Obława pod Różą i ocena pracy Walentego Lewandowskiego
22 marca płk Walenty Lewandowski przy udziale Gustawa Zakrzewskiego zaatakował miasto Garwolin. Po zaalarmowaniu załogi rosyjskiej tego miasta oddział Lewandowskiego wycofał się w kierunku Parysowa, a następnie do lasów na północ od Stoczka Łuk. 23 marca oddział żandarmerii narodowej powiesił w gminie Sapiehów k. Wisznic, za kolaborację z zaborcą, pastucha Melana Hawryluka i Merytkę Martychowiec oraz zabrał ze sobą fornala z dworu Sapiehów. 24 marca wojska carskie na wieść, że w okolicy znajdują się powstańcy, rozpoczęły zakrojoną na dużą skalę obławę w lasach wodyńsko-olszyckich. W skład wojsk biorących udział w tej operacji wchodziły dwie kompanie kostromskiego pułku piechoty pod d-wem płka Fofanowa (400 żołnierzy), dwie kompanie saperów pod d-wem płka Rejtlingera (400 żołnierzy), szwadron ułanów, 100 Kozaków i dwa działa – łącznie 1100 żołnierzy, w tym 800 piechoty i 300 jazdy. Udało im się okrążyć oddział W. Lewandowskiego liczący ok. 200 powstańców. Po zorientowaniu się w sytuacji d-ca powstańczy rozdzielił swoje siły, aby łatwiej przedrzeć się na południe w lasy Jata. W kolumnie czołowej wyruszyły główne pododdziały pod d-wem Karola Krysińskiego, złożone w większości z kosynierów. W osłonie szli strzelcy, dowodzeni przez samego Lewandowskiego. W pobliżu karczmy Zielonka strzelcy zostali zaatakowani przez kompanię kostromskiego pp. broniącą dostępu do lasów za Emilianówką. Ze stratą 18 zabitych i 24 rannych udało im się przebić przez szeregi n-pla. Niestety został ranny w goleń płk Lewandowski. Nie mogąc nadążyć za wycofującymi się, pozostał w tyle i ukrył się pod mostkiem. Wkrótce został jednak dostrzeżony przez żołnierzy rosyjskich, skłuty bagnetami i pikami w pierś i bok. Kozacy obdarli go i chcieli zabić. Tylko interwencji oficera zawdzięczał swoje życie. Półnagiego powieziono do Siedlec, a było przykre zimno z mrozem i wiatrem. Województwo podlaskie na pewien czas pozostało bez naczelnika wojskowego, choć faktycznie władza Lewandowskiego ograniczała się do terenów na południe od traktu warszawsko-brzeskiego. Dowództwo nad resztą ocalałego oddziału objął początkowo K. Krysiński, a potem Aleksander Bończa-Czarnecki. Historycy różnie opisywali działalność powstańczą W. Lewandowskiego. W. Przyborowski krytycznie ocenił go w noc styczniową i w bitwie pod Siemiatyczami, ale później stwierdził, że był to „jedyny człowiek z jako taką głową, z jakim takim wykształceniem wojskowym i z charakterem szlachetnego bojownika wolności”. Znacznie wyżej ocenił go urzędowy historyk rosyjski Sergiej Gesket, który porównał go z Langiewiczem i podkreślił, że „nie zważając na małą popularność i intrygi pozostałych d-ców, Lewandowski z nadzwyczajną energią podtrzymywał powstanie z określonym programem”. Również hist. ros. M. Berg wyżej stawiał Lewandowskiego niż Rogińskiego i obok Szaniawskiego zaliczył go do wybitniejszych d-ców. Wg T. Mencla podjęta przez Lewandowskiego akcja ponownego nawiązania sieci organizacyjnej na ogół powiodła się i struktury powstańcze znów zaczęły spełniać swoje zadania. Lewandowski najlepiej wywiązał się jednak ze swego zadania jako d-ca zwycięskiego oddziału, powiększył go z kilkudziesięciu ludzi do 200 żołnierzy, dobrze wyszkolił i uzbroił. Historyk Gesket określił program Lewandowskiego jako bardzo śmiały i ambitny. Był to plan przekształcenia powstania na Podlasiu na wiosnę 1863 r. w wojnę regularną. Miał on polegać na tym, że w okresie marca nowo powołani powstańcy mieli częściowo przebywać w swoich domach i stawić się dopiero na wezwanie d-ców. Dlatego Lewandowski wg Gesketa wydawał rozkazy d-com oddziałów, aby unikali wszelkich starć z wojskami rosyjskimi i skupiali się k. Łukowa, gdzie nie było załogi ros. W pobliże tego miasta kierował się on sam i miał się zająć ostatecznym zorganizowaniem i jednolitym wyszkoleniem, aby wiosną powstańcy mogli przejść do otwartego działania. Z pozostałego oddziału Lewandowskiego K. Krysiński z powierzonymi sobie siłami zdołał wyjść z okrążenia i małymi grupami skierował się w lasy położone na zachód od Łukowa. O przemarszu małych partii powstańczych w nocy z 24/25 marca przez Świdry, Role, Olszewnicę i Kąkolewnicę donosili w swych raportach ros. naczelnicy pow. radzyńskiego i łukowskiego. G. Zakrzewski ze swymi 300 jeźdźcami spod Garwolina i Żelechowa 25 marca stoczył potyczkę pod Blizocinem z oddziałem płk Rejnthala i skierował się w rej. Kocka. 26 marca d-ca lubelskiego okręgu wojskowego gen. Chruszczow specjalnym rozkazem dziękował żołnierzom i oficerom m.in. ppłk. Fofanowowi z Siedlec za zniszczenie oddziału Lewandowskiego. Nie było to zgodne z prawdą. Z oddziału bowiem ocalało ponad 100 ludzi. 26 marca ranny płk Lewandowski został przewieziony do Siedlec, gdzie umieszczono go w szpitalu wojskowym. Później Lewandowski wspominał, że gen. Drejer – naczelnik wojenny okręgu siedleckiego i bialskiego – „pierwszy mi zasalutował i kazał jak najostrożniej wnieść do przeznaczonej stancji z oknem na ogród”. Polecił też lekarzom staranną opiekę, gdyż wyziębiony i obdarty przez Kozaków pułkownik nabawił się zapalenia płuc. Te szczególne względy zawdzięczał Lewandowski nie tyle swemu stanowisku, ile dawnej znajomości z gen. Drejerem pamiętającym jego życzliwy stosunek do jeńców ros. w czasie walk na Węgrzech w 1849 r., wśród których znajdował się również sam general. Stan zdrowia Lewandowskiego był poważny, gdyż oprócz ran postrzałowych i kłutych jego organizm musiał przezwyciężyć zapalenie oskrzeli.
Józef Geresz