Region
Źródło: BZ
Źródło: BZ

O dwa kursy mniej

Z początkiem września zrezygnowano z dwóch nierentownych kursów międzyrzeckiej komunikacji miejskiej. Ich przywrócenia domagały się podczas sesji mieszkanki oddalonej o kilka kilometrów od centrum miasta ul. Jelnickiej oraz radna Emilia Włosek.

Z rozkładu jazdy skreślono dwa kursy. Powód? Korzystało z nich zbyt mało mieszkańców. Autobus kursujący na miejskich liniach jest duży i posiada około 50 miejsc, więc linie te przynosiły spore straty. Miasto nie mogło sobie na to pozwolić.

Przywrócić autobus

Innego zdania niż władze miasta są Iza Sidorczuk i Anna Kruszyna, które przyszły na sesję prosić o przywrócenie kursu. – Chciałabym wiedzieć, kto powiedział, że te kursy były zerowe. Nie były. Jeździłam nimi z dziećmi. Kiedy zabierałam je z przedszkola, o 15.31 wsiadaliśmy przy ul. Lubelskiej. Nie tylko my, bo jeździli nimi także ludzie wracający z pracy i dzieci ze Szkoły Podstawowej nr 2. Teraz na autobus musimy czekać do 16.40 – mówiła kobieta, nie kryjąc emocji. Nadmieniła również, że drugi zlikwidowany kurs – o 9.06 też był potrzebny, bo jeździły nim dzieci, które do szkoły miały na późniejszą godzinę oraz starsi mieszkańcy ul. Radzyńskiej.

Dla oszczędności

– Mieszkamy na peryferiach, więc musimy dojeżdżać. Płacę podatki, pracuję uczciwie, wykupuję bilety. Dlatego bardzo proszę o przywrócenie tego autobusu – apelowała I. Sidorczuk.

Prośby kobiet poparła radna Emilia Włosek, która nie kryła niezadowolenia z polityki oszczędnościowej miasta. – Robimy wszystko dla oszczędności. Powołaliśmy drugiego wiceprzewodniczącego rady, który będzie miał wyższą dietę, wkrótce przyznamy wicedyrektorom nowego zespołu dodatek funkcyjny, budujemy „orliki”, a zabraliśmy dzieciom dogodne kursy, bo za drogo – szydziła radna, dociekając jednocześnie ile w skali roku kosztuje utrzymanie tych dwóch kursów i z czyich pieniędzy opłacany jest autobus. – Żądam sprawdzenia planów lekcji i dostosowania rozkładu jazdy do potrzeb dzieci. Nie możemy na nich oszczędzać – dodała zbulwersowana E. Włosek, podkreślając, że prośby skarżących się kobiet, jej zdaniem, są bardzo uzasadnione.

Wysokie koszty, małe wpływy

Koszt jaki miasto ponosi na komunikację miejską, wynosi miesięcznie od 9 do 11,5 tys. zł. Tymczasem wpływy z biletów w ostatnim półroczu wyniosły ok. 6 tys. zł, podczas gdy koszty to 61 tys. zł. Postanowiono więc obniżyć je o 30%, likwidując dwa z sześciu kursów.

– Musimy w sposób oszczędny i gospodarny dysponować pieniędzmi podatnika – podkreślił Tadeusz Ługowski, zastępca burmistrza. – Na terenie szkół funkcjonują świetlice, jest biblioteka miejska i szkolne czytelnie, gdzie dzieci mogą spędzić czas. Z punktu widzenia rodziców zapewne byłoby korzystne, aby ich pociechy były dowożone. Przeanalizujemy ten problem i przeprowadzimy rozmowy z przewoźnikiem, czy byłby gotowy przekazania do dyspozycji miasta tańszych w eksploatacji busów – wyjaśnił.

W sprawę zaangażował się również przewodniczący rady Robert Matejek, który wyraził chęć uczestniczenia w mediacji z przewoźnikiem.

Póki co, miasto jest związane z przedsiębiorstwem umową. Jeśli rozmowy zakończą się fiaskiem, T. Ługowski zapewnia, że rozpisując ponowny przetarg, miasto uwzględni w nim warunki dotyczące wykorzystywania do kursów komunikacji miejskiej pojazdów innego typu niż duże autobusy, który nie są optymalnym rozwiązaniem.

BZ