Ocalić od zapomnienia
Skąd wziął się pomysł zainicjowania działalności stanowiącej ukłon w stronę historii? – W ramach odbywającego się dorocznie w Seroczynie Festynu Trzeciomajowego, przy wsparciu dyrektora szkoły Jana Polaka, zorganizowaliśmy w sali gimnastycznej wystawę – wyjaśnia Michał Lewandowski. – Była ona poświęcona osobom, które wniosły znaczny wkład w rozwój miejscowości, jak np. nasz patron B. Werner, powstaniec styczniowy ks. Wawrzyniec Lewandowski czy ks. Michał Benet, budowniczy miejscowego kościoła. Wystawa upamiętniała też przedwojennych dyrektorów szkoły organizujących życie lokalnej społeczności – tłumaczy.
Pomysł majowej wystawy – tym razem prezentującej archiwalne zdjęcia i dokumenty związane ze szkołą – został podtrzymany także w kolejnym roku. Konsekwencją „nowej” tradycji była myśl o sformalizowaniu działalności. Zebranie założycielskie stowarzyszenia odbyło się 20 listopada 2010 r. Aktualnie liczy ono pięciu członków; obok inicjatorów powołania klubu: M. Lewandowskiego, jego brata Damiana i Jacka Gryczki, numizmatyka, należą do niego: Jarosław Dybek, nauczyciel, oraz Przemysław Szostek, kolekcjoner. Jednak – jak zastrzega pomysłodawca przedsięwzięcia – nie chodzi o przynależność na papierze, ale autentyczne zaangażowanie. – Poszukujemy osób z zacięciem do historii i zbieractwa – podkreśla.
Człowiek renesansu
Klubowi patronuje Bogusław Werner – osoba bardzo zasłużona i niestety, zapomniana w latach PRL. Jakie działania zaskarbiły mu pamięć potomnych?
Pochodzący z Seroczyna właściciel ziemski, działacz społeczny, historyk, kolekcjoner… – listę zasług Wernera M. Lewandowski mógłby mnożyć w nieskończoność – wychowany został w duchu patriotyzmu. – Jego pradziad współpracował z Tadeuszem Kościuszką, zaś stryj i dziad za udział w powstaniu styczniowym zostali zesłani na Sybir. Bogusław Werner działał w Polskiej Organizacji Wojskowej i uczestniczył w wojnie polsko-bolszewickiej 1920 r. – wyjaśnia mój rozmówca. Miłość do kraju znalazła odzwierciedlenie także w trosce patrona o własne gospodarstwo i szerzenie edukacji wśród lokalnej społeczności. Jako absolwent Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego po powrocie do majątku współtworzył Uniwersytet Powszechny, fundował stypendia zdolnym uczniom. Cegiełką na rozwój miejscowości stało się także przekazanie przez niego lokalu pod powstającą spółdzielnię mleczarską czy placu pod budowę remizy. Werner stale unowocześniał też własne gospodarstwo: zbudował młyn wodny i elektrownię z automatycznym regulatorem. Działalność na niwie rolnictwa przyniosła mu wiele nagród i odznaczeń. – Młodzi przyjeżdżali oglądać okazy niespotykanych powszechnie roślin, jak np. cytrusy – podkreśla pan Michał. Gościł również m.in. przewodniczącego Towarzystwa Rolniczego – bratanka króla Szwecji.
Społeczna aktywność nie przeszkodziła Wernerowi w rozwijaniu kolejnej z pasji, jaką była archeologia. W wolnym czasie chadzał po polach, zbierając pamiątki z przeszłości. Efektem badawczej działalności był szereg publikacji, a znaczna część jego zbiorów trafiła pod strzechy siedleckiego Muzeum Regionalnego, którego był pomysłodawcą.
Nieprzyjęty z powodu wieku w szereg ochotników walczących z okupantem, we wrześniu 1939 r. wyemigrował na Zachód, następnie wstąpił do Polskich Sił Zbrojnych. Po zakończeniu wojny osiadł w Wielkopolsce, gdzie kontynuował prace badawcze w dziedzinie nauk przyrodniczych oraz archeologicznych. Zmarł w 1980 r.
Patronowanie klubowi jest krokiem w stronę przywrócenia przodkowi należnego miejsca w lokalnej historii. – Jesteśmy w stałym kontakcie z synem B. Wernera. Fragmenty z przesłanych przez niego, a dotyczących ojca, pamiątek planujemy opublikować w kolejnym wydaniu naszego pisma – zdradza przedstawiciel stowarzyszenia.
Ukłon w stronę historii
Historyczne zacięcie grupy pasjonatów owocuje szeregiem cennych inicjatyw. Jakie mają pomysły na ożywienie lokalnej społeczności? I czy zainaugurowane przez nich akcje będą miały ciąg dalszy?
Celem działań, jakie podejmują w ramach „Klubu Historyczno Kolekcjonerskiego im. Bogusława Wernera”, jest chęć ocalenia od zapomnienia lokalnego dziedzictwa. Realizacji zamierzeń służyć ma troska o istniejące w Seroczynie i okolicy miejsca pamięci, ale też – a może przede wszystkim – uwrażliwianie mieszkańców w kwestii ochrony dóbr kultury narodowej. Członkowie stowarzyszenia propagują wszelkie formy zbieractwa i kolekcjonerstwa, zaś płaszczyzną do prezentacji ich twórczej aktywności szerszemu gronu odbiorców jest – obok strony internetowej – pismo „Seroczyniak”.
Na łamach…
Pytany o zamysł stworzenia nieregularnika Michał Lewandowski zaznacza, iż nie sposób propagować historii, opierając się wyłącznie na możliwościach internetu. – Ludzie starsi – ważni odbiorcy proponowanych przez nas treści – praktycznie nie korzystają z tego medium – zauważa. Stąd pomysł wydawania pisma, które może nabyć każdy chętny. „Seroczyniak” ukazuje się w ograniczonej liczbie egzemplarzy (wydają własnym nakładem), dzięki czemu każdy jest kolekcjonerski. – Pracujemy nad trzecim numerem. Ludzie już pytają – zdradza mój rozmówca, potwierdzając, że choć publikują członkowie, chęć współpracy zgłaszać mogą także osoby spoza stowarzyszenia. – Wystarczy skontaktować się z nami wcześniej i uzgodnić temat – zachęca.
Pierwszy numer „Seroczyniaka”, datowany na kwiecień 2011 r., zawierał m.in. informacje na temat patrona klubu oraz materiał dotyczący obchodzonego wówczas po raz pierwszy Narodowego Dnia Pamięci „Żołnierzy Wyklętych”. – Zwanych w czasach PRL „zaplutymi karłami reakcji” i porównywanych z faszystami – wyjaśnia pan Michał z sugestią, że przywrócenie im należnego miejsca w historii jest niewątpliwą zasługą prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Wzmianka traktująca o jego wizycie w Seroczynie również znalazła się na łamach pisma.
Motywem przewodnim drugiego numeru jest ikona Matki Bożej znajdująca się w głównym ołtarzu seroczyńskiej świątyni. – Największym zaskoczeniem okazało się pochodzenie wizerunku Madonny z Dzieciątkiem. Poświęciliśmy temu zagadnieniu trzy artykuły. Planujemy, aby obok aktualnych wydarzeń odnoszących się do historii był temat wiodący – mówi o konwencji pisma. W numerze, oprócz historii rodziny Cieszkowskich, wywodzących się z linii hrabiowskiej dawnych właścicieli Seroczyna, opisane zostały dzieje społeczności żydowskiej – od założenia miasta do czasów II wojny światowej. – Żydzi stanowili znaczną część mieszkańców – zdradza mój rozmówca. – W ciągu wieków zdążyli zasymilować się do tego stopnia, że uczestniczyli w uroczystym powitaniu katolickiego biskupa odwiedzającego parafię – wspomina. Inną ciekawostką jest zdjęcie z czasów wojny, na jakie natrafili na jednej z internetowych aukcji, ukazujące prowadzonych do niewoli żołnierzy. – Rzuca ono nowe światło na historię bitwy pancernej w Seroczynie – wyjaśnia M. Lewandowski. Publikacji znalezisk służyć ma też dział pisma pn. „odkrycia historyczne”. Współtworzyć go może każdy, kto natrafi na cenny w lokalnym wymiarze ślad przeszłości.
Ciąg akcji
Innym z przejawów aktywności członków stowarzyszenia jest troska o znajdujące się w Seroczynie miejsca pamięci. Dzięki ich zaangażowaniu udało się wyremontować oraz wpisać na listę zabytków kilka nagrobków na cmentarzu parafialnym. Przed kilku laty zrodziło się też pragnienie przywrócenia należnego szacunku miejscowemu kirkutowi. – Został on założony prawdopodobnie w XIX w. Do dziś zachowało się siedem kamiennych nagrobków. Żydowski cmentarz zniszczono w czasie II wojny światowej, dewastowano go także po jej zakończeniu. Macewy, nagrobki, Niemcy wykorzystywali jako kruszywo do utwardzania dróg – wyjaśnia M. Lewandowski, zdradzając, iż kilkudniowa akcja porządkowa zaowocowała uprzątnięciem z terenu cmentarza zalegających śmieci i usunięciem zarośli. Oprócz przywrócenia miejscu walorów estetycznych miała ona na celu zainteresowanie seroczyńskim kirkutem istniejących w Polsce organizacji żydowskich. Przedstawiciele klubu nie ukrywają, że marzy im się, by sfinansowały one bramę, która z fragmentami odnalezionych macew byłaby „atrakcją” turystyczną miejscowości. Sprawę tę pilotuje Damian Lewandowski, który za swoją działalność został wyróżniony przez ambasadora Izraela odznaczeniem „Chroniąc Pamięć”.
Promocji lokalnego dziedzictwa służą też organizowane cyklicznie wystawy z okazji trzeciomajowego święta. Pytany o motyw przewodni kolejnej, M. Lewandowski nadmienia, że może być to pokaz kolekcji materiałów dotyczących tutejszego rzemiosła. Pamiątki związane z ekranizacją realizowanego w Seroczynie filmu „Noce i dnie”, m.in. kilkaset stron oryginalnego scenariusza, członkowie stowarzyszenia przedstawili z kolei podczas organizowanej w Wodyniach majówki.
Czego dotyczą ich najbliższe plany? – Planujemy stworzenie regionalnej izby pamięci, stąd apel do mieszkańców o pomoc w gromadzeniu pamiątek związanych z przeszłością! Myślimy również o upamiętnieniu w postaci tablicy osób zamordowanych podczas II wojny światowej w miejscowym lesie. Prócz nagrywanych wspomnień mieszkańców gromadzimy też materiały z archiwów. Cennym źródłem informacji jest dla nas kronika szkolna – zdradza mój rozmówca, dorzucając do listy przyszłych zadań wydanie publikacji o wojennych losach Seroczyna i pamiątek z symboliką stowarzyszenia.
MOIM ZDANIEM
Michał Lewandowski – przedstawiciel klubu
Pokolenie osób wychowanych w duchu patriotyzmu, pomimo przegranych powstań, rozumiało jedno – jeśli nie walka zbrojna, to praca u podstaw pozwoli ukształtować pokolenie tak, by mogło pracować dla ojczyzny, zarówno pod zaborami, jak i po odzyskaniu niepodległości. Dlatego też mnogość stowarzyszeń w II RP, wielkich inicjatyw na szczeblach lokalnych (budowa szkół wysiłkiem mieszkańców) czy krajowych (port w Gdyni, Centralny Okręg Przemysłowy itd.) pozwoliły wychować pokolenie ludzi odpowiedzialnych za kraj, które niestety zostało przez okres okupacji, później komunizmu, wytępione. Możliwe, że zabrzmi to górnolotnie, ale małymi krokami chcielibyśmy wzbudzić wśród ludzi ducha przedwojennej pasji do wspólnego działania, nie tylko dla idei, ale przede wszystkim dla dobra wspólnego – czyli każdego z nas.
Agnieszka Warecka