Od kapłana szatana do apostoła Różańca
W 1858 r. wstąpił na wydział prawa Uniwersytetu Neapolitańskiego. Wielu studentów, a nawet wykładowców, parało się praktykami okultystycznymi i spirytystycznymi. Wtedy wiara Bartola uległa załamaniu. Wstąpił do sekty spirytystycznej i poczynił takie „postępy”, że antybiskup mianował go kapłanem szatana. W czasie jednego z bluźnierczych rytuałów Longo oddał swoją duszę diabłu. W szatańskim opętaniu trwał półtora roku: praktykował obrzędy, które były małpowaniem sakramentów świętych, organizował seanse spirytystyczne ze znanym neapolitańskim medium. Doprowadziło go to na skraj obłędu. Po tym, jak Bartolowi wydawało się, że słyszy głos zmarłego ojca nawołujący go do powrotu do Boga, zdesperowany poprosił o pomoc prof. Vincenza Pepego. Rozmowy z przyjacielem rodziny przekonały go do opuszczenia sekty.
Trafił do o. Alberta Radentego i odbył spowiedź. Ojciec uczył młodego prawnika podstaw teologii, wspierał modlitwami i postami, a także przyjął go do trzeciego zakonu dominikańskiego. Jako imię zakonne B. Longo wybrał „Brat Różaniec”.
Równocześnie Bartolo zaczął odbywać pokutę. Odwiedzał byłych znajomych z sekty, próbując ich nawracać. Spotykał się jednak z wyśmiewaniem i drwiną. To go nie zniechęciło. Udał się także ostatni raz na seans spirytystyczny. Trzymając w dłoniach medalik Matki Bożej, zawołał: „Wyrzekam się spirytyzmu, bo jest on tylko plątaniną kłamstw i błędów!”.
Po uzyskaniu doktoratu z prawa Bartolo wrócił w rodzinne strony. Niebawem spotkał ks. Emanuela Ribera, redemptorystę, który przepowiedział mu, że Bóg chce od niego wielkich rzeczy. Pod wpływem kapłana „Brat Różaniec” złożył też ślub czystości.
Pierwszy raz do Pompejów Longo udał się w sprawach majątkowych hrabiny Marianny de Fusco – owdowiałej matki pięciorga dzieci, którą poślubił. Oddając się licznym dziełom charytatywnym (zakładał m.in. ochronki i szkoły dla sierot i dzieci więźniów), zaangażował się też w budowę kościoła dla mieszkańców wioski [obecne sanktuarium Matki Bożej Różańcowej]. ...
AW