Kościół
Źródło: ARCHIWUM
Źródło: ARCHIWUM

Oczy na uwięzi

Jeden z najważniejszych, a zarazem najtrudniejszych procesów w naszym duchowym dojrzewaniu to przejście od postrzegania Pana Boga jako li tylko wirtualnego bytu, traktowania wiary niczym „metafizycznej wrażliwości”, do „zerwania oczu z uwięzi” - spotkania Go jako Osoby, Żyjącego Boga. Odkrycia Go obok siebie, w sobie. Pomoc przychodzi niekiedy z najmniej oczekiwanej strony.

Natalka niedługo skończy 17 lat. Jest chora na rzadką chorobę neurologiczną, do tego dochodzi padaczka, inne komplikacje. Od niedawna karmiona jest przez PEG. Średnia przeżywalność z jej chorobą to 14-15 lat. Natalka zatem - jak niekiedy śmiejemy się razem z jej opiekunami prawnymi: panią Augustyną i panem Janem (babcia i dziadek) - żyje na krechę. I całkiem nieźle sobie radzi! Byłem u Natalci w Wielki Czwartek z Komunią św. Kilka dni wcześniej wróciła ze szpitala. Parę nieprzespanych nocy, lekka gorączka robiły swoje - dziewczynka była niespokojna, dawały znać o sobie emocje, wierciła się na poduszce. Tak się złożyło, że akurat w tym czasie w domu były też nauczycielki ze szkoły specjalnej. Króciutko pomodliliśmy się, potem włożyłem kawałeczek konsekrowanej Hostii, wielkości ćwierci paznokcia, do jej buzi. Mamy taki specyficzny porozumiewawczy „kod”: najpierw delikatnie głaszczę ją po policzku, co jest znakiem, że ma otworzyć usta. Tak było i tym razem.

A potem zadziało się to, co zwykle.

– Zobaczcie, jak szybko zasnęła! – zwróciła uwagę jedna z nauczycielek. Natalka rzeczywiście wtuliła się w poduszkę, znieruchomiała. „Kręciołki” i damskie foszki sprzed zaledwie pięciu minut odeszły w niebyt. Na twarzy pojawił się trudno uchwytny wyraz szczęścia, ukojenia – coś, czego nie potrafię opisać.

Pani Augustyna spojrzała na mnie porozumiewawczo. Uśmiechnęliśmy się do siebie. Przecież tak jest często. Przecież wiemy.

– Drogie panie, ona jest teraz na Spotkaniu – przez duże S. Z Nim…

 

***

Nieodmiennie, każdego roku w okresie wielkanocnym czekam na fragment Ewangelii opowiadający o uczniach idących do Emaus, głośno rozprawiających o tym, co się wydarzyło w Jerozolimie. Jak pisze św. Łukasz, gdy dołączył do nich Nieznajomy, dotknęła ich dziwna ślepota. „Oczy ich były niejako na uwięzi, tak że Go nie poznali” – czytamy (Łk 24,16). ...

Ks. Paweł Siedlanowski

Pozostało jeszcze 85% treści do przeczytania.

Posiadasz 0 żetonów
Potrzebujesz 1 żeton, aby odblokować ten artykuł