Komentarze
O, mocy słów!

O, mocy słów!

- Słowa mają wielką moc - mówi moja szwagierka Jadźka, kiedy schodzimy na temat życzeń w sylwestra. Myślałam, że normalnie, jak to w sylwestra w zaciszu, pogada się trochę, ponarzeka na minione, pocieszy nadzieją na przyszłe. Ale gdzie tam.

Zwłaszcza z narzekaniem nie za bardzo wychodzi, bo Jadźka (za nic nie chce powiedzieć skąd) jakieś mądrości nabyła i cały nas wieczór tylko nimi katuje. – Rozmowa jest zwerbalizowanym myśleniem – peroruje. – To, w jaki sposób mówimy, ma wpływ na nasze emocje, reakcje, osiągnięcia. Na kreowanie życia.

Nie ma mowy, tylko coś cytuje. Gada, jak z jakiej książki. A cały czas o tym, że pozytywne myślenie prowadzi do celu i że destrukcyjne emocje mają negatywny wpływ na naszą podświadomość. Czyli żeby mówić tylko pozytywnie.

Jadźka chyba w ten sposób chce zaczarować nadchodzący rok. Nie żebym była przeciwko takiej postawie, bo też lubię, jak się dobrze dzieje, ale widzę, że po tych tyradach kuzynki rozmowa jakoś nam się niekoniecznie klei, a i szwagier Stasiek na coraz bardziej wkurzonego wygląda. Jadźka zresztą bez przerwy powtarza, że słowa wyzwalają rzeczywistość, więc im mniej mówisz, tym mniej masz problemów. No, przy takiej postawie gospodyni (bo tym razem to my u Staśków jesteśmy) nie ma co liczyć na owocną konwersację. Wymieniamy z moim Zdziśkiem dyskretne znaki, czy aby nie wracać przed północą do domu, ale widzę, że jeśli szwagrostwo sam na sam w tym domu pozostanie, to też nic dobrego z tego nie wyniknie. No to siedzimy dalej i się w telewizor gapimy, Jadźka nadaje, a Stasiek coraz bardziej wkurzony.

– Jak nie skończysz – mówi nagle do Jadźki – to zaraz mnie krew zaleje.

I sytuacja staje się jakby groźna. Ale szwagierka nie poddaje się wcale.

– Od takiego gadania możesz dostać wylewu – uświadamia Staśka.

– Ale flaki mi się już wywracają – denerwuje się szwagier nie na żarty.

A Jadźka:

– Takimi słowami wywołujesz, mój drogi, anoreksję.

– Wiesz, gdzie ja mam to twoje gadanie? – prawie grozi Stasiek. A Jadźka ze stoickim spokojem:

– Nie wywołuj z lasu wilka, czyli hemoroidów.

– Ja oszaleję – wścieka się już na dobre szwagier.

– Tak właśnie prowokuje się nerwice – objaśnia rzeczowo Jadźka.

Sytuacja staje się cokolwiek krytyczna, no to mój Zdzisiek ster rozmowy przejmuje i mówi, że nie ma się co przejmować, bo jak nadejdzie Nowy Rok, to i tak się to wszystko rozejdzie po kościach.

Ale Jadźka i na to od razu ma gotowca.

– W reumatyzm chcesz się takimi słowami wpędzić?

Więc Zdzisiek zaprzestaje, ale za to Stasiek coraz bardziej zły. Zwłaszcza że stół prawie pusty stoi.

– Haruję jak wół – przez zęby już całkiem cedzi – po to, żebym w sylwestra umierał z głodu, tak?

– Przywołujesz ciężkie warunki pracy i biedę – wróży bez emocji Jadźka.

– Ja się zabiję – prawie już wrzeszczy gospodarz, a Jadźka komunikuje nam:

– Nagłą śmierć wywołuje.

Zdzisiek przytrzymuje już na siłę Staśka, ja szwagierkę też na siłę do kuchni wyciągam i jakoś zażegnujemy konflikt. Ale już więcej nie chcę do nich chodzić. I mam nadzieję, że te słowa obrócą się w rzeczywistość. I wyłącznie te.

Anna Wolańska