O wiejskich szeptuchach i ludzkiej naiwności
Listów o podobnej treści otrzymałem w ostatnim czasie co najmniej kilka. Schemat zwykle jest bliźniaczo podobny: istnieje gdzieś jakaś szeptucha, która modli się nad chorymi, leczy, pomaga, odwołuje się do Pana Boga, ale…
Zawsze jest to „ale”. Trzeba zrobić jeszcze coś „extra”. I tak np. każe o określonej godzinie wykonać magiczny gest, wypowiedzieć słowa, czy – jak pisze Monika – zawinąć w papierek gorczycę, zakasłać i wyrzucić na skrzyżowaniu.
„Coś” w tym jest?
Paradoksalne jest to, że wedle wszelkiej miary prawdopodobieństwa te i im podobne praktyki w pierwszej dekadzie jaśnie oświeconego XXI w. powinny być co najwyżej przedmiotem politowania bądź żartów. Okazuje się, że nie! Wręcz przeciwnie. Istnieje wcale niemała grupa ludzi, którzy święcie wierzą, że np. krew koguta zmieszana z popiołem żaby mogą decydować o czyimś zdrowiu lub szczęściu; że można przepowiedzieć przyszłość, patrząc na wewnętrzną stronę dłoni. Albo że układ gwiazd przy narodzeniu określa całe życie człowieka. Wahadełka, bioenergoterapia, leczenie kolorami, kursy reiki itd. ...
Siedlanowski Ks. Paweł