Komentarze
Obciążeni notesem

Obciążeni notesem

Otwieram kopertę, w niej rachunek za prąd. Ale coś jeszcze - puste białe kartki. Pierwsze, co mi przychodzi do głowy, to błąd drukarni. Pewnie przez to nie dowiem się o jakiejś zmianie w cenach. A może ktoś specjalnie chciał ukryć przede mną brutalną prawdę. Nic z tych rzeczy.

Historia ma swój początek w przepisach prawa pocztowego. Spowodowały one, że prywatni operatorzy sztucznie zwiększają ciężar przesyłek ważących poniżej 50 g. Oczywiście mogą oni przyjmować i taką korespondencję, jednak przepisy nakładają na nich obowiązek pobierania w takich sytuacjach dodatkowej opłaty. Jedynie Poczta Polska może doręczać ważące mniej przesyłki bez pobierania dodatkowych należności. Jednym słowem – ustawa daje PP monopol na lekką korespondencję. To mniej więcej tak, jakby uchwalono, że pasażerów o wadze do 60 kg może wozić tylko PKP, a pozostałych wszyscy inni przewoźnicy. Prywatni operatorzy wpadli więc na pomysł, aby obejść przepisy prawa pocztowego, obciążając zbyt lekkie przesyłki. Zaczęły przy nich lśnić blaszki.

Operatorzy oczywiście szybko zastrzegli, że nie są one dołączane bynajmniej tylko po to, żeby po odczepieniu wyrzucić je do kosza. Postanowili zrobić ze swoich odbiorców kolekcjonerów. W ramach specjalnie uruchomionego programu klientom umożliwiono wymianę doklejanych do listów metalowych blaszek na drobne nagrody – firmowe gadżety. Swego czasu zawziął się na nie pewien mieszkaniec Bydgoszczy. Omamiony darmowymi gadżetami i uzbrojony w kilkadziesiąt blaszek poszedł do najbliższego punktu obsługi klienta, domagając się swego. Tam niestety, zamiast obiecanych prezentów, czekało rozczarowanie. Pracownik punktu zrobił wielkie oczy, twierdząc, że nic nie wie o takiej promocji i – uwaga – polecił wysłać blaszki pocztą do centrali firmy. Nie trzeba chyba tłumaczyć, że wysyłanie ważącego ponad kilogram blaszkowego dobytku jest po pierwsze kosztowne, a po drugie bez sensu.

Zaczęto więc szukać praktycznego zastosowania blaszek. Wyrzucić szkoda, bo w sumie niezła blacha. Podobno można ją wykorzystać jako podkładkę do maszynki do mięsa. Ale z drugiej strony – chyba coraz rzadziej kupuje się niezmielone mięso. Ktoś wypatrzył zastosowanie architektoniczne i odnalazł pomost mocowany do podłoża za ich pomocą. A może warto by się zastanowić nad artystycznym wykorzystaniem blaszek. Mogłyby trafić do muzeów, a za kilkadziesiąt lat posłużyć jako eksponat, który miał wpływ na walkę ze złym monopolistą.

Na blaszki złorzeczą zaś listonosze. Standardowy list waży ok. 15 g, blaszka – 40 g. Pomnóżmy to przez kilkaset przesyłek dziennie, co daje wynik kilkunastu kilogramów. Doręczyciele narzekają więc, że muszą nosić blachy, a nie listy, a przecież ich kręgosłupy nie są z blachy, znaczy ze stali. Z drugiej jednak strony powinni zdać sobie sprawę, że gdyby nie blaszki, nie mieliby w ogóle pracy.

I tu historia zatacza koło, bowiem Polska Grupa Energetyczna, od której dostajemy rachunki za prąd, wpadła na nie lada praktyczny pomysł. Do koperty z rachunkiem dołącza zeszyt-notesik, składający się z okładki i 26 czystych kartek. Skonsternowani tym zjawiskiem konsumenci wywołali do odpowiedzi rzecznika PGE. Ten zaś zapewnił, że notes nie wiąże się z żadnymi dodatkowymi zobowiązaniami klientów i może być wykorzystany w dowolnym celu. I tym sposobem, wraz z rachunkiem opiewającym na od kilkudziesięciu do kilkuset złotych dostajemy zupełnie za darmo wart 30 gr notesik. Warto w nim sobie zapisać w pierwszej kolejności opłaty za prąd.

Kinga Ochnio