Komentarze
Źródło: ARCHIWUM
Źródło: ARCHIWUM

Obleka w nadziei złote malowidła

Nie mam pewności, czy Adam Mickiewicz, pisząc swoją „Odę do młodości”, miał jakieś wizje przyszłości, lecz czytając przynajmniej niektóre jej fragmenty odnoszę wrażenie, że świetnie nadałaby się ona jako komentarz do zachowań dzisiejszego polskiego społeczeństwa.

Z tą jednak małą poprawką, że należałoby ją przeczytać jako satyrę, a nie jako bojowe wezwanie dla zmian. Włączając ostatnio jeden z kanałów informacyjnych, usłyszałem zadowolony głos jakiegoś w miarę młodego warszawiaka, który z zachwytem obwieszczał światu, że „nasza Haneczka stanęła na wysokości zadania”. W pierwszym momencie pomyślałem, że coś znowu wydarzyło się na budowie stołecznego metra lub przynajmniej, zamiast się zapadać, ziemia w naszej stolicy nagle zaczęła się wybrzuszać, zaś pani prezydent ruszyła samodzielnie z pomocą i odsieczą znękanym już i tak ponad miarę mieszkańcom naszego miasta stołecznego. A jednak nie. Otóż do zachwytów mieszkańca stolicy wystarczyła tylko zgrabna iluminacja świąteczna części ulic w centrum Warszawy. No cóż, powie ktoś: to kwestia estetyki. Chyba jednak nie.

„Nikt nie znał jego życia, nie zna jego zguby…”

Znamiennym jest to, że w naszej ocenie dzisiejszej sytuacji jakoś dość szybko i gładko przechodzimy ponad sprawami naprawdę ważnymi dla bytu narodu i jego kondycji pośród tego świata, zajmując się tym, co jest błyskotką i świecidełkiem. Rozważania na temat deski klozetowej w dreamlinerze, zresztą już i tak uziemionym, zajmują tyle samo miejsca, a nawet więcej, w doniesieniach medialnych, co np. sprawa gazu łupkowego, która dla samodzielności i niezależności naszego państwa jest o wiele ważniejsza niż sposób czyszczenia sedesu nawet w najnowocześniejszym samolocie świata. Podobnie rzecz ma się ze wspomnianą iluminacją traktów w stolicy. Nikt nie zauważa w mediach, że po Warszawie jeździ się coraz gorzej, trzeba stać w niekończących się korkach, o zablokowaniu części stolicy nawet nie wspominając. Dlaczego tak się dzieje? Otóż red. Tomasz Lis w czasie jednego ze spotkań na Uniwersytecie Warszawskim w grudniu 2010 r. wyraźnie skonstatował: „Nie możemy mówić poważnie, bo poważnie to znaczy nudno. A nudno, to te barany wezmą pilota i przełączą. Widz w Polsce wybaczy wiele, bardzo wiele. Ale jednego nigdy, przenigdy nie wybaczy – tego, że go potraktujemy poważnie. Ludzie nie są tacy głupi, jak nam się wydaje, są dużo głupsi”. Można oczywiście obrazić się na tę wypowiedź, ja jednak uważam, że jest w niej jakaś doza prawdy. Nie, nie chodzi mi o głupotę, ta jest następstwem braku informacji i umiejętności logicznego wiązania faktów, wyciągania z nich konsekwencji. Chodzi o wspomnianą nudę. Zwróćcie Państwo uwagę, że dojmującą stroną wydarzeń pod krzyżem smoleńskim na Krakowskim Przedmieściu było nie tylko wyszydzenie wiary i ludzi, którzy gromadzili się pod tym krzyżem, ale idiotycznie zabawowe traktowania wszystkiego tego, co związane było z tragedią smoleńską. Zabawa ponad wszystko, nawet jeśli trzeba do niej użyć pluszowego kaczorka i podrzucać go z okrzykiem: „Jeszcze jeden!”. To pragnienie nieustannej zabawy łączy się z zachowaniami stadnymi. Nawet jeśli istnieje jakiś prowodyr eventu, to jednak traktowany jest cokolwiek symbolicznie, aniżeli wodzowsko. W stadzie można się ukryć, tzn. nie wziąć odpowiedzialności za swoje czyny. Jest jednak pewien szkopuł – stado stawia wymagania.

„Hej! Ramię do ramienia!”

Wbrew wszystkiemu stado nie wymaga całkowitej identyfikacji, przynajmniej stado ludzkie. Domaga się tylko niewychodzenia przed szereg i ograniczenia się do ludycznego sposobu postępowania. Zaznaczyć muszę, że nie chodzi mi o satyrę czy ironię – one są solą inteligencji. Czytając internetowe wpisy na rozlicznych forach, można zauważyć schematyzm ich formułowania. Nie świadczy to moim zdaniem tylko o tabunie „pożytecznych idiotów” wspierających własne stronnictwa polityczne czy ideologiczne. Świadczy to raczej o braku samodzielności myślenia i nieumiejętności wyjścia przed szereg stada. Po prostu część (duża?) tychże osób nie umie już samodzielnie myśleć i powtarza „przekaz dnia” z centrali. Zadanie im jakiegokolwiek pytania kończy się odpowiedzią zawierającą stek bluzgów i wyzwisk – spazmatyczną próba ratowania twarzy. O dyskusji raczej zapomnijmy. Tylko że przykład idzie z góry. Pomijam już jakże „merytoryczne” krzyki min. Rostowskiego w sejmie, skierowane do opozycji. Ale przykład samego premiera, który potrafi sloganami odpowiadać na zadawane przez dziennikarzy pytania i stawia na zgrabną puentę, aniżeli na merytorykę wypowiedzi, wskazuje dość jasno na schemat internetowy. I nie ma co tutaj gadać czegokolwiek o tzw. mowie nienawiści (dzisiaj zresztą dokumentnie zideologizowanej). Tu trzeba mówić raczej o mowie głupiej.

„Rozumni szałem”?

Istnieje jednak pewne zasadnicze niebezpieczeństwo. Przypomnijcie sobie Państwo, za kogo uznana została Kasandra, gdy ostrzegała Troję przed wprowadzaniem drewnianego konia w mury miejskie? Została uznana za idiotkę. Lud chciał się bawić. I zabawił się aż po klęskę Ilionu. Jacek Kaczmarski w balladzie jej poświęconej śpiewał dość wyraźnie: „Ja wam nie bronię radości, bo losu nie zmienią wam wróżby, ale pomyślcie o własnej słabości zamiast o tryumfie nad ludźmi”. Ludyzm zaślepia i zachowania stadne również. Nie bez kozery dzisiejszych „młodych wykształconych z wielkich miast” nazywa się lemingami, czyli stworzeniami w oślepłym szale zdążającymi do zagłady. I nie idzie tylko o zakusy sąsiadów czy też ich „piątych kolumn” zamieszkujących nasze terytorium. Bardzo łatwo w ową zabawowość wpleść ideologię. Jest ona namiastką, substytutem myślenia. Przecież ludzie, którzy popierali lub popierają wszelkiej maści totalitaryzmy, nie zgodzą się z twierdzeniem, iż oni nie myślą bądź nie oceniają rzeczywistości. Naprawdę jednak mają dokładnie wdrukowane myślenie. Zakwestionowanie go kończy się zazwyczaj stekiem wyzwisk lub przynajmniej stawianiem wielkiego kwantyfikatora przed każdym ich twierdzeniem („Przecież wszyscy tak myślą…”, „Każdy to wie…”). Warto jednak przeczytać zakończenie wspomnianej ballady Jacka Kaczmarskiego: „Bawcie się, pijcie dzieci, jak się bawić i pić potraficie. Są ludy co dojrzały do śmierci z rąk ludzi niedojrzałych do życia”.

Ks. Jacek Świątek