Ocalili pamięć
Powstanie w fabryce śmierci planowane było przez wiele miesięcy. Jednak załoga obozu skutecznie pruła sieci konspiracji obozowej. Śmiertelność wśród treblińskich niewolników była ogromna. Poza tym, podobnie jak w Sobiborze, konspiratorzy musieli wcześniej zdobyć broń. Ta była potrzebna do tego, by skutecznie wyeliminować załogę SS i ukraińskich wachmanów. Powstanie miało sens tylko wtedy, gdy dawało szansę ucieczki wszystkim, a nie tylko małej grupie więźniów. „Komitet organizacyjny” wiedział, że ci, którzy nie uciekną, zostaną potem zamordowani. Dlatego proces planowania był tak dokładny. W mojej książce pokazuję całą misterną operację przygotowań. Stanowiła ona wręcz balansowanie na krawędzi życia i śmierci polegające na powolnym, ale niezwykle precyzyjnym osłabianiu i podkopywaniu niemieckiego potencjału. A dlaczego akurat 2 sierpnia? To był poniedziałek, skrócony dzień „pracy”.
Skąd pomysł na książkę o powstaniu w Treblince?
W Archiwum Akt Nowych, szukając materiałów do innej książki, natrafiłem na zdeponowaną dokumentację byłego akowca i historyka Jana Gozdawy-Gołębiowskiego. Jedna z części zatytułowana była „Treblinka”. Zaintrygowany zajrzałem do środka i tak dowiedziałem się, że… Armia Krajowa zdobyła w 1943 r. obóz zagłady Treblinka II, a potem umożliwiła ucieczkę kilkuset żydowskim więźniom. Ponieważ nie znałem tego wydarzenia, nigdy nie obiło mi się o uszy, zacząłem drążyć temat i tak zrodził się pomysł na tę książkę. Książkę o heroicznym, a zupełnie zapomnianym buncie w fabryce śmierci i opowieść o manipulacjach polityki historycznej.
Oświęcim, Majdanek, Sobibór – te miejsca kaźni przychodzą nam do głowy w pierwszej kolejności, gdy myślimy o miejscach zagłady Żydów i Polaków podczas II wojny światowej. Tymczasem w Treblince zginęło przecież niemal milion osób. Dlaczego wydaje się miejscem nieco zapomnianym?
Rzeczywiście Treblinkę odwiedza rocznie 40 tys. ludzi. ...
Jolanta Krasnowska