O dobrą śmierć dla wszystkich
Z czym wiąże się przynależność do stowarzyszenia? I jak rozumieć słowa: „jakie życie, taka śmierć”? O domu, w którym Pan Bóg zawsze był na pierwszym miejscu, mówi: Boża łaska. - Bo i czym zasłużyłam sobie na życie w rodzinie, gdzie od zawsze panowały miłość i zgoda? - pyta retorycznie. Jadwiga ma 67 lat. Pochowała już swoich rodziców, a przed pięcioma laty także męża. - Odeszli pojednani z Bogiem. Mieli dobrą śmierć - ocenia. Kobieta wspomina, że zamawianie Mszy św. z intencją o Boże błogosławieństwo za życia i szczególną łaskę w godzinie śmierci było w jej rodzinie tradycją przekazywaną z pokolenia na pokolenie.
– Modliliśmy się za zmarłych, ale też żyjących. Moja babcia miała szczególne nabożeństwo do św. Józefa, który – jak wiadomo – jest patronem dobrej śmierci. Koronka, jakiej nas uczyła, kończyła się słowami: „Jezu, Maryjo, św. Józefie – Wam oddaję serce, ciało i duszę moją. Jezu, Maryjo, św. Józefie – bądźcie ze mną przy skonaniu. Jezu, Maryjo, św. Józefie – niech w obecności Waszej dusza moja z ciała wyjdzie”. Powtarzała, że nigdy nie słyszano, aby ten, kto św. Józefa wzywa na ratunek, miałby nie zostać wysłuchany – opowiada.
Rodzice Jadwigi nie cierpieli długo przed śmiercią. – Choroba przyszła nagle i zabrała ich we śnie. Mieli czas na pojednanie się z Bogiem i drugim człowiekiem. Umierali zaopatrzeni w sakramenty święte, a ponieważ w naszej rodzinie szczególne miejsce od zawsze zajmowała modlitwa różańcowa, odchodzili w święta maryjne: mama na Zwiastowanie, tata 13 maja, czyli „na Fatimskiej”, a mąż we Wniebowzięcie NMP – podkreśla.
Modlitwa o dobrą śmierć jest także stałym elementem jej wieczornego pacierza. – Każdego dnia proszę Boga, by zabrał mi życie doczesne, a obdarzył życiem wiecznym i uczestnictwem w chwale zmartwychwstania Jego Syna. ...
Agnieszka Warecka