Komentarze
Obudzeni

Obudzeni

„Zapukali do naszego sumienia i zapytali: coście zrobili w tej sprawie?” - skomentował protest niepełnosprawnych były szef MSWiA Bartłomiej Sienkiewicz. „Nie należę do żadnej partii; wspieram, ale nie należę” - zadeklarował Lech Wałęsa. „Zrobię wszystko, żeby liderem opozycji jak najszybciej był Kaczyński. To mój cel” - przekonywał Grzegorz Schetyna.

Można by wręcz w nieskończoność cytować wypowiedzi znanych powszechnie osób, którym protest niepełnosprawnych w sejmie przypomniał, że mają sumienia. Ba! Ukazał głębię tych sumień, aktywował pokłady współodczuwania i zrozumienia sytuacji. I dobrze. Lepiej późno niż wcale. Inna sprawa, że deklarując empatię, obudzeni starali się przyłożyć aktualnemu rządowi. Piekłem postraszyć.

W imieniu Pana Boga przeklinać „służalczych pachołków”, których nie wzruszyły błagania protestujących. Porównać Straż Marszałkowską do hitlerowców. Odtrąbić zwycięstwo protestujących. Czyli swoje.

Nie ma dwóch zdań co do tego, że i życie niepełnosprawnych, i życie ich opiekunów jest mocno skomplikowane. Kwestią bezdyskusyjną jest też, że należy się im pomoc. Problem – jak zawsze – tkwi w szczegółach. Tu: w mocno przesadzonej reakcji wielu „wybitych ze snu”. Pośredników, którzy – jak to pośrednicy – najwięcej chcą ugrać dla siebie.

Ciekawe – nie tylko dla socjo- i psychologów – wydaje się to budzenie. Wszak najgłośniej o braku pomocy dla niepełnosprawnych krzyczą ci, którzy zupełnie niedawno mieli władzę. Przez lata jej sprawowania jakoś o wyrażaniu empatii nie pamiętali. A przecież pukali do tych (uśpionych wtedy?) sumień ci sami niepełnosprawni, którzy i dzisiaj się o pomoc dobijają.

Ciekawe też, że ci najgłośniejsi i najbardziej zapiekli wspieracze sejmowego protestu niepełnosprawnych rozwiązanie wszystkich problemów upatrują w aborcji. Najpierw tych, u których stwierdzono jakieś ułomności, czyli – o, paradoksie! – takich, jak bronieni(?) przez nich protestujący w sejmie. To – zdaniem wielu wspieraczy – remedium na życiowe trudności. Najlepsza terapia. A jaka medialna! Jak dzielnie wpisuje się w obronę „nieludzkiego zmuszania kobiet” do rodzenia chorych dzieci. Ba! Do rodzenia dzieci w ogóle. Bo to łamanie świętego prawa kobiet. Zaścianek Europy. Średniowiecze. Cieszą się, że zgodnie z ich widzeniem nowoczesności światło dzienne ujrzała właśnie ustawa o aborcji na życzenie? W kraju jeszcze niedawno uznawanym za jeden z najbardziej katolickich w Europie.

Łamaniem praw dziecka do tożsamości uzasadnia swoje wezwanie do zamykania okien życia Komitet Praw Dziecka ONZ. Ciekawe, że według jego opinii okna życia są łamaniem praw, a aborcja na życzenie – nie jest. Należy więc rozumieć, że aborcja ocala tożsamość dziecka? Zdaniem ludzi z pierwszego szeregu postępu okna życia nie są wspieraniem dzieci. Są wspieraniem dorosłych w ich braku odpowiedzialności za powołanie do życia. Aborcja, według nich, nie jest. Mocno pokrętne myślenie.

Ale, niestety, dosyć ostatnio modne. A że podążanie za modą jest sensem istnienia wielu ludzi, to mamy to, co mamy. Imitację życia. Strach, że jeśli nie wpiszemy się w modne trendy, zostaniemy wyautowani. Więc idziemy tą wydeptaną drogą, tym szerokim gościńcem, tą otwartą na oścież bramą. Może jednak dobrze byłoby się naprawdę obudzić i zauważyć, że – wbrew pozorom – w życiu lepiej jest wybierać drogi mniej uczęszczane.

Anna Wolańska