![](https://echokatolickie.pl/wp-content/uploads/2025/02/adoracja-768x1024.jpg)
Obecność, która przemienia
Takim spostrzeżeniem dzieli się Małgosia, która od ponad dekady codziennie uczestniczy w adoracji. Trudno nie przyznać jej racji. Na szczęście ciągle nie brakuje tych, którzy wierzą w to, że nasz Zbawiciel ukrywa się pod postacią konsekrowanego chleba. - Myślę, że adorację każdy przeżywa po swojemu. Co wtedy robić? Po prostu być. Gdy patrzę na Hostię, myślę, jak wielka i nieogarniona rzeczywistość jest w Niej zamknięta. I przypominają mi się słowa z piosenki: „Pokorny tak, że jedna moja myśl zasłania Ciebie”. Tu najważniejsza jest obecność - mówi Honorata.
Pani Małgosia zaznacza, że adoracja jest dla niej spotkaniem z Miłością. – Każdy dzień zaczynam o 5.00 rano. Korzystam z panującej w domu ciszy, by spotkać się ze słowem Bożym. Przy piątce dzieci i opiece nad moją niepełnosprawną Wikusią potem bywa z tym trudno. To spotkanie ze słowem kontynuuję później na adoracji. Ja patrzę na Jezusa, a On na mnie. Nierzadko przychodzę do Niego z natłokiem myśli w głowie. Sama czuję, że chciałabym Go zagadać tym, co przeżywam: moimi obawami, tym co dzieje się w naszej rodzinie, moją niemocą, zmęczeniem, frustracją. Mówię o tym Jezusowi i czuję się przez Niego przyjęta i przytulona. Odchodzę pełna pokoju, spokojniejsza, z nowymi zasobami cierpliwości, potrzebnej szczególnie w opiece nad Wiktorią – opowiada nasza rozmówczyni.
Ja z Nim, On ze mną
Małgosia zaznacza, że przed Najświętszym Sakramentem uczy się także miłości do ludzi. – Skoro Jezus mnie przyjmuje taką, jaka jestem, to ja powinnam robić to samo w stosunku do innych. Tu poznaję Go jako moją drogę, prawdę i życie. Nie umiałabym funkcjonować bez adoracji. ...
Agnieszka Wawryniuk