O wierze, co daje szczęście
O pomoc w zrealizowaniu ankiety z takimi pytaniami poprosiłam znajomych kapłanów. Otrzymałam kilkanaście kartek z krótkimi odpowiedziami. Większą część ankietowanych stanowili uczniowie klasy VII i VIII. Dostałam też trzy ankiety, wypełnione przez licealistów. Nie twierdzę, że uzyskane wyniki są miarodajne i można je przenieść na ogół młodzieży. Przyznam, że czytałam je z ciekawością, i uważam, że powinny dać do myślenia nam, dorosłym. Zacznijmy od uczniów z podstawówki. Dlaczego wierzą w Boga? Oto kilka cytatów: „Wierzę w Boga ponieważ wiem, że czyni cuda. Bóg jest Stwórcą, jest wszechmogący”; „Wierzę, ponieważ nasza religia jest potwierdzona cudami”; „Wierzę w Boga, ponieważ daje mi to szczęście, wiara pozwala w osiągnięciu szczęścia”; „Wierzę, ponieważ życie z Bogiem ułatwia mi przeżywać smutek i złość”; „Wierzę w Boga, ponieważ dzięki Niemu mam życie; czuję, że On pomaga mi od dzieciństwa”.
Uczniowie kl. VII i VIII w odpowiedziach wskazywali, że wiara daje im nadzieję i umocnienie, że pomaga im w byciu lepszym człowiekiem. Kilkakrotnie pojawiły się też odpowiedzi w stylu: „wierzę, bo tak zostałem wychowany”, „bo wiarę zaszczepiono we mnie od dziecka”. Ktoś napisał: „wierzę, bo tak kazali mi rodzice, przyzwyczaiłem się do tego, ale wierzę naprawdę”. Jedna z osób w tym punkcie oświadczyła: „Przecież Ktoś musi być w Niebie, Ktoś musiał stworzyć nasz świat”. I jeszcze dwie wypowiedzi zaskakujące jak na ten wiek. „Wierzę, ponieważ boję się życia po śmierci i tego, co się ze mną stanie. Boję się piekła. Wiem, że z Bogiem będę mógł być szczęśliwy w wieczności”. Druga w nieco podobnym tonie: „Wierzę, ponieważ chcę iść do nieba, bo lubię się modlić”.
Otrzymałam też kilka innych odpowiedzi:
– „Wierzę w Boga, lecz nie praktykuję, nie modlę się wieczorem i rano, ale chodzę do kościoła”.
– „Moja wiara w Boga jest skomplikowana. Nie jestem chrześcijanką przez sytuacje, które przeszłam w życiu. Moim zdaniem w każdej wierze jest jednak jakaś prawda, a więc możliwe, że Bóg gdzieś tam jest” (pisownia dosłowna).
– „Nie wierzę w Boga ponieważ rodzice zmuszają mnie do chodzenia do kościoła, wbrew mojej woli, czym się już dawno zniechęciłam”.
Szlifowanie przez…
Zapytałam również młodych o to, co lub kto pomaga im rozwijać wiarę w Boga. Najczęściej padały odpowiedzi, że w kształtowaniu więzi z Panem wspierają ich rodzice i dziadkowie, nauczyciele oraz kapłani. Ważnymi elementami w budowaniu wiary są też według moich respondentów: modlitwa, lekcje religii, Kościół, rozważanie Pisma Świętego i chodzenie na Msze św. Uczniowie podstawówki wspominali, że wiarę pomaga im rozwijać także harcerstwo katolickie, znajomi, obchodzenie katolickich świąt, regularne przyjmowanie Komunii św. i niedzielne homilie. Jedna z osób przyznała, że nie wierzy od trzech lat, chodzi do kościoła z musu, ale nic stamtąd nie wynosi.
Pytałam też, jakiej pomocy w dojrzewaniu w wierze oczekują. Większość napisała, że nie potrzebuje żadnego wsparcia w tym temacie. Czy faktycznie tak jest? A może młodzi nie potrafią jeszcze nazwać swoich oczekiwań? Na trzecie pytanie otrzymałam tylko kilka konkretniejszych odpowiedzi:
– „Oczekuję pomocy od Boga, żeby mi pomógł bardziej wierzyć i modlić się”.
– „Nie oczekuję pomocy, bo już ją otrzymałem od rodziny i Kościoła”.
– „Oczekuję duchowego umocnienia”.
Moje źródła
Ostatnie ankietowe pytanie brzmiało: „Skąd czerpiesz motywację do wiary w Boga?”. Ktoś napisał: „Motywację czerpię z modlitwy i od najbliższych osób, które pomagają mi umacniać wiarę i rozwiązywać problemy. Są przy mnie, kiedy ich potrzebuję. To wszystko zawdzięczam Bogu i za to Mu dziękuję!”. Druga osoba zaznaczyła, że motywuje ją przekonanie, iż „wiara pomaga w osiągnięciu celów i pozwala na dobre życie po śmierci”. Następny uczeń wyznał: „To moi rodzice codziennie motywują mnie i inspirują do życia w wierze i do jej praktykowania”. Ta ostatnia odpowiedź powtarzała się kilka razy. Nastoletni uczniowie odnajdują motywację do wiary także w szkole, w Kościele, w modlitwie, w czytaniu Pisma Świętego i w harcerstwie. Ktoś też napisał: „Każdy dzień daje mi motywację do życia wiarą w Boga”.
We wspólnocie
A co powiedzieli licealiści?
– Wierzę w Boga, ponieważ zauważyłem Jego istnienie w moim życiu. Bez Jego działania byłbym słaby i działyby się ze mną złe rzeczy. Wierzę, że On jest, bo mi pomógł przez wielu ludzi. W rozwijaniu naszej relacji pomaga mi przede wszystkim osobista modlitwa, Eucharystia i kontakt z ludźmi wierzącymi. Dzięki tym czynnikom moja wiara może nie tylko trwać, ale też rozwijać się. Wydaje mi się, że jedyna rzecz, jakiej potrzebuję na drogach wiary, to akceptacja i chęć wysłuchania wtedy, kiedy tego potrzebuję. Motywację do życia wiarą i do praktykowania czerpię przede wszystkim ze świadectwa innych wierzących oraz z przebywania z nimi np. na rekolekcjach – tłumaczy Mateusz.
Kinga wierzy w Boga, bo również doświadczyła Jego działania w swoim życiu.
– Wierzę w Jego opatrzność nade mną. Ufam również, że ma dla mnie wspaniały plan, który właśnie realizuje się w moim życiu. Mimo wielu porażek i trudności w wierze wciąż do Niego wracam, ponieważ tylko blisko Boga odczuwam pokój serca i prawdziwe szczęście. W wierze bardzo umacnia mnie Eucharystia i codzienny „Namiot spotkania”. Ten czas z Bogiem uczy mnie zaufania Panu i oddania się Mu. Wpływ na to ma także regularna spowiedź. Moją wiarę rozwijam również poprzez formację oazową. Cotygodniowe spotkania naprawdę mnie umacniają. Pomagają mi usłyszane tam treści, ale również przebywanie z ludźmi w moim wieku, którzy mają takie same cele i wartości w życiu – wylicza Kinga. Zapytana o pomoc przyznaje, że oczekuje przede wszystkim otwartości na bliźniego oraz chęci wysłuchania go. – Ważna jest też możliwość spowiedzi, kiedy tego potrzebujemy. Motywację do życia wiarą czerpię z doświadczeń Bożej Miłości w moim życiu. Inspirują mnie do tego również ludzie, którymi się otaczam, przede wszystkim przyjaciele z Ruchu Światło-Życie; to właśnie z nimi mogę dzielić się moimi refleksjami i radościami, ale również trudnościami, których doświadczam w wierze – podsumowuje oazowiczka.
Oaza i babcia
Swoimi przemyśleniami podzieliła się z nami także Maja.
– Wiara była mi przekazywana w rodzinie od małego, ale tak naprawdę przełomowym momentem był cud, którego doświadczyłam dzięki mocy modlitwy. To wydarzenie pokazało mi, że Bóg faktycznie jest i czuwa nad nami. Gdy zaczynam wątpić, Pan Bóg przypomina mi o swojej obecności przez najprostsze rzeczy, uświadamia mnie, bym Mu ufała, bo On zawsze ma dla mnie dobry plan, najlepszy z mozliwych. Osobiście myślę, że na umocnienie wiary każdego z nas wpływają właśnie cuda i dzięki temu nasza duchowość się rozwija. Tak właśnie jest w moim przypadku. Dodatkowo posługuję w Ruchu Światło-Życie – obecność drugiego człowieka i jego świadectwo również pozytywnie wpływają na moje relacje z Bogiem – wyjaśnia Maja. Przyznaje, że w wielu kryzysach pomoc przychodzi w sakramencie pokuty. – Jest on niezbędny, by się nie pogubić i nie zacząć swojej własnej drogi bez Boga. Zawsze, we wszystkich wątpliwościach, lekarstwem jest właśnie spowiedź – przypomina.
Dopowiada jeszcze, że motywację do życia wiarą czerpie od swoich kolegów i przyjaciół z Oazy, a szczególnie innych animatorów, którzy dają świetny przykład praktykowania. – Wyjątkową postacią jest także moja babcia, dzięki której jestem we wspólnocie. To ona się o mnie troszczy i zabiega o mój rozwój, dzieli się swoim doświadczeniem. Gdyby nie ona, nie byłabym tym samym człowiekiem – kończy Maja.
Rozdmuchać iskry
Młodzi chcą wierzyć i są otwarci na Boga. Dostrzegają wartość trwania przy Panu. Widzą Jego działanie w swoim życiu. Pamiętają, że wiarę otrzymali w rodzinie. Wiedzą, poprzez jakie środki mogą spotkać się z Bogiem. Doceniają rolę modlitwy, liturgii i katechezy. Oddziałuje na nich świadectwo ich bliskich. Mają dobre zdanie o lekcjach religii. To sygnały dla nas, dorosłych, by te iskry dalej rozdmuchiwać. Wiara rodzi się ze słuchania i z tego, co się widzi wokół siebie. Rola rodziców, dziadków, nauczycieli i kapłanów jest dziś w wychowaniu i formacji młodych szczególnie ważna. W świecie ogarniętym przez ciemności grzechu i zła trzeba jeszcze więcej światła wiary i Ewangelii. W czasach, gdy jedni robią wszystko, by młodych od Kościoła odepchnąć, trzeba czynić wszystko, by ich do niego przyciągnąć, ale nie siłą, przymusem czy buńczucznie rzuconym „bo tak trzeba”. Trzeba raczej przykładu, dobrego słowa i cierpliwości. Trzeba, byśmy za papieżem Franciszkiem nieustannie powtarzali młodym: „Dodaj Chrystusa do swojego życia, a znajdziesz przyjaciela, któremu zawsze możesz ufać; dodaj Chrystusa, a zobaczysz, że rosną skrzydła nadziei pozwalającej przemierzać drogę przyszłości; dodaj Chrystusa, a twoje życie będzie pełne Jego miłości, będzie życiem owocnym” (Rio de Janeiro, 25 lipca 2013 r.). Takiej zachęty potrzebuje każdy.