Historia

Obrońca królestwa bez kresu

O niepodległą ojczyznę walczyli w czasach, gdy rządy w niej sprawowali ludzie, którzy uznali, że już jest niepodległa.

Szli wyprostowani wśród tych, co na kolanach. Żołnierze wyklęci. Niezłomni. Na ich czele ten najbardziej znany - także poza Polską - i przez brytyjskiego historyka Michaela Foota zaliczony do grupy sześciu najodważniejszych ludzi ruchu oporu II wojny światowej rotmistrz Witold Pilecki. Jedyny człowiek, który celowo dał się ująć w łapance i osadzić w niemieckim obozie zagłady w Auschwitz po to, by przygotować raport o panujących tam nieludzkich warunkach.

Trzeba dać świadectwo

W oświęcimskim piekle Pilecki – numer obozowy 4859 – spędził 947 dni. Z narażeniem własnego życia zbudował tam siatkę konspiracyjną – bezdyskusyjny fenomen tamtych lat. Utworzona w zasięgu wzroku Niemców, licząca najprawdopodobniej 400-500 osób (także cudzoziemców) organizacja, postawiła sobie za cel m.in. podtrzymywanie więźniów na duchu i przekazywanie wiadomości z i do obozu, zdobywanie jedzenia i ubrań. Przygotowywano też własne oddziały do opanowania obozu podczas ewentualnego zaatakowania go z zewnątrz przez oddziały partyzanckie.

Raporty W. Pileckiego, obok sprawozdań Jana Karskiego, to pierwsze świadectwa dokumentujące Holokaust. W 1943 r. rotmistrz wraz z dwoma innymi więźniami uciekł z obozu, dzięki czemu jego informacje ujrzały światło dzienne i służyły jako dowód ludobójstwa prowadzonego przez nazistów. „«Raport Witolda» pozostaje nie tylko bezcennym dokumentem historycznym. (…) Jego lektura niesie istotne przesłanie dla przyszłości” – napisał we wstępie do relacji rotmistrza Pileckiego prezydent Andrzej Duda.

W przywołanych w książce Jarosława Wróblewskiego „Niezniszczalny” wspomnieniach ludzi, na których osoba W. Pileckiego odcisnęła trwały ślad, jako kwestia fundamentalna postawy rotmistrza powraca zgodność jego słów z czynami i przewaga działań nad deklaracjami. Wszyscy rozmówcy są przekonani, że to rdzeń jego – ukształtowanej zarówno przez harcerski i żołnierski etos, jak i przez systematyczną formację duchową – osobowości.

 

Kochaj źródło zaranne

Historyk Wiesław Wysocki, autor pierwszej biografii rotmistrza, która ukazała się w drugim obiegu w 1984 r., jest zdania, że jeszcze wielu rzeczy o Pileckim nie wiemy – mogą się pojawić nowe wspomnienia i relacje; do rozpoznania są też jego kontakty i spotkania z partyzantką. Ale jest przekonany, że W. Pilecki to postać święta. I że wśród świeckich jest tym, który – obok gen. Augusta Emila Fieldorfa „Nila” – zasługuje na godność włączenia do procesu beatyfikacyjnego.

Po ucieczce z Auschwitz swoim dzieciom, Zosi i Andrzejkowi, nakazał: „Kochajcie ojczystą ziemię. Kochajcie swoją świętą wiarę i tradycję własnego Narodu. Wyrośnijcie na ludzi honoru, zawsze wierni uznanym przez siebie najwyższym wartościom, którym trzeba służyć całym swoim życiem”.

Na zawsze też córka rotmistrza, Zofia Pilecka-Optułowicz, zapamiętała jedno z ostatnich spotkań, gdy już było wiadomo, że jej ojciec zginie. „Ojciec dał mamie mały metalowy grzebyk i powiedział, żeby koniecznie kupiła książkę Tomasza á Kempis «O naśladowaniu Chrystusa». Chciał, żeby mama codziennie czytała nam fragmenty tej cudownej książeczki. «To ci da siłę» – powiedział”. A na ścianie więziennej celi Pilecki wydrapał słowa Tomasza á Kempisa: „Starałem się tak żyć, abym w godzinie śmierci mógł się raczej cieszyć niż lękać”.

Wysocki jest zdania, że jeżeli ktoś w obliczu śmierci sięga po tego średniowiecznego mistyka, nakazuje wychowywać w jego duchu dzieci, „jest to finalny etap życia na poziomie mistycyzmu”. „Jeśli chodzi o wyznawanie wiary, to jest to człowiek przygotowany na spotkanie z Panem Bogiem” – mówi o rotmistrzu. „Wie, że się nie uratuje i osiąga najwyższy poziom mistycyzmu w swoim życiu”. I dopomina się o uznanie Pileckiego za Sprawiedliwego wśród Narodów Świata.

 

Bądź odważny, gdy rozum zawodzi

Pod wielkim wrażeniem postawy W. Pileckiego jest też Tadeusz Płużański – syn Tadeusza Płużańskiego, współpracownika rotmistrza w jego powojennej siatce konspiracyjnej. Jak wspomina – ojca uderzała siła charakteru dowódcy. Płużański senior mówił, że rzadko spotyka się ludzi, którzy nie są nastawieni na siebie, tylko na potrzeby drugiej osoby. Do końca życia określał Pileckiego mianem świętego polskiego patriotyzmu. I dopowiadał, że wbrew temu, co można by sądzić na podstawie jego losów, rotmistrzowi nie przychodziło łatwo podejmowanie decyzji – nierzadko się wahał, miał wątpliwości. Członków swojej grupy pytał o dalsze działania, o to, czy są jeszcze szanse na prowadzenie walki, wywiadu. Rotmistrz i jego współpracownicy czuli się śledzeni przez UB, mieli świadomość, że kiedyś bezpieka wpadnie na ich trop. Pilecki nie chciał narażać innych i wszystko to przeżywał. Płużański podkreśla, że rotmistrz był odważny i ta odwaga udzielała się też jego podwładnym. Umacniała przekonanie, że muszą przy nim trwać – bez względu na konsekwencje. Bo ten człowiek poświęcił się dla innych – najpierw w Auschwitz, i zaraz po wojnie. Jego powrót do kraju w grudniu 1945 r. to była druga dobrowolna, ochotnicza misja. A kraj przygotował mu niewyobrażalne wręcz cierpienie. Jak wspominał T. Płużański, Pilecki „był torturowany wręcz barbarzyńsko: zdarto mu paznokcie z nóg, miażdżono mu jądra, nadziewano go na nogę od stołka”.

 

A nagrodzą cię za to…

Historyk Adam Cyra, pracownik i badacz Auschwitz-Birkenau i autor książek o W. Pileckim, charakteryzuje rotmistrza jako człowieka, który nie stwarzał pozorów. Był autentyczny – jego działania nigdy nie skłócały ze sobą ludzi. W obozie potrafił zjednoczyć Polaków od lewicy do prawicy. Ci, którzy przed wojną toczyli spory i się wzajemnie zwalczali, w wojskowej organizacji na terenie oświęcimskiego obozu potrafili wspólnie działać. Fakt, że często skłaniała ich do tego dopiero widok stosów polskich trupów koło krematorium, był źródłem cierpienia niezłomnego rotmistrza.

Po wojnie W. Pilecki został przez polski sąd oskarżony o szpiegostwo i zdradę stanu. Czy musiał zostać zamordowany? A. Cyra przypomina, że wyrok na niego wydał dyrektor X Departamentu płk Józef Różański – sadysta, który nienawidził polskich patriotów i stosował wobec nich przerażający terror. To on prowadził nadzór nad śledztwem Pileckiego i to on doprowadził do jego sądowego skazania i stracenia. Sąd drugiej instancji wyrok podtrzymał. Prezydent Bolesław Bierut nie skorzystał z prawa łaski.

 

Bądź wierny. Idź

Co możemy dziś wziąć dla siebie od rotmistrza Pileckiego, od żołnierzy wyklętych? Rozmówcy J. Wróblewskiego są zdania, że na pewno wierność pewnym postawom, systemowi wartości. I to, żeby w życiu przenikały się wiara i patriotyzm. Bo właśnie one dawały niezłomnym siłę do przetrwania najgorszych chwil.

„Uprzejmie informuję, że Sąd Najwyższy uwzględnił rewizję Nadzwyczajną Naczelnego Prokuratora Wojskowego i wyrokiem z dnia 1 października 1990 r. uniewinnił rotmistrza Witolda Pileckiego od popełnienia czynów przypisywanych mu wyrokiem Wojskowego Sądu Rejonowego. W Warszawie. Łączę wyrazy szacunku, Aleksander Bentkowski”. To pismo z 5 listopada 1990 r. przywracające zamordowanemu w mokotowskim więzieniu – po ponad roku sadystycznych tortur – rotmistrzowi Pileckiemu jego bohaterską tożsamość. Na dziesięciolecia wymazanemu z polskiej historii. Do dziś nie ma swojego grobu.

Anna Wolańska