach straciły życie.

Kiedy po ponad roku wyniesiono go z bunkra, nie było na jego martwym ciele „żadnego nienaruszonego miejsca” – wspominał ks. Leonhard.

 

Gdzie był wtedy Bóg?

Po dwóch latach, 16 listopada 1940 r. ks. L. Steinwender został zwolniony z obozu Buchenwald. Nocą wrócił do Salzburga, gdzie rankiem następnego dnia odprawił swoją „drugą” Mszę prymicyjną.

Obozowe wspomnienia obrońcy Chrystusa i Jego Kościoła są świadectwem – z jednej strony – pogardy dla ludzkiego życia, z drugiej – gloryfikacją religijności aż po chwałę męczeństwa! A pytający dzisiaj: „Gdzie był wtedy Bóg?”, na każdej stronie tej książki dostają odpowiedź: „On był tam! Jego łaska żyła wśród więźniów”.


3 PYTANIA

WITOLD BOBRYK – HISTORYK

 

Pamięć o duchownych – ofiarach II wojny światowej – zachowuje także Kościół w Polsce?

Tak. Szczególnie ważne jest kultywowanie pamięci o ofiarach obu systemów totalitarnych: nazistowskiego i sowieckiego. W 2002 r. Episkopat ustanowił 29 kwietnia Dniem Męczeństwa Duchowieństwa Polskiego. Data nie jest przypadkowa. Tego dnia 1945 r. żołnierze amerykańscy wyzwolili Dachau. W obozie tym osadzano duchownych różnych wyznań i narodowości, wśród których najliczniejszą grupę stanowili katoliccy księża z Polski. Zresztą większość polskich duchownych represjonowanych przez Niemców przeszło przez ten obóz. Dzień męczeństwa jest kontynuacją corocznej pielgrzymki dziękczynnej księży ocalałych z Dachau do sanktuarium św. Józefa w Kaliszu. Ostatnim z nich był ks. Leon Stępniak, który zmarł 29 marca 2013 r., skończywszy 100 lat.

 

Ilu polskich duchownych zginęło w latach II wojny światowej?

Szacuje się, iż życie straciły trzy tysiące księży. Śmierć z rąk nazistowskich i komunistycznych oprawców poniosły też i inne konsekrowane osoby. Wśród 108 męczenników beatyfikowanych 13 czerwca 1999 r. w Warszawie przez Jana Pawła II znajdują się również siostry i bracia zakonni oraz klerycy. Straty osobowe dotyczyły duchowieństwa obu obrządków kościelnych: rzymskiego i greckiego. W 1972 r. na ścianie kaplicy w Dachau umieszczono tablicę z napisem: „Tu, w Dachau, co trzeci zamęczony był Polakiem, co drugi z więzionych tu księży polskich złożył ofiarę życia. Ich świętą pamięć czczą księża Polacy – współwięźniowie”.

 

Książka „Chrystus w obozie śmierci” ukazuje gehennę duchowieństwa austriackiego. Czy promowanie tej tematyki w naszym kraju ma sens?

Jak najbardziej. Tego rodzaje wydawnictwa ukazują szerszy wymiar cierpienia Kościoła powszechnego. Ks. Leonhard Steinwender przez wiele lat redagował „Kronikę Salzburską”, na łamach której krytykował ideologię nazistowską jako sprzeczną z ideą chrześcijaństwa. Po anszlusie Austrii z tego powodu został aresztowany i osadzony w Buchenwaldzie, obozie koncentracyjnym położonym na terenie Niemiec. Spędził tam dwa lata. Został zwolniony prawdopodobniej na skutek interwencji osób, które zetknęły się wcześniej z jego działalnością religijną. Do końca wojny nie mógł jednak przebywać na terenie swojej diecezji, pozostając cały czas pod nadzorem policji.

Po upadku III Rzeszy od razu przystąpił do spisywania wspomnień. Jego relacja jest cennym świadectwem życia religijnego w ekstremalnych warunkach. „Mam przed oczami zakątki Buchenwaldu – pisał – przesycone tajemnicą bliskości Boga albo hałaśliwą obozową ulicę, gdzie obok lawiny bluźnierczych przekleństw czuło się tchnienie słowa Bożego”. Pomimo zagrożenia życia nie wahał się nieść dobrej nowiny współwięźniom. Podobnie jak ks. Otto Neururer, którego za pełnienie posługi kapłańskiej w Buchenwaldzie bestialsko zamordowano. W 1996 r. duchowny ten został beatyfikowany przez Jana Pawła II.

AW