Historia
Źródło: ARCHIWUM
Źródło: ARCHIWUM

Obraz gehenny polskich oficerów

Dlaczego na temat swojej pracy doktorskiej, a w efekcie książki wybrała Pani obóz jeniecki NKWD w Starobielsku?

Stosunki polsko-rosyjskie zainteresowały mnie już podczas studiów w Uniwersytecie Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie, ale nie w perspektywie historycznej, a politologicznej. Kiedy w 2003 r. rozpoczęłam pracę w Instytucie Nauk Społecznych i Bezpieczeństwa UPH, trafiłam do katedry prof. Stanisława Jaczyńskiego, który od lat zajmował się zbrodnią katyńską. Niewątpliwie to dzięki jego inspiracji i wsparciu powstała rozprawa doktorska, a później książka o obozie jenieckim NKWD w Starobielsku.

Nie bez znaczenia był również fakt, że pod kierunkiem prof. S. Jaczyńskiego powstała już wcześniej obszerna monografia obozu w Kozielsku autorstwa dr Maryli Fałdowskiej, a obóz starobielski nadal pozostawał na uboczu aktywności badawczej historyków. Ten „niedosyt” i chęć uzupełnienia obrazu gehenny polskich oficerów na wschodzie w okresie II wojny światowej ostatecznie skłonił mnie do podjęcia tego tematu.

Książka stanowi próbę rekonstrukcji losów polskich jeńców przetrzymywanych w obozie starobielskim od września 1939 r. do likwidacji obozu w maju 1940 r. Jakie aspekty tego okresu znajdziemy w Pani opracowaniu?

Starałam się w miarę możliwości odtworzyć okoliczności, w jakich polscy żołnierze trafiali do sowieckiej niewoli i najdokładniej jak to możliwe opisać funkcjonowanie obozu jenieckiego w Starobielsku, odzwierciedlając strukturę władzy, kierownictwo i jego administrację. Zależało mi bardzo na tym, by nakreślić profil społeczno – demograficzny społeczności jenieckiej, by pokazać, jak wiele Polska straciła w kwietniu i maju 1940 r., jak wielu wspaniałych ludzi rozstrzelano w podziemiach charkowskiego NKWD. W miarę możliwości ukazałam funkcjonowanie samorządu jenieckiego, starając się pokazać życie codzienne obozu, warunki bytowe i sanitarne, wyżywienie, a także dostępną dla więźniów pomoc medyczną. Spróbowałam scharakteryzować ich postawy i zachowania, ewolucję nastrojów panujących wśród kadry oficerskiej, prowadzoną przez nich, a zakazaną przez władze obozu, działalność kulturalno-oświatową i życie religijne. Wiele miejsca poświęciłam indoktrynacji politycznej, jakiej programowo poddawano jeńców. Przedstawione zostały metody psychologicznej manipulacji stosowane przez Rosjan mające na celu zmiany postaw światopoglądowych żołnierzy polskich, a także reakcje strony indoktrynowanej na stosowane zabiegi agitacyjne i propagandowe. Starałam się również odnieść do kontrowersyjnego zagadnienia rozpracowania agenturalno-operacyjnego oficerów, werbunku agentów i konfidentów. Książkę kończy próba wieloaspektowego odtworzenia mechanizmu zbrodni. Na tyle, na ile pozwalają źródła, zrekonstruowałam przebieg działań operacyjno – technicznych przygotowujących organy NKWD do realizacji planu wymordowania jeńców. Wiele uwagi poświęciłam, by prześledzić ostatni etap drogi oficerów ze Starobielska do Charkowa. Książkę zamykają rozważania na temat kryteriów, które prawdopodobnie przyjmowały radzieckie władze, decydując o życiu lub śmierci tysięcy Polaków.

Jak wyglądała praca nad książką? Do jakich cennych i, co Pani podkreśla, wykorzystanych po raz pierwszy w pracy naukowej materiałów udało się dotrzeć?

Podjęty temat wymagał przeprowadzenia szeroko zakrojonej kwerendy zarówno archiwalnej, jak i bibliotecznej w polskich oraz rosyjskich archiwach centralnych oraz w polskich placówkach badawczych w Londynie. Niestety polscy historycy nie mają nadal dostępu do wielu zespołów archiwalnych, dotyczących losów polskich jeńców wojennych, prawdopodobnie przechowywanych w Rosyjskim Państwowym Archiwum Wojskowym w Moskwie, a to uniemożliwia lepsze poznanie okoliczności przetrzymywania i wymordowania blisko 4 tys. jeńców Starobielska. Niedostępne pozostają protokoły przesłuchań polskich oficerów, dokumenty operacyjne traktujące o rozpracowaniu agenturalno-operacyjnym i próbach pozyskiwania tajnych współpracowników i konfidentów. Zupełnie niezwykłego materiału badawczego dostarcza obozowa memuarystyka, mam tu na myśli zwłaszcza wspomnienia Józefa Czapskiego i Bronisława Młynarskiego, a także listy jeńców do rodzin, pełne tęsknoty i troski o los bliskich.

Ubolewa Pani, że oprócz wspomnianego już Rosyjskiego Państwowego Archiwum Wojskowego historycy nie mają również dostępu do tzw. archiwum Rudolfa Hessa na Wyspach Brytyjskich. Co może się w nim znajdować?

Istnieje teoria, że jednym z celów lotu Hessa do Anglii 10 maja 1941 r. było przekazanie Brytyjczykom dokumentacji zbrodni katyńskiej. Intencją Hessa mogła być dyskredytacja Związku Radzieckiego i demonstracja dobrej woli III Rzeszy. Dopóki jednak nie dojdzie do zapowiadanego przez brytyjskie archiwa na 2016 r. ujawnienia wszystkich dokumentów, związanych z niezwykłą wyprawą zastępcy Hitlera, będziemy się poruszać w sferze spekulacji.

Pisze Pani, że spośród trzech obozów specjalnych NKWD jeńcy Starobielska byli najbardziej aktywni i niepokorni. W czym to się przejawiało?

O wyjątkowości „kontyngentu starobielskiego” pisali sami funkcjonariusze NKWD w jednym ze sprawozdań. Miał on prezentować zwartość i aktywność. We wspomnieniach jenieckich znajdujemy potwierdzenie zaangażowania polskich oficerów w działalność kulturalną i oświatową o wyraźnym zabarwieniu patriotycznym. Początkowo dramatyczne okoliczności, z jakimi przyszło się im zmierzyć (klęska wrześniowa, niewola i obezwładniające przygnębienie), paraliżowały i skutecznie zniechęcały do podejmowania jakichkolwiek inicjatyw. W pierwszym okresie niewoli potrzeby duchowe ustępowały miejsca codziennej walce o przeżycie. Gdy sytuacja powoli się stabilizowała, a jeńcy otrząsnęli się z wszechobecnego otępienia, rozpoczął się etap samoorganizacji. Ogromny potencjał ludzki, jaki zgromadzony był w obozie, uaktywnił się. Szeroko rozumiana działalność kulturalna i oświatowa przywracały jeńcom poczucie godności osobistej i pozwalały na integrację tej zróżnicowanej społeczności. Stanowiły ponadto rodzaj terapii i dawały nadzieję, podsycały uczucia patriotyczne i religijne, a uzewnętrzniało się to w wyraźnym nasileniu uczuć i postaw patriotycznych, których zdemoralizowane czy zniechęcone jednostki nie mogły już zachwiać.

Na opublikowanych w książce zdjęciach przedmiotów wydobytych z grobów pomordowanych jeńców widzimy wiele różańców. Czy to może oznaczać, że praktyki religijne zajmowały szczególne miejsce w życiu więźniów?

Oczywiście, że tak i pisze o tym wielu jeńców ocalałych z masakry katyńskiej. W tych ogromnie trudnych warunkach religijność i wspólnota patriotycznych uczuć stawały się podstawowym orężem w duchowej walce o przetrwanie. Mimo że władze sowieckie tępiły wszelką aktywność religijną, w obozie modlono się i odprawiano nabożeństwa. Cechą charakterystyczną uroczystości religijnych było przesycenie treściami patriotycznymi i podkreślany przez jeńców ekumenizm. Wielkie znaczenie miała również obecność duchownych. W czasie ekshumacji, w jednym z dołów śmierci znaleziono sutannę i puszkę na komunikanty. Trudno orzec, do kogo należała, ale najbardziej wymowny jest fakt, że kapelani wojskowi do końca byli na służbie.

Dokładnie opisuje Pani, jak wyglądały przesłuchania, tzw. doprosy. Czy ich wyniki decydowały o życiu lub śmierci Polaków?

W pewnym stopniu na pewno tak, ale nie w takim, jak może się wydawać na pierwszy rzut oka. W literaturze przedmiotu funkcjonuje szereg teorii na temat „zagadki” ocalenia, wysnuwanych na podstawie źródeł zarówno polskich, jak i sowieckich. Żadna z nich nie znalazła jak dotąd potwierdzenia, którego nie można by podważyć. Na pierwszy plan wysuwa się użyteczność ocalałych jeńców w realizacji planów wojskowych bądź politycznych władz sowieckich. Podczas wielokrotnych przesłuchań jeńców funkcjonariusze NKWD zdołali uzyskać zgodę części spośród nich na współpracę, przy czym intencje polskich oficerów mogły tu mieć bardzo równe wektory. Z całą pewnością gotowość do takiej kolaboracji przejawiali przede wszystkim jeńcy o lewicowych poglądach, przychylnie nastawieni do Związku Sowieckiego, panującego tam systemu politycznego i komunistycznej ideologii. Nie można jednak wykluczyć, że niektórzy jeńcy mogli jedynie podejmować grę z enkawudzistami. Sowieckie władze bezpieczeństwa typowały również oficerów sztabowych i służb wywiadowczych, którzy ze względu na zdobytą wiedzę specjalistyczną mogli być w przyszłości bardzo przydatni. Nie jest to jednak równoznaczne z faktem, iż wszyscy, którzy ocaleli (lub ich znacząca część), podjęli ideologiczną bądź koniunkturalną współpracę z NKWD. Kłam tej tezie zadają późniejsze losy i oddana służba Polsce ogromnej większości jeńców Starobielska, Kozielska i Ostaszkowa. Niewątpliwie odkrycie tajemnicy ocalenia byłoby łatwiejsze, gdyby historycy mieli wgląd w teczki personalne jeńców Starobielska, Ostaszkowa i Kozielska. W teczkach tych znajdowały się zapewne protokoły przesłuchań, deklaracje współpracy z NKWD i inne informacje, które pozwoliłyby ponad wszelką wątpliwość ustalić kryteria ocalenia.

Dziękuję za rozmowę.

Kinga Ochnio