O prawdzie, co w kisiel się zamienia
Sparodiowano nim byłego ambasadora Izraela w Polsce Szewacha Weissa. Aktor sugerował, że w zamian za pyszne izraelskie pomarańcze z Hajfy weźmie stare, zrujnowane polskie kamienice. – Jedna pomarańcza – jedna kamienica – podkreślał i rozwodził się nad dobrymi stronami takiego interesu.
Program oburzył środowiska żydowskie i samego prof. Weissa. Wyraz swojemu wzburzeniu dał też Władysław Bartoszewski. Uważają oni, że w programie wykorzystano stereotypowy i obraźliwy wizerunek Żydów, którzy szukają okazji, by zapędzić w kozi róg Polaków. Trudno się dziwić takim reakcjom. Można zazdrościć solidarności i wrażliwości. Podziwiać za zdecydowaną reakcję. Gdyby ktoś inny w taki sposób zaprotestował przeciwko „stereotypowym i obraźliwym” sposobom ukazywania Polaków, oskarżono by go o ksenofobię i wytknięto kompleksy.
Przedstawiona sytuacja, choć dość szybko ją wyciszono (wszak chodzi o poważny interes koncernu medialnego ITI), powinna dać nam wiele do zastanowienia. Szczególnie, że w tym samym czasie na innym portalu toczyła się dyskusja o obecności na YouTube filmów szydzących z Jana Pawła II i bezkarności ich autorów. Mimo protestów bardzo wielu osób portal nie reagował, tłumacząc się procedurami i prawem do wolności wyrażania poglądów. Analogicznie jest, gdy wyśmiewa się Kościół, osoby duchowne, parodiuje biskupów, siostry zakonne. Tymczasem ci sami administratorzy wykazują się zadziwiającą czujnością, gdy prezentowane są treści antysemickie lub nie są one tożsame ze zdaniem wyrażanym przez organizacje zrzeszające mniejszości seksualne. Znany jest w sieci przypadek, gdy już po jednym dniu zablokowano filmik wyśmiewający uczestników Europejskiej Parady Równości Europride w Warszawie. Analogicznie, gdy na YouTube pojawił się film pokazujący dziwnie rozweselonego Kamila Durczoka, dziennikarza TVN, został zdjęty jeszcze tego samego dnia.
Dlaczego tak się dzieje? Na skomplikowane pytania zwykle odpowiedzi są bardzo proste: okazuje się, że o szybkości działania administratorów wszelkiej maści portali decyduje strach przed posądzeniem o antysemityzm, homofobię oraz – przede wszystkim! – prawnikami reprezentującymi medialne korporacje. Kary finansowe są zwykle bardzo dotkliwe, jeszcze gorsza jest stygmatyzacja stacji telewizyjnej (gazety, portalu), wpisanie na listę obciachowych i niepoprawnych politycznie. A to oznacza odpływ reklam, dystans celebrytów i w ogóle finansową klapę. Tak się kończy „rumakowanie”. Kasa zamienia prawdę w kisiel. I smutno, i straszno…
I przykro tylko, gdy się pomyśli, że jakoś niespecjalnie panu Bartoszewskiemu, Weissowi, chórowi obrażonych wyskokiem Majewskiego przeszkadza fakt, na który zwrócił uwagę cytowany na początku felietonu internauta. Co trzy minuty ktoś ginie na świecie tylko dlatego, że przyznaje się do wiary w Jezusa Chrystusa… Świat milczy. Dlaczego? I znów powtórzę: na skomplikowane pytania zwykle odpowiedzi są bardzo proste: bo ropa, bo kontrakty, bo finansowe zależności… Bo cenniejszy jest „święty” spokój – po co się narażać ekstremistom? Kolejny samolot wyślą na wielkie centrum finansowe.
Judasz ma swoich wiernych naśladowców. Brzęk srebrników powiela się tysięcznym echem. On przynajmniej zreflektował się, choć marnie skończył. W naszych czasach, póki co, nie ma nadziei na zmianę.
Ks. Paweł Siedlanowski